Lody jeszcze nie pękają, ale punktowo słabną – rosyjskie embargo nieco mięknie. Wygranymi są Białoruś i Szwajcaria. Nad innymi państwami zaciąga się coraz mroźniejsza zima „zapreta”. Premier Rosji D. Miedwiediew nie widzi możliwości importu niebezpiecznej dla zdrowia ziomków żywności z Ukrainy. Wszystko przez standardy higieniczne Unii Europejskiej.
To pierwsze państwo – będące przecież i częścią państwa związkowego z Rosją (ZBiR – Związek Białorusi i Rosji) i członkiem Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (z Armenią, Kazachstanem i Rosją) ostro zaprotestowało przeciwko próbom narzucenia mu przez silniejszego partnera kontroli tranzytu oraz nałożeniu embarga na największe firmy białoruskie eksportujące do Rosji. Rozpoczęcie jakichkolwiek rozmów o tranzycie prezydent A. Łukaszenka uzależniał od cofnięcia embarga, ale i tak nie pozostawiał rosyjskim urzędnikom złudzeń – oświadczył, że Białoruś żyje z tranzytu i nie będzie na życzenie Moskwy łamać prawa międzynarodowego. W ostatnich dniach Rossielhoznadzor zakomunikował o zdjęciu zakazu importu od wielu z dotkniętych zakazem firm białoruskich.
Z kolei wobec Szwajcarii Rossielhoznadzor sformułował podejrzenia o reeksport zakazanych produktów z państw Unii Europejskiej. Zdumionym samym rzuceniem pod ich adresem takich oskarżeń dano czas do 10 grudnia na przedstawienie dokumentów mających potwierdzić szwajcarskie możliwości wyprodukowania u siebie takich ilości owoców, jakie teraz trafiły do Rosji – eksport jabłek ze Szwajcarii do Rosji wzrósł w tym roku … 400-krotnie. Widocznie Szwajcarzy opanowawszy wzburzenie przygotowali Rossielhoznadzorowi dokładnie (a z dokładności przecież słyną) takie dokumenty, jakich rosyjska służba potrzebowała, by wycofać swoje zarzuty. Szwajcaria może dalej pobijać swoje rekordy Guinessa w zwiększaniu eksportu jabłek.
Takich szans Rosjanie nie dali innym swoim kontrahentom – Albanii, Bośni i Hercegowinie, a nawet Serbii, z której co prawda importują, ale coraz częściej kwestionując przesyłki. Na całkiem straconych pozycjach znalazła się Ukraina – 15 grudnia D. Miedwiediew (wypowiedź w „Niezawisimoj Gazietie”) wyjaśnił, że po podpisaniu przez Ukrainę umowy stowarzyszeniowej z UE kraj ten został zobowiązany do wprowadzenia w produkcji żywności unijnych standardów technicznych i sanitarnych. Wiele z tych regulacji jest rozbieżnych z obowiązującymi w Federacji Rosyjskiej. Więc w celu ochrony zdrowia i bezpieczeństwa żywnościowego mieszkańców FR nie można dopuścić na rynek tak niebezpiecznych produktów. Problem jest szerszy niż tylko pomiędzy dwoma sąsiadującymi państwami – dotyczy całego Związku Celnego (od 1 stycznia 2015 r. – Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej): – brak w Europie regionalizacji wymusza na nas zamykania swojego rynku przed ukraińskimi towarami, jeśli tylko jakieś ognisko choroby zostanie zlokalizowane w jakimś jej odległym zakątku – wyjaśniał premier Rosji i dodał: – ujednolicenie przez Ukrainę swojej prawno-normatywnej bazy z przepisami Unii Europejskiej doprowadzi do poważnego ograniczenia wymiany informacji pomiędzy naszymi służbami celnymi. Osłabi to system wzajemnego uznawania rezultatów kontroli granicznych pozwalających przyspieszać odprawy graniczne.
Za: fruit-inform, fruitnews.ru
pg