Szmulewicz na poniedziałkowej konferencji prasowej zaapelował także do konsumentów, żeby ze względu na trudny rok dla polskiej gospodarki żywnościowej, wybierali rodzime produkty, bo – jak argumentował – to pozwoli na przetrwanie „wojny gospodarczej”, jaką wywołała Rosja. Jego zdaniem „całe społeczeństwo musi się zmobilizować, żeby pomóc grupie, która najbardziej na tym cierpi – rolnikom i przetwórcom rolno-spożywczym”. Np. można ograniczyć jedzenie owoców cytrusowych czy niektóry wędlin czy serów – proponował.
Dotychczas największe straty przez embargo ponieśli producenci papryki, kapusty pekińskiej, śliwek czy gruszek, bowiem te produkty wysyłane były do Rosji bez przetworzenia, a trudno jest je przechować. Kolejny cios dotknie producentów jabłek; na rosyjski rynek trafiało ok. 45 proc. produkcji tych owoców. Zdaniem szefa Izb problem nasili się w kolejnych miesiącach, bowiem zbiory jabłek dopiero się zaczęły.
Jak wskazywał, trzeba zarazem pamiętać, że głównym odbiorcą polskich warzyw i owoców jest rynek krajowy. Sprzedawane jest na nim ok. 90 proc. produkcji i to od niego w dużej mierze będzie zależy kondycja finansowa rolników. Szmulewicz prosił zatem, aby sieci handlowe i inne tego typu placówki nie wykorzystywały kłopotów rolników i nie zaniżały cen.
W 2013 r. wartość eksportowanej żywności do Rosji wyniosła ok. 1 mld euro, podczas gdy cały eksport rolno-spożywczy ukształtował się na poziomie 20 mld euro.
Źródło: