Komisja Europejska uważa, że polski rząd nie przeprowadza kluczowych inwestycji w ramach obrony przeciwpowodziowej. Grozi też odebraniem miliardów złotych, jeśli nadal w tej sprawie nic się nie zmieni.
Nie pierwszy raz słyszymy, że polski rząd nie kiwnął palcem, żeby zbudować zbiorniki retencyjne, uregulować rzeki i wznieść solidne obwałowania.
Po powodzi w 1997 roku wszystkim wydawało się, że kolejna woda stulecia nadejdzie za wiele lat, ale tak się nie stało.
Kilkanaście lat zaniedbań zrobiło swoje i Polacy popłynęli latem 2010 roku. Teraz, kiedy powodzie nękają naszych sąsiadów, z niepokojem patrzymy na to, co udało nam się osiągnąć przez 3 lata i wielu zauważa, że zupełnie nic.
Podobnego zdania jest Komisja Europejska, która zagroziła dzisiaj odebraniem 2 miliardów złotych na inwestycje powodziowe w Polsce. Mowa o funduszach zarówno z budżetu na lata 2007-2013, jak i tego przyszłego, na lata 2014-2020.
Co nasz rząd robi nie tak? Przede wszystkim nie centralizuje zarządzania infrastrukturą powodziową. Plany inwestycyjne zostały podzielone na regiony i jak to się mówi, każdy robi po swojemu.
Nie ma tym samym jednego organu z jednym planem, który wszystko by ze sobą spajał. W efekcie jedne regiony będą lepiej przygotowane na powódź, a inne gorzej, bo inwestują we własnym zakresie.
Ministerstwo Środowiska zapowiada, że do połowy przyszłego roku przygotuje zbiorcze plany, które są wymagane przez Komisję Europejską i dzięki temu uda się zachować fundusze. A co jeśli tak się nie stanie?
Najprawdopodobniej będziemy przygotowani na powódź tak, jak dotychczas, i to się nie zmieni aż do 2020 roku, kiedy uchwalone zostaną nowe fundusze na zarządzanie powodziowe. Do tego czasu będziemy się modlić, żeby nie spotkało nas to samo, co naszych sąsiadów.
Za: twojapogoda.pl
pg