Gdy rok temu w lipcu UE i USA zaczynały negocjacje transatlantyckiej umowy o wolnym handlu i inwestycjach (tzw. TTIP), Komisja Europejska miała nadzieję, że uda się je ukończyć do końca jej kadencji, czyli 31 października bieżącego roku.
– Cóż, umowy handlowe zawsze są bardzo skomplikowane. My od początku mówiliśmy, że zrobimy co się da, by je skończyć, ale to reść negocjacji narzuci kalendarz – powiedziała PAP Miriam Sapiro, która od 2009 do 2014 roku była zastępcą głównego przedstawiciela w rządzie USA ds. handlu, gdzie odpowiadała m.in. za negocjacje z Unią Europejską, a obecnie jest ekspertką Brookings Institution. – Myślę, że porozumienie TTIP z pewnością jest możliwe do osiągnięcia, nawet do końca 2015 roku, ale obie strony muszą wykazać się ciężką pracą, kreatywnością i pragmatyzmem – podsumowała.
Eksperci po obu stronach oceanu zgadzają się, że nowym bodźcem do przyspieszenia negocjacji TTIP jest sytuacja międzynarodowa. W odpowiedzi na zachodnie sankcje wobec Rosji, karzące ją za jej agresję na Ukrainie, Kreml nałożył w sierpniu embargo na eksport do Rosji wielu produktów rolnych zarówno z państw UE jak i USA. Znacznie bardziej poszkodowana jest strona unijna (w tym polscy sadownicy), gdyż jej handlowe relacje z Rosją są silniejsze. – Oczywiście teraz rolnicy europejscy będą bardziej zainteresowani, by wejść na rynek amerykański. Nasz rynek to 300 mln konsumentów, więc jest miejsce także dla jabłek z Polski – powiedziała Sapiro. Obecnie z krajów UE tylko Włochy wynegocjowały z przedstawicielami inspekcji sanitarnych USA umowę, która daje zielone światło na eksport jabłek.
W kontekście agresji rosyjskiej na Ukrainę, eksperci postrzegają TTIP jako platformę do silniejszej integracji transatlantyckiego sojuszu. –
Do tej pory odbyło się sześć rund negocjacji, kolejna odbędzie się na przełomie września i października w Waszyngtonie.
Największe korzyści mają jednak wynikać nie tyle z obniżenia ceł, które są stosunkowo niskie, ale z usunięcia, przynajmniej częściowego, barier pozataryfowych i z harmonizacji regulacji, a raczej wzajemnego ich uznawania, co budzi obawy, że otworzy to drogę dla niższych standardów w UE. Na przykład dla samochodów cła wynoszą około 10 proc. podczas, gdy szacuje się, że bariery techniczne – dotyczące m.in. potrzeby testowania samochodów przez obie strony i innych wymogów stanowią średnio ponad 20 proc. ceny. Jest kilka kwestii, które budzą w UE społeczne wątpliwości jak np. mechanizm rozwiązywania sporów na linii inwestor – państwo tzw. ISDS, czy sprawa GMO, chlorowanie kurczaków i hormony wzrostu w wołowinie oraz zarzut, że negocjacje odbywają się za zamkniętymi drzwiami.
Za: forsal.pl
pg