Jabłka do Azji. Ile zarobi na tym sadownik?

Eksporterzy zdradzają, jak naprawdę wygląda sprzedaż polskich jabłek do Azji oraz mówią ile zapłacą sadownikowi za jabłka pożądane na tamtejszych rynkach.
W jednej z niezliczonych anegdot o Napoleonie Bonaparte jest o tym, jak to Francuz zaczął rugać witającą go delegację jakieś zdobytego (wróć: wyzwolonego)  przez jego armie miasta, że nie został powitany honorową salwą artyleryjską, na co skonfundowany burmistrz miał wyjąkać: „przed wszystkim, sire, nie mamy armat…”. – A…, no to za dalsze wyjaśnienia dziękuję – udobruchał się cesarz. W debacie o eksporcie na dalekie rynki i cenach jabłek, jaka miała miejsce podczas 26. Spotkania Sadowniczego Sandomierz 2017 przewijał się identyczny motyw: przede wszystkim – nie mamy jabłek.

Pytania do debaty, w której uczestniczyli szefowie organizacji producenckich Zbigniew Chołyk (Stryjno Sad), Janusz Stasiak (San Export Group) i Waldemar Żółcik (Unia Owocowa) zbierał od swoich czytelników portal ogrodinfo.pl. Debata została podzielona na trzy bloki tematyczne – eksport, ceny i zatrudnianie pracowników do prac sezonowych. O tym ostatnim zagadnieniu już na naszych łamach było – zainteresowanych odsyłamy tutaj – wróćmy więc do naszych szans na nowych i dalekich rynkach.

Pierwszy wątek, jaki interesował naszych internautów to relacja aktualnych rezultatów handlu na tych rynkach do częstych i optymistycznych zapowiedzi, jakie przewijały się jesienią ubiegłego roku w naszych mediach. 

 
Waldemar Żółcik potwierdził uspokojenie nastrojów: „poszły pierwsze próby, chodziło o możliwości oceny polskich jabłek, a nie o realny eksport. Przecież to był majstersztyk, uwinęliśmy się z formalnościami w trzy lata! Chiny żywo interesują się importem naszych jabłek. I jeśli sami tego nie zepsujemy, to wszystko będzie dobrze. Przestrzegam przed wysyłką na rynki Azji takich jabłek, jak do Rosji. Poszły takie do Wietnamu, co otarło się o skandal. W Unii Owocowej postanowiliśmy już jesienią, że będziemy starali się dostarczać nasze jabłka w optymalnym dla nich okresie – kiedy nie będą zmuszone do konkurowania ze znanymi na tych rynkach, historycznymi dostawcami z półkuli południowej. A więc powinny docierać do Chin od września do stycznia”. 
 
Uściślając kwestię, co z tego eksportu może mieć sadownik, stwierdził: jabłka w globalnym handlu mają standard – średnica powyżej 75 mm, jędrność około 4,9 kG/cm2, cena 0,20-0,25 centów. I koniec. Nic tu nie zmienimy. Jako wchodzący na ten rynek pewnie będziemy musieli dać klientom jakiś cenowy bonus. Jednak nie powinno być problemów z uzyskaniem przez sadownika ceny na poziomie 1,2-1,3 zł/kg. 

 

Z tym poglądem zgodził się Z. Chołyk: w Stryjno Sadzie płacimy za jędrność – w obrębie jednej odmiany i w tej samej klasie wielkości różnice w zależności od jędrności sięgają kilkudziesięciu groszy. Jabłka na eksport do Azji muszą mieć 6,0 kG/cm2, płacimy za nie 1,2 zł/kg. Te na rynek krajowy mogą mieć 4,5-5,2 kG/cm2, ale sadownik dostaje za nie 0,8 zł/kg. Tak więc jakość przede wszystkim, dlatego w tym roku z certyfikacji wycofali niektórzy sadownicy i obiekty, wcześniej zgłaszający chęć eksportu do Chin – mieliśmy też w regionie grady, ludzie nieco się wystraszyli wysokich wymagań chińskiej inspekcji fitosanitarnej.
 
Podsumowując potencjał lubelskich sadów, prezes Chołyk stwierdził: z tego, co ma do dyspozycji nasza grupa i całe lubelskie zrzeszenie grup, tylko kilka procent jabłek nadaje się na daleki eksport. Podobnie sytuacja wyglądała na Sandomierszczyźnie – J. Stasiak ocenił, że bieżący sezon jest okresem próbnych wysyłek. Wysłane w listopadzie owoce dotarły do odbiorców, zostały zapłacone, w większości przypadków wszystko jest, jak miało być. Były jednak wpadki – najprawdopodobniej spedytor wyłączył w kontenerach chłodzenie. Jak sprawdziliśmy, w kilku przypadkach jabłka zamiast około +1˚C miały do 15˚C. Importerów takie przesyłki zniechęcają – przede wszystkim są to dla nas straty wizerunkowe. Jesienią tu też część sadowników wycofała się z certyfikacji pod chiński rynek – za sprawą restrykcyjnie przestrzeganych norm jakości, a głównie jędrności jabłek.  Jest jednak uzasadniona nadzieja, że na rynki Chin czy Wietnamu uda się wejść z handlowymi ilościami. W bieżącym sezonie Sandomierszczyzna wyśle do Chin do lipca 20-30 kontenerów (około 400 t). Do Wietnamu trafi około 200 ton jabłek. W przyszłym roku realne będzie przygotowanie około 20 tysięcy ton owoców. 
 
Waldemar Żółcik uzupełnił te plany o jeden jeszcze istotny szczegół – o eksporcie na dalekie rynki trzeba pomyśleć już wiosną i pod tym katem prowadzić sad przez cały sezon. Decyzja jesienią, po zbiorach jest spóźniona. 
 
pg

(fot. 1 – Piotr Grel, fot. 2 – Dorota Łabanowska – Bury) 

Related Posts

None found

Poprzedni artykułGoździki – drgnięcie w górę
Następny artykułNowela ustawy o podatku rolnym – do komisji

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.