Ruszyła nowa kampania promocyjna, która ma zachęcić Polaków do częstszego spożywania owoców i warzyw, w szczególności jabłek. Na ratunek polskim sadownikom ruszyły niemal wszystkie sieci handlowe.
– Nasze założenie jest takie aby rynek skonsumował jak najwięcej jabłek, chcemy przekonać do tego konsumentów. Akcja ma być realizowana także na rynkach eksportowych – zdradza nam Andrzej Faliński, organizator akcji i dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. Kampania jest kierowana głównie na rynek polski, ale polskie jabłka trafią także do Anglii i Czech. Na potrzeby kampanii stworzono logo „Jem, bo polskie”. Łączne środki przeznaczone na sfinansowanie kampanii szacowane są na ok. 20 mln złotych.
Czy akcja rozwiąże problem ogromnej nadpodaży jabłek? I czy supermarkety faktycznie chcą pomóc w przetrwaniu sadownikom. Spytaliśmy o to szefa Związku Sadowników RP posła Mirosława Maliszewskiego. – Popieramy każdą taką inicjatywę, pod warunkiem, że nie uderza ona w nasze interesy i nie idzie za tym głęboka obniżka cen – powiedział.
A jak jest w przypadku tej akcji ? – Niestety widzimy w ofertach wielu sieci poziom cen poniżej 1 zł za kilogram, a to nie jest tylko poniżej kosztów produkcji, ale jest to też poniżej progu jakiegoś buntu społecznego. Chcemy aby te ceny poszły w górę – podsumowuje poseł Maliszewski.
Dla unaocznienia obecnej tragicznej sytuacji na rynku, warto tu wspomnieć o sytuacji z zeszłego tygodnia, kiedy poseł Mirosław Maliszewski wraz z polską misją handlową wybrał się do Indii. Miał tam przekonywać do importu polskich jabłek. Kiedy już na miejscu zaproponował przedsiębiorcom cenę, ci przedstawili mu gazetkę jednego z supermarketów biorących udział w akcji „Jem, bo Polskie”. Podana kwota 85 groszy, uniemożliwiła dogadanie się z kontrahentami.
Za: TVR
pg
pg