Kryzys wywołany na południu Europy nadprodukcją brzoskwiń i nektarynek kolejny raz daje o sobie znać. Wygląda na to, że nie jest to sprawa tylko państw producentów tych gatunków. Są dwa powody, dla których i my powinniśmy zwrócić na niego uwagę.
Pierwszy – to ceny brzoskwiń i nektaryn na polskim rynku. Czy patrząc na nie widzimy jakiekolwiek załamanie cen producenta w Hiszpanii, Włoszech czy Francji? – Nie bardzo… a nawet wcale. No ale przecież nie musimy jeść tych owoców i nie musi nas obchodzić, ile na nich zarabiają czy tracą sadownicy wymienionych wyżej krajów. W poprzednim zdaniu tylko jego pierwsza część jest oczywista, bowiem chęć zrekompensowania tych strat popycha sadowników z południa do konfliktu z producentami owoców ziarkowych.
Trzy powyższe państwa tradycyjnie tworzą grupę Europêche lobbującą w Unii Europejskiej w kwestiach istotnych dla producentów brzoskwiń i nektaryn. Zwłaszcza w sprawach cen. Tymczasem w bieżącym roku Francuzi zirytowani obserwowanymi przez siebie już od wiosny „dumpingowymi działaniami” Hiszpanów nie kwapią się do współpracy. Przedsiębiorą własne inicjatywy unikając jednak stanowczych deklaracji. Jednak włoskie ministerstwo rolnictwa w swoim dokumencie na temat sytuacji w sektorze pestkowych i planowanych działaniach nie wymienia jako partnerów Francuzów, a tylko Hiszpanów.
Kwestia druga, już bezpośrednio nas mogąca dotyczyć to zamiary grupy Europêche przedłożenia Komisji Europejskiej projektu rozporządzenia mającego ratować sytuację w sektorze owoców pestkowych poprzez wycofywanie ich z rynku. Środki na to miały by się znaleźć w innej kieszeni Komisji – tej, z której przyznano już pieniądze na wycofywanie jabłek i gruszek.
A to może zaboleć nas oraz Belgów i Portugalczyków. Być może osłabienie frontu „pestkowego” opuszczeniem triumwiratu przez Francję osłabi nacisk Włochów i Hiszpanów. Z drugiej strony stoi front – „ziarnkowych” potentatów, a w nim nasz kraj. Może dojść do ciekawego sprawdzianu naszej pozycji negocjacyjnej w UE.
za: corriereortofruticola.it