Na czele listy żądań znalazł się postulat zapewnienia przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi środków na odszkodowania dla rolników, którzy ponieśli starty z powodu niskich cen skup trzody chlewnej związanych z afrykańską chorobą świń. Zażądali też natychmiastowego uruchomienia skupu świń na rezerwy materiałowe z określeniem średniej ceny europejskiej, pobudzenia rynku wewnętrznego wieprzowiny poprzez kontrolę cen i marż handlowych oraz ich urealnienie, doprowadzenie do szybkiej likwidacji dzików w strefie buforowej.
Protestujący chcieli też m.in.: sprzedaży ziemi na upełnorolnienia gospodarstw rodzinnych z zasobów Agencji Nieruchomości Rolnych, wydłużenia okresu kredytowania i obniżenia oprocentowania zaciągniętych kredytów przez producentów rolnych na modernizację gospodarstw, wprowadzenia do Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2014-2020 wsparcia inwestycji związanych z budową i modernizacją istniejących lokalnych rzeźni i ubojni prowadzonych przez grupy rolników, obniżenia czynszów dzierżawnych i przesunięcia terminów spłat za grunty zakupione od państwa.
Listę zamykał postulat przyjazdu do Bydgoszczy wicepremiera Piechocińskiego.
Do protestujących przed gmach urzędu wyszedł wicewojewoda Zbigniew Ostrowski. Po dłuższej wymianie zadań wojewoda przystał na propozycję spotkania ze wszystkimi w sali konferencyjnej. Podjęto nawet próbę dyskusji dotyczącej postulatów, ale po pewnym czasie prostujący doszli do wniosku, że podnoszone sprawy nie leżą w gestii wicewojewody.
Rolnicy po dyskusji w swoim gronie zdecydowali, że zostaną w urzędzie do czasu wyznaczenia terminu spotkania z wicepremierem. – Nie okupujemy sali, tylko czekamy. Nie chodzi nam o spotkanie zaraz czy za dzień, ale chcemy znać termin – mówił lider protestu Marian Zubik z Samoobrony. Później wicewojewoda przekazał protestującym informację, że Piechociński zgodził się na rozmowę, ale termin będzie mógł wskazać za dwa dni. – Nas to nie zadowala, czekamy w sali, aż dostaniemy na piśmie, kiedy może odbyć się spotkanie – poinformował uczestnik protestu Maciej Mojzesowicz.
W końcu protestujący – po otrzymaniu na piśmie zapewnienia wicewojewody, że wicepremier jest gotowy na spotkanie, a termin ustalony zostanie w najbliższych dniach – opuścili urząd.
Z protestującymi rolnikami rozmawiali m.in. przedstawiciele Instytutu Rozwoju Rolnictwa im. Władysława Grabskiego. Instytut sformułował pismo, w którym odniósł się do dwóch poruszanych przez protestujacych problemów polskiej wsi.
„Pierwszy z nich to problemy z zakupem ziemi” – pisze Marcin Wroński, prezes Instytutu. I kontynuuje: „Od wstąpienia Polski do UE ceny gruntów rolnych wzrosły o 300-400%. Średnia cena ziemi rolnej w obrocie prywatnym to 26 tys. zł za hektar, ale nasze grunty są i tak znacznie tańsze niż w starych krajach Wspólnoty. Ponad dwukrotnie tańsze niż w Niemczech, czterokrotnie tańsze niż w Belgii i Danii, a ponad sześciokrotnie tańsze niż w Holandii.
Ostatni raport Najwyższej Izby Kontroli pokazuje, że mimo obowiązującego zakazu cudzoziemcy kupują u nas ziemię, a dane MSW są bardzo zaniżone.
Przepisy regulujące obrót ziemią w Polsce powinny zostać zmodyfikowane tak, żeby w lepszy sposób zabezpieczać interesy polskich rolników. Cudzoziemcy nie mogą przejmować ziemi przez spółki. Ziemia to nie jest towar jak każdy inny i państwo musi o tym pamiętać. Muszą zostać wprowadzone zaostrzenia w obrocie ziemią.
Powinien istnieć wymóg osobistego użytkowania zakupionej ziemi przez 15 lat, z zakazem jej wydzierżawiania i sprzedaży, tak jak we Francji. Agencja Nieruchomości Rolnych powinna czuwać nad tym żeby ziemia rolna trafiała do prawdziwych rolników. Prawo pierwokupu muszą mieć rolnicy tracący swoje nieruchomości w skutek wywłaszczania np. na potrzeby kopalni odkrywkowych.
Władze powinny odmówić wyrażenia zgody na transakcje obrotu ziemią rolniczą, gdy nabycie wskazuje na spekulacyjny charakter, nie ma służyć do powiększenia istniejącego gospodarstwa, lub mają zostać trwale wyłączony z produkcji. Ze względu na nadmierną koncentrację gruntów w rękach jednej osoby, transakcje takie powinny być blokowane. Takie przepisy istnieją w Niemczech”.
„Drugim problemem jest wystąpienie afrykańskiego pomoru świń (ASF) u dzików na terenie Polski, co jest powodem embarga na polskie mięso” – kontynuuje Wroński. I dalej pisze: „Uważamy, że powinny być prowadzone działania, celem których będzie zdjęcie z rynku nadwyżki wieprzowiny, takie jak uruchomienie dopłat do prywatnego przechowywania. Możemy zmniejszyć ilość półtusz na rynku za pomocą Agencji Rezerw Materiałowych (ARM), tak jak to miało miejsce w 2007 roku. Może ona skupić półtusze wieprzowe lub elementy mięsa wieprzowego po cenach rynkowych w celu zwiększenia lub wymiany swoich zapasów. Powinny zostać wprowadzone rekompensaty dla producentów trzody chlewnej. Podobne mechanizmy funkcjonowały, gdy tracili producenci warzyw. Spowodowane to było falą zakażeń bakterii Ecoli. Komisja Europejska przeznaczyła wtedy Polsce na te wypłaty 46,3 mln euro”.
Źródło: , Instytut Rozwoju Rolnictwa im. Władysława Grabskiego,
Na zdj. rolniczy protest w Bydgoszczy, fot. Instytut Rozwoju Rolnictwa