Pod takim tytułem „Gazeta Wyborcza” z 7 kwietnia publikuje rozmowę red. Krystyny Naszkowskiej z wojewodą mazowieckim Jackiem Kozłowskim. Wiele miejsca w tym wywiadzie zajmują sprawy ogrodnictwa.
Wojewoda potwierdza dziennikarce, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej wkład rolnictwa do budżetu Mazowsza wzrósł z 11% do 20%. O 25% wzrosła na Mazowszu średnia wielkość gospodarstwa, a o 30% spadło zatrudnienie w nich. Mazowsze rozwinęło bądź umocniło swoją pozycję lidera w produkcji jabłek (70% polskich sadów rośnie w tym właśnie regionie), wiśni, papryki, pomidorów, pieczarek. Zamiast wieszczonej dość często katastrofy tego działu gospodarki jest więc znaczący postęp.
Rozwój ten jest możliwy z jednej strony dzięki funduszom pomocowym z UE – przykładem odbudowa i zwiększenie produkcji w „zagłębiu” paprykowym po kataklizmie pogodowym w 2010 r. Odbudowane i unowocześnione tunele dają produkcję papryki eksportowanej także na Węgry. Pieczarki z powiatu łosickiego stanowią 90% polskiej produkcji, a kupić je można od Lizbony po Moskwę.
Eksport na Wschód to druga noga, na której stoi mazowieckie rolnictwo. W tym kierunku głównie wysyła swoje owoce i warzywa wschodnia część kraju. Głównym odbiorcą jest oczywiście Rosja, której wymagania są często wyższe, niż odbiorców w UE. Przy tym służby rosyjskie potrafią być bardzo formalistyczne, co jest przejawem wywieranej na nie presji politycznej. Potrafią zakwestionować dokumenty z powodu błędu ortograficznego lub polskich liter (oficjalnie uznają tylko język angielski i rosyjski). Jesienią z powodu „ó”, „ż”, „ń” z granicy rosyjskiej zawróciło 80 TIR-ów. Trzeba szukać alternatywy dla tego rynku – może Chiny? Trwa tam teraz promocja polskich jabłek…
Niedługo może nas zaboleć konkurencja ze strony Ukrainy – mają bardzo dobre warunki klimatyczno-glebowe, produkcja tam rośnie. Na razie i jeszcze przez kilkanaście lat z przyczyn technologicznych nie są i nie będą zagrożeniem dla naszych grup producenckich, których na Mazowszu jest już około setki.
Za: wyborcza.biz.biznes
pg