– Sama produkcja rolna w Polsce to jest ponad 100 mld zł. Więc jeżeli nastąpił spadek produkcji rzędu 20-30 proc., a taki jest, straty w rolnictwie sięgają około 20-30 mld – zaznaczył prezes KRIR podczas konferencji prasowej w Warszawie. – Rząd mówi, że jest 1 mld zł strat, ale to dane tylko na podstawie szacunków komisji. Bardzo często rolnicy wątpili w jakąkolwiek pomoc i nie składali wniosków, zwłaszcza że wojewodowie nie powoływali tych komisji – mówił Szmulewicz.
Według niego tych strat na razie nie odnotuje się w budżecie, ale będą miały wpływ na przyszłe lata.
Szef Krajowej Rady Izb Rolniczych wyraził żal, że rząd nie ogłosił stanu klęski żywiołowej, gdyż jego zdaniem taka decyzja władz pomogłaby w uporządkowaniu przepisów odnoszących się do suszy i lepszej wycenie strat w rolnictwie.
Przypomniał, że susza w kraju pojawiała się stopniowo, na początku wojewodowie nie chcieli więc powoływać komisji szacujących straty, a potem szkody wyceniano tylko w konkretnych grupach roślin, więc rolnicy nie składali wniosków. Tymczasem pod koniec sierpnia okazało się, że można szacować „praktycznie wszystko”, także kukurydzę, chmiel, tytoń, buraki, czy trwałe użytki zielone.
– Dzisiaj Instytut (Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach) mówi, że mamy suszę prawie w całym kraju. W większości wyschły nam wszystkie rzeki, a rząd stwierdza, że nie ma potrzeby ogłaszania stanu klęski – mówił Szmulewicz.
Tłumaczył, że warunkiem otrzymania pomocy jest strata gospodarstwa przekraczająca 30 proc. dochodów. – Jeżeli rolnik miał niewyszacowane wcześniej zboża, bo uważał, że ma 20-30 proc., mógł mieć nawet i wyższą, ale sądził, że w całym gospodarstwie nie będzie miał takiej straty, nie zgłaszał się. I dzisiaj nie ma podstaw do uznania jego straty – podkreślił prezes.
Jego zdaniem wiele wątpliwości budzi także sposób pomocy rolnikom poszkodowanym przez suszę. Zauważył, że z rządowego wsparcia skorzystają głównie gospodarstwa, które prowadzą produkcję roślinną, gdyż straty są łatwe do wyliczenia, jeśli np. miały tylko zboża. Tymczasem – mówił – gospodarstwa, które realizują produkcję wielokierunkową, a zwłaszcza zwierzęcą, tej pomocy nie uzyskają, bo nie osiągną kwalifikującego je do pomocy poziomu strat 30 proc.
Zwrócił uwagę, że rząd zapowiedział możliwe wsparcie dla produkcji zwierzęcej ze środków unijnych. – Producenci bydła są w katastrofalnej sytuacji, bo produkcja pasz objętościowych notuje znaczny spadek z powodu suszy: w kukurydzy sięga 50 proc., a nawet więcej, w trwałych użytkach zielonych był pierwszy pokos, pozostałych już nie ma – mówił. Wskazał na niskie ceny skupu mleka, przy wysokich cenach pasz, a także duży ruch w sprzedaży bydła na wsi. – Zakłady, które zajmują się skupem i ubojem bydła podają, że ubój dwukrotnie wzrósł w porównaniu z miesiącami ubiegłego roku. Grozi to drastycznym spadkiem pogłowia zwierząt, zwłaszcza stada podstawowego krów, co wiąże się również ze spadkiem produkcji mleka – podkreślił.
Jego zdaniem susza może doprowadzić nawet do tego, że Polska stanie się importerem żywności. – Jeżeli nie będziemy w stanie odbudować produkcji, ta susza może wpłynąć na przyszłe lata – zauważył.
W czwartek szef MRiRW Marek Sawicki poinformował, że obecne szacunki strat przekraczają 1 mld zł. Uznał jednak, że są to wciąż szacunki wstępne.
Wnioski o pomoc będą przyjmowane do końca września, także do tego czasu będą pracowały komisje szacujące straty, więc dopiero wtedy będzie znana faktyczna wielkość strat. Zgodnie z rządowym programem pomocy rolnicy poszkodowani przez suszę, którzy ubezpieczyli się od co najmniej jednego ryzyka pogodowego, dostaną od 400 do 800 zł pomocy na hektar; gospodarstwa nieubezpieczone dostaną pomoc pomniejszoną o 50 proc.
Szacowanie strat w gospodarstwach trwa m.in. w województwie podlaskim. Przeprowadzono je dotąd w 5,5 tys. gospodarstw, największe szkody notowane są w północnej części województwa. – Będzie problem pasz na okres zimowy – mówił w piątek dziennikarzom Jerzy Leszczyński, członek zarządu województwa podlaskiego. Wpłynie to na hodowlę krów – 25 proc. produkcji mleka w kraju pochodzi właśnie z tego regionu. Komisje zajmujące się szacowaniem strat powołane zostały prawie we wszystkich podlaskich gminach. Jak poinformował Grzegorz Mikołajczyk, dyrektor Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Szepietowie, według danych z piątku ponad 13,5 tys. rolników w regionie (na 81 tys. zarejestrowanych) złożyło stosowne oświadczenia, by zgłosiła się do nich taka komisja.
Źródło: