Włosi nieustająco deliberują, jak (opłacalnie) zagospodarować rosnącą produkcję ogrodniczą. Tamtejsi analitycy przekonują producentów warzyw i owoców, że istnieją produkty i rynki, na których można jeszcze dobrze, a przynajmniej nieźle zarobić. Jednym z takich rynków jest Polska.
W ubiegłym roku włoski eksport owoców i warzyw wygenerował 8,3 mld euro i stanowił 20,5% wartości eksportu rolno-spożywczego. W porównaniu z poprzednim, 2016 rokiem, największy przyrost wartości odnotowały wina (+6,7%) – dały 3,7 mld euro, a następne w kolejce były owoce i warzywa (2,5%) z 1,4 mld euro.
Aż 94% włoskiego eksportu tej branży trafia do innych państw Europy, głównie Unii Europejskiej. Najwięcej włoskich owoców i warzyw sprzedaje się do Niemiec (42%), Francji (14%), Austrii (8%). Polska z 5% udziałem wyprzedza zakupy, między innymi, Belgii (4%) i Czech (3%).
Można powiedzieć, że to skromny wynik, ale specjaliści od rynków zauważyli, że Polska właśnie – zaraz po Hiszpanii odnotowała w ubiegłym roku największy skok wartości importu w porównaniu z rokiem 2016. Hiszpanie zwiększyli zakupy we Włoszech o 12,8%, a Polacy – o 11,5%. Włoskie morele prawie podwoiły swoją sprzedaż na naszym rynku (własnych owoców tego gatunku w 2017 r. właściwie nie mieliśmy) – dały eksporterom 1,5 mln €. Jeszcze lepiej sprzedawały się klementynki (8,7 mln €) i gruszki (4 mln €). Zaczęliśmy również kupować włoskie czereśnie.
za: fruitimprese.it