- Zbiory są znacznie niższe nie tylko w Polsce, ale i całej Europie. Pozwoli to na ewaluację naszych kontaktów handlowych i naszych zachowań biznesowych w sytuacji, gdy podaż jest niewystarczająca. To słowa Michała Lachowicza, prezesa grupy La-sad w programie Puls Dnia.
Aktualna sytuacji to o ok. 30 proc. niższe zbiory jabłek, co spowodowały wiosenne przymrozki oraz ceny wyższe niż zwykle. Jak to się odbije na producentach i przetwórcach, którzy kupują jabłka drożej? – Najbardziej odbije się ta sytuacja na konsumentach. Jabłko w sklepie zaczyna być droższe od bananów i pomarańczy. – mówi M. Lachowicz. Jak wyjaśnia owoce te przez 3 lata rozdawano za darmo w ramach wycofań. W tym czasie jabłka nie wytworzyły sobie pozycji owocu elitarnego, a przy małej podaży zaczynają mieć cenę takiego produktu.
– Zaczekamy na to jak zareagują konsumenci na rynkach światowych również. Polskie jabłko uznawano za owoc o dobrej jakości, ale o niższej cenie, a teraz mamy cenę w standardzie światowym. To jest rok spod znaku sprawdzam.
Jak podkreślał Michał Lachowicz, ci co mają trudności teraz będą mieli jeszcze większe. Jeśli chodzi o sytuację przetwórców, w sezonie z niewystarczającą podażą jest to rok producenta. Można mieć nadzieję, że wyższa cena zrekompensuje braki w ilości jabłek.
Gdy Rosja wprowadziła embargo to polskie jabłka stało się symbolem, gdyż to polscy producenci najbardziej ucierpieli na tym zakazie. Przez 2-3 lata nie byliśmy w stenie zagospodarować 50 proc. polskiego eksportu, który skierowany był do Rosji. To właśnie na ten rynek przygotowana była polska produkcja. Potrzebujemy na wymianę tych nasadzeń 7-10 lat i ogromnych pieniędzy. Ale już trwa wymiana odmian na te pożądane na świecie.
Powstają nowe produkty z jabłek, wkraczamy na nowe rynku, ale to wszystko jest w fazie początkowej. Jeśli te działania będą dobrze rozwijane to jest to sposób na załagodzenie problemów – mówił prezes La-sad.
Źródło: Puls Dnia
RS