Po zestrzeleniu rosyjskiego bombowca sytuacja pomiędzy Rosją a Turcja przypomina nasze stare porzekadło: chwycił Turek Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma. Każda ze stron ma wiele do stracenia – od prestiżu po pieniądze. Co okaże się ważniejsze? Prezydent W. W. Putin podpisał dekret wprowadzający sankcje przeciw Turcji. Rosja przestała przyjmować w Noworosyjsku tureckie statki z produktami spożywczymi.
Turcja importuje dużo rosyjskiego gazu i pszenicy (drugi po Egipcie kupiec rosyjskiego ziarna). Rosja sprowadza z Turcji dużo owoców i warzyw. Pozostańmy przy tym rynku. Owoce z Turcji mają wartość prawie 800 mln USD, warzywa – 600 mln USD. Zamknięcie rosyjskiego rynku dla – na przykład tureckich pomidorów – to krach na rynku nie tylko tureckim. Ale jednocześnie realna groźba wzrostu cen owoców i warzyw w Rosji. Odczuwalna zwłaszcza przed tradycyjnym świątecznym szczytem zakupów na przełomie grudnia i stycznia.
Analitycy rosyjscy oceniają, że brak tureckich owoców i warzyw odbije się na rosyjskim rynku wzrostem cen tych produktów o około 7,5-8%. Urzędowy optymizm władz uspokaja – tureckie dostawy zostaną zastąpione importem z Iranu, Maroka, Izraela, Azerbejdżanu, Uzbekistanu. A jakby co państwo wprowadzi regulację cen – to recepta na kryzys ministra rolnictwa Aleksandra Tkaczowa.
za: wyborcza.biz, PAP
pg
pg