Niższe kary za nielegalne wycinanie drzew i ułatwienia w uzyskaniu zezwoleń zakłada projekt założeń do zmiany ustawy o ochronie przyrody. Przykładowo za bezprawne wycięcie dębu o obwodzie 200 cm na terenie zabytkowym kara może spaść z 600 tys. zł do 100 tys. zł.
Według resortu środowiska obecne stawki są zbyt wysokie. Wiceminister środowiska, główny konserwator przyrody Janusz Zaleski uważa, że kary te są „niewspółmiernie wysokie, nie pełnią funkcji odstraszających, a jedynie mogą powodować opłakane w skutkach konsekwencje dla sprawców”. Niektóre kary dochodzą nawet do kilkunastu milionów złotych.
Otawski powiedział, że proponowane stawki opłat za uzyskanie zezwolenia na usunięcie drzewa oraz kar za nielegalne ich wycięcie będą „znacząco niższe niż obecnie i dostosowane do wartości drzewa oraz nakładów związanych z jego produkcją”. Przy czym – jak wyjaśnił – z opłat za zezwolenie na wycinkę drzewa wyłączone będą, tak jak dotychczas, osoby fizyczne. Opłaty dotyczą jedynie przedsiębiorstw.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami za bezprawne wycięcie dębu, buka czy graba o obwodzie 200 cm, położonego na terenach zabytkowych, uzdrowisk czy zieleni w miastach, trzeba zapłacić ok. 600 tys. zł. W przypadku pozostałych terenów jest to ok. 300 tys. zł. Po przyjęciu nowych rozwiązań kary spadłyby odpowiednio do ok. 100 tys. zł i 80 tys. zł.
Otawski poinformował, że w przypadku usuwania drzew obumarłych nie będzie wymagane – jak obecnie – zezwolenie wójta, burmistrza lub prezydenta. Wystarczy zgłoszenie do samorządu, wraz z materiałem fotograficznym. Jeżeli samorząd w ciągu 30 dni nie wyrazi sprzeciwu, to takie drzewo będzie można zlikwidować.
Nie będzie też potrzebne zezwolenie na wycinkę drzew należących do gatunków obcych, inwazyjnych. Chodzi o drzewa, które naturalnie u nas nie występują, ale zaadoptowały się w polskich warunkach klimatycznych, często wypierając rodzime gatunki. Są to m.in. czeremcha amerykańska, klon jesionolistny, dąb czerwony.
Za: PAP
pg