Polscy rolnicy i ogrodnicy coraz częściej dostrzegają – a nawet odczuwają – efekty pracy producentów żywności z krajów poradzieckich. O ile Białoruś czy Kazachstan traktują jako użyteczną bramkę dla własnego eksportu, a Uzbekistan, Kirgistan, Turkmenistan raczej jako egzotyczne peryferia, to sąsiednia Ukraina zaczyna powodować ból głowy. Potencjał tego państwa przesłania nam małą Mołdawię, która może się okazać dla Polski twardym orzechem do zgryzienia na rynkach owoców.
Aktywność handlowa Ukrainy jest w naszej branżowej prasie często komentowana, ostatnio spore negatywne emocje budził projekt polskiego wsparcia kooperatyw jagodowych na Zachodniej Ukrainie. Coraz częściej dostrzegamy w Ukraińcach konkurentów. Oni sami jednak są świadomi słabych stron swojego sadownictwa i ogromu pracy, jaki muszą wykonać, by ich owoce osiągnęły oczekiwany na globalnym rynku standard. Niektórzy sadownicy już to osiągnęli, eksportują jabłka na wymagające rynki Skandynawii czy W. Brytanii motywując kolegów do wprowadzania szybszych zmian.
Jednym z hamulców eksportu może się dla Ukraińców okazać bariera certyfikacji produkcji. Jak poinformowano na kijowskiej konferencji „Jabłocznyj biznes Ukrainy”, tylko 8 ukraińskich przedsiębiorstw może się wykazać certyfikatem Global GAP. Również w perspektywicznej niszy eksportu jabłek ekologicznych Ukraińcy są raczej na początku drogi niż blisko finiszu – powierzchnia tak prowadzonych sadów jabłoniowych ma 2,5 tys. ha i stanowi 7% całości upraw tego gatunku.
Tymczasem mała i nieodległa geograficznie Mołdawia dysponuje jabłkami certyfikowanymi z 43 przedsiębiorstw. W ostatnich 7 latach w tamtejszym sadownictwie dokonano (z zagraniczną pomocą) ogromnego postępu – powierzchnia sadów jabłoniowych osiągnęła 132 tys. hektarów, a 65% nowych nasadzeń stanowią poszukiwane na rynkach odmiany czerwone. Mołdawia eksportuje nadal do Rosji, ale bardzo aktywnie szuka innych rynków – miedzy innymi stawia na Egipt oraz Indie.
Za: fruit-inform.com
PG