W ubiegłym tygodniu w obwodzie smoleńskim na zachodzie Rosji funkcjonariusze służby celnej, milicji i FSB zatrzymali dziewięć ciężarówek z „jabłkami nieznanego pochodzenia”. 148 ton owoców trafiło do Rosji przez otwarte granice z Białorusią.
Eksperci rosyjskiej służby kontroli produkcji rolnej (Rossielchoznadzor) stwierdzili, że wszystkie te transporty trafiły do Rosji „bez certyfikatów fitosanitarnych i innych niezbędnych dokumentów, które potwierdzałyby ich pochodzenie i bezpieczeństwo fitosanitarne”.
Dziewięć TIRów jabłek zostało zniszczonych – rozjechanych buldożerami i zakopanych – na wysypiskach śmieci w obwodzie smoleńskim.
Kolejne 4,5 tony owoców i warzyw zniszczono w obwodzie briańskim. Jabłka, kapusta pekińska, pomidory, bakłażany, cebula i pietruszka trafiły tam z Białorusi bez certyfikatów pochodzenia.
Ostatnio Rosja całkowicie zakazała importu jabłek i gruszek z Białorusi. Rossielchoznadzor tłumaczył , że państwo białoruskie nie panuje nad eksportem tych owoców, a takie ilości jabłek nie mogą pochodzić z Białorusi. Wcześniej władze w Mińsku, na wniosek Moskwy, zarządziły koniec certyfikowania produktów pochodzących z państw Unii Europejskiej przez białoruskich eksporterów.
Białoruś zarabia na reeksporcie europejskiej żywności do Rosji od 2014 roku, gdy Moskwa w ramach kontrsankcji wprowadziła embargo na produkty z Zachodu. Blokada importu rozpoczęła w Rosji okres drożyzny i problemów aprowizacyjnych – rynek był uzależniony od produktów z Unii Europejskiej.
Białoruś reeksportuje na wschód m.in. polskie jabłka, ale także francuskie sery, cytrusy czy owoce morza. Kwestia reeksportu jest kością niezgody w relacjach białorusko-rosyjskich.
Źródło:belsat.eu