Do tego eksport jabłek jest także największy na świecie 1,3 miliona ton. Jedna liczba nie pasuje do tych milionowych danych – chiński import jabłek bo szacuje się go na 70 000 (słownie siedemdziesiąt tysięcy) ton – tyle co łącznie w 2017 roku wysłaliśmy z Polski do Czech i na Litwę. Pozostaje pytanie czy warto walczyć o ten rynek skoro to tylko 70 tysięcy ton – zdecydowanie tak. Bo czemu firmy z USA, Nowej Zelandii czy Chile walczą o każdy kontener wysłanych tam jabłek? Odpowiedz jest prosta – Chińczycy traktują jabłka z importu jako towar premium – i za taki są gotowi zapłacić dużo więcej. Ale też takie jabłka premium wysyłają eksporterzy np. z USA czy Nowej Zelandii.
W 2017 roku (według amerykańskich analityków) średnia cena polskich jabłek wysłanych do Chin wynosiła tylko 905$, chilijskie jabłka kupowano średnio po 1319$, amerykańskie jabłka kosztowały 1539$, a rekordową cenę osiągnęły owoce z Nowej Zelandii za które płacono 2135$!. Te trzy kraje dostarczyły w ponad 90% zaimportowanych do Chin jabłek, z Polski wysłano tylko/aż 1130 ton. W tym sezonie z powodu olbrzymich strat w chińskich sadach import zwiększy się co najmniej o 10% a ceny ciągle rosną – obecnie lokalne Fuji jest droższe o 50% w porównaniu do zeszłego roku.
Już najbliższą środę i czwartek (13-14 lutego 2019) podczas 15 konferencji MTAS Fruit Pro będziemy dyskutować także na temat Chin, postaramy się w trakcie prezentacji przedstawić jak wygląda faktycznie chińskie sadownictwo i z kim przychodzi nam tam konkurować. O Chinach podobnie jak o innych nowych rynkach porozmawiamy także panelu dyskusyjnym wraz z ekspertami Indii, Anglii i Polski.
Zapraszamy na 15 konferencję sadowniczą MTAS FruitPro, żeby porozmawiać o wyzwaniach tego sezonu – 13-14 lutego 2019 obok Tragów Horti-Tech w Kielcach. Szczegółowy program na stronie https://www.fruitpro.pl/
AP