Przed siedzibami Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego rolnicy rozdawali urzędnikom i przechodniom polskie jabłka i paprykę. To przede wszystkim producenci owoców i warzyw są w tej chwili najbardziej narażeni na straty w związku z embargiem, wprowadzonym przez Rosję na początku sierpnia.
Zdaniem prezesa Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktora Szmulewicza KE działa zbyt wolno, by zaradzić kłopotom rolników, i przeznacza na to zbyt mało pieniędzy. – 125 mln euro to zdecydowanie zbyt mało dla całej UE – powiedział Szmulewicz dziennikarzom.
18 sierpnia KE ogłosiła, że w związku z rosyjskim embargiem zamierza odblokować 125 mln euro na wsparcie dla producentów niektórych szybko psujących się owoców i warzyw UE. Rekompensaty mają być wypłacane tym, którzy wycofają z rynku swoje produkty, np. poprzez przeznaczenie ich na cele charytatywne, zaniechanie zbiorów czy też kompostowanie. Rozporządzenie w tej sprawie prawdopodobnie wejdzie w życie już w tym tygodniu.
Jednak proponowane przez KE zasady wsparcia nie podobają się ani polskiemu ministrowi rolnictwa Markowi Sawickiemu, ani polskim rolnikom. Jak wyjaśniał Szmulewicz, rekompensaty powinny przysługiwać rolnikom, którzy wycofują swoje zbiory z rynku już od 1 sierpnia, czyli od dnia wprowadzenia przez Rosję zakazu importu owoców i warzyw z Polski, a nie od 18 sierpnia, jak chce KE. Według Szmulewicza nie do przyjęcia jest też proponowana przez KE zasada, by rolnicy niezrzeszeni w organizacjach producenckich otrzymywali unijne rekompensaty tylko za 50 proc. zniszczonych zbiorów. Zgodnie z projektem Komisji, rolnicy zrzeszeni w organizacjach producenckich mogliby liczyć na 100-procentowe rekompensaty, ale połowę dopłacałyby organizacje.
Prezes Związku Sadowników RP Mirosław Maliszewski powiedział, że wtorkowa demonstracja w Brukseli ma być też ostrzeżeniem, że jeśli UE nie uruchomi szybko odpowiednich mechanizmów rekompensat w związku z rosyjskim embargiem, to produkty te trafią na rynek unijny, któremu grozić będzie destabilizacja. – Wtedy problem będzie dotyczyć wszystkich plantatorów w UE, a nie tylko tej części, która eksportowała do Rosji – powiedział. Dodał, że proponowane kwoty wsparcia nie odpowiadają skali polskiego eksportu do Rosji. W 2013 r. eksport polskich owoców i warzyw na rynek Federacji Rosyjskiej miał wartość ponad 400 mln euro – powiedział Maliszewski. – W budżecie europejskim trzeba zarezerwować taką kwotę, która w całości zlikwiduje problem strat w wyniku rosyjskiego embarga – podkreślił
Przedstawiciele protestujących spotkali się z dyrektorem generalnym KE ds. rolnictwa i rozwoju Jerzym Plewą, szefem gabinetu unijnego komisarza ds. rolnictwa Georgiem Haeuslerem oraz szefem komisji rolnictwa w Parlamencie Europejskim Czesławem Siekierskim. Zdaniem Siekierskiego, który wyszedł do protestujących, problemy sektora rolno-spożywczego w związku z embargiem Rosji powinny znaleźć się wśród tematów szczytu UE 30 sierpnia.
Komisja Europejska zapewniła we wtorek, że nie lekceważy problemów rolników w związku z rosyjskim embargiem. – Będą nowe propozycje wsparcia dla sektorów dotkniętych wprowadzonym przez Rosję embargiem – powiedział rzecznik KE Jonathan Todd.
Georg Haeusler poinformował, że w przyszłym tygodniu na spotkaniu ministrów rolnictwa (5 września) KE przedstawi analizę potencjalnych skutków rosyjskiego embarga dla całego sektora rolno-spożywczego. Potwierdził też, że dzięki reformie Wspólnej Polityki Rolnej jej budżet „jest bardziej elastyczny i pozwoli na przekierowanie środków, jeśli będzie taka potrzeba”. Jego zdaniem w średnim okresie strategia UE powinna koncentrować się na znalezieniu alternatywnych do rosyjskiego rynków zbytu dla unijnych produktów. Pomóc w tym mogą działania promocyjne, o których KE może poinformować już w przyszłym tygodniu – zapowiedział Haeusler, cytowany w komunikacie.
Według PiS protest rolników – choć dramatyczny – powinien odbywać się w Warszawie przeciw ministrowi rolnictwa, a nie przed budynkami Komisji Europejskiej w Brukseli. Europoseł Zbigniew Kuźmiuk przekonywał na wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie, że „PSL zawozi dziś nieomal rolników na protesty” w ramach próby odwrócenia uwagi od własnej porażki. – Przecież kto inny jak nie minister Sawicki negocjował warunki porozumienia ws. rekompensat z Brukselą, przecież to on wcześniej „usypiał” KE, zapewniając, że żadnego embarga nie będzie. Dziś mamy tego skutki – mówił.
Źródło:
Ale co to znaczy kto daje kasę! Pan daje kasę, pani daje kasę. To są nasze pieniądze, nie jakiejś cudownej Unii z księżyca. I trzeba w ramach dzielenia tej kasy (naszej wspólnej) być twardym sukinsynem, nie wierzyć w każde słowo unijnego urzędasa, bo tak milutko klepie nas po pleckach…
A kto inny co innego zrobi. Kto daje kase ten dzieli kase.
Sawicki jak dziecko we mgle – najpierw do ostatniej chwili wierzył, że embarga nie będzie, potem uwierzył Ciolosowi, że sypnie kasą akurat polskim sadownikom. A tu realpolitik, nie bajka i w tyłek (jak zwykle) dostajemy głównie my… Ale chłopy co tam, głosujta dalej na PSL!