Po mokrym wrześniu nadeszła sucha jesień, a po niej równie sucha zima. Największy niedostatek opadów notowany jest w tej chwili w całej zachodniej części Polski. To tam ostatnie miesiące przynosiły dużo mniej deszczu lub śniegu niż powinny, a luty zapisał się jako jeden z najsuchszych w dziejach meteorologii. Sytuację skomplikowała nieduża pokrywa śnieżna, utrzymująca się bardzo krótko. Gdyby było jej więcej, to gleba byłaby dostateczniej nawilżona podczas roztopów. Tak się jednak nie stało. Ostatni większy opad, co najmniej rzędu 1 mm, odnotowano prawie 2 miesiące temu.
Nadzwyczaj wysokie temperatury spowodowały wcześniejszy niż zwykle start wegetacji, rolnicy postanowili to wykorzystać i obsiali pola. Tymczasem niedobór deszczu wegetację zaczyna hamować.
Problem z opadami mają też leśnicy, ponieważ ściółka leśna wyschła niemal na wiór. Zazwyczaj najwyższy stopień zagrożenia pożarowego w lasach ogłaszany jest nie wcześniej niż w kwietniu lub maju, tymczasem z powodu posuchy i wysokich temperatur leśnicy zmuszeni byli ogłosić alarm pożarowy już teraz, nadzwyczaj wcześnie.
Najtrudniejsza sytuacja ma miejsce w lasach zachodniej, południowej i centralnej Polski. Na Śląsku i w Wielkopolsce jest tak sucho, że w niektórych miejscach należałoby zakazać wstępu do lasu, aby nie stwarzać zagrożenia pożarowego.
Wysychają również nieużytki, nie brakuje też podpalaczy, którzy wykorzystują sytuację. Efekt to nawet kilkanaście interwencji straży pożarnej w ciągu doby w każdym powiecie.
W zachodniej Polsce mamy obecnie drugi stopień intensywności suszy. Po suszy atmosferycznej, która jest efektem wielodniowego braku opadów, nadeszła susza glebowa. Oznacza ona, że grunt zaczyna wysychać, co objawia się jego twardnieniem i pękaniem.
Bardzo silna susza panuje na Pogórzu. W Międzylesiu na Ziemi Kłodzkiej w południowej części województwa dolnośląskiego, sucho jest od drugiej połowy stycznia. W niższych partiach Sudetów zaczynają wysychać potoki i strumienie, a nawet przydomowe studnie. W rejonie Gór Izerskich tak niskiego poziomu wody nie notowano od 20 lat. Minionej zimy nie było nie tylko deszczu, lecz również śniegu. Pokrywa osiągnęła najmniejszą wysokość i utrzymywała się najkrócej od 6-7 lat.
Na szczęście mamy dobre wiadomości, bo zbliża się odmiana pogody. Pierwszy od dłuższego czasu deszcz spadnie na zachodzie i północy Polski już w nocy z piątku na sobotę (14/15.03), natomiast na pozostałym obszarze kraju, bez najmniejszego wyjątku, najpóźniej w sobotę (15.03). Do końca tygodnia łączna suma opadów wyniesie od 5 do 10 mm, natomiast do połowy przyszłego tygodnia od 15 do 20 mm, a lokalnie nawet do 25-30 mm. To większa część marcowej normy opadów. Sytuacja powinna tym samym poprawić się i to radykalnie.
Z prognoz długoterminowych wynika, że druga połowa marca będzie bardziej wilgotna niż pierwsza. Jednak prognozy sezonowe nadal wskazują na suchą wiosnę, dlatego każdy deszcz, jaki spadnie w najbliższym czasie, będzie na wagę złota. Może się bowiem okazać, że będzie on stanowić jedynie krótką przerwę w suszy. Im więcej go spadnie od weekendu, tym lepiej dla sytuacji na polach i w lasach.
Informacja pochodzi z serwisu TwojaPogoda