W kryzysie chodzi nie tylko o gaz i pieniądze, ale czasami też o banalne rzeczy, pisze „Die Welt” o zapowiedzianym przez Rosję zakazie importu jabłek z Polski.
„Im dłużej trwa konflikt między Zachodem a Rosją o wschodnią Ukrainę, tym bardziej widoczne stają się szkody kolateralne”, pisze niemiecki dziennik wskazując, że po zagrożeniu Rosji przez USA i UE dalszymi sankcjami, teraz Rosja wbija swoje szpileczki. I tak rosyjski urząd weterynaryjny i urząd ochrony roślin zakomunikowały, że jabłka z Polski nie będzie można wkrótce importować ani do Rosji, ani na Białoruś, ani do Kazachstanu.
„Podejrzany w rosyjskich decyzjach jest często moment ich podejmowania”, zwraca uwagę „Die Welt”. W 2005, gdy Polska była już w NATO i UE, Rosja zabroniła importu mięsa z Polski, przypomina dziennik. Kolejny przykład, to wino z Gruzji i Mołdawii, przez dziesięciolecia cieszące się ogromnym powodzeniem w Rosji. Kiedy obydwa kraje przyjęły kurs proeuropejski, po 2006 roku wino zniknęło z półek rosyjskich sklepów. „Dla dotknętych krajów, podejmowane przez Rosję kroki, są nader bolesne.
„Także USA i UE praktykują wywieranie nacisku politycznego poprzez stosowanie sankcji gospodarczych, choćby dlatego, żeby uniknąć konfrontacji militarnej”, pisze gazeta. W kryzysie ukraińskim Rosja została dotknięta już wielokrotnie, m.in. zakazem ekportu do UE produktów z Krymu. Już samo mówienie o sankcjach gospodarczych skutkuje gigantycznym odpływem kapitału z Rosji, podkreśla cytowana przez gazetę ekspertka Susan Steward. Decyzje o zachodnich inwestycjach w Rosji jeżeli nie zostały przesunięte, to całkowicie skreślone. W efekcie Bank Światowy już w końcu marca oczekiwał na ten rok odpływu kapitału z Rosji w wysokości 150 mld dolarów. Niedawne obniżenie ratingu Rosji przez agencję S&P może jeszcze bardziej przestraszyć inwestorów, konstatuje „Die Welt”.
Źródło: Deutsche Welle