Globalizacja na rynku jabłek

Zmiany w handlu jabłkami na świecie były tematem kongresu, który towarzyszył ubiegłorocznej wystawie Interpoma zorganizowanej 9–11 listopada w Bolzano we Włoszech. Z kongresowych prezentacji można wysnuć wniosek, że producenci jabłek — niezależnie od kontynentu, na którym działają — muszą dzisiaj przyglądać się sytuacji na całym świecie. W Unii Europejskiej popyt na jabłka trudno będzie bowiem zwiększyć i, aby zagospodarować produkowane owoce, trzeba myśleć o nowych rynkach zbytu lub o "odświeżeniu" wizerunku jabłek w oczach młodszych nabywców. Poniżej przedstawiam niektóre z tematów poruszanych w Bolzano.

„Potrzeba strategii Einsteina”

Tak odniósł się do problemu konieczności dostosowania się producentów do wymagań rynku dr Desmond O'Rourke prezes amerykańskiej firmy Belrose Inc. Według tego prelegenta, sadownicy i firmy, które działają dzisiaj na świecie, zmagają się z czterema podstawowymi problemami:

  • podażą jabłek większą od popytu,
  • dużą ofertą owoców konkurujących z jabłkami,
  • dużymi wymaganiami konsumentów w aspekcie bezpieczeństwa owoców dla zdrowia,
  • rosnącymi wymaganiami sieci handlowych, stających się podstawowym kanałem zbytu jabłek.

Operatorzy rynku — próbując sprostać tym problemom — zwiększają koszty prowadzenia działalności, co doprowadza do stopniowej utraty kapitału i, w konsekwencji, uniemożliwia prowadzenie działalności. Sadownicy i firmy zajmujące się produkcją i handlem jabłkami próbują zaradzić tym problemom podejmując różne działania.

„Strategia Schwarzeneggera”, czyli zlikwiduj swoje problemy za pomocą siły

. W praktyce polega na redukowaniu kosztów, a więc np. zwiększaniu powierzchni sadów, sortowni, pakowni i operacji handlowych, wprowadzaniu najnowszych technologii uprawy (większe zagęszczenie drzew, stosowanie osłon przeciwgradowych, itp.) oraz integracji. Ta ostatnia dotyczy powiązania produkcji jabłek z ich przygotowaniem do handlu oraz z marketingiem. Wadą tej strategii jest potrzeba zatrudniania dobrych menedżerów (ich praca sporo kosztuje) oraz fakt, że jeden słaby punkt oddziałuje na inne.

„Strategia Kissingera”

(amerykański dyplomata, laureat Nagrody Nobla) polega na wierze w alianse, czyli na sprzymierzaniu się z innymi firmami działającymi na rynku krajowym i międzynarodowym (np. z dostawcami informacji o zagrożeniu przez przymrozki lub choroby i szkodniki roślin, albo z grupami marketingowymi). Wadą tej strategii jest konieczność ponoszenia opłat za członkostwo w różnych organizacjach oraz większa — ze względu na odmienność interesów — możliwość nieporozumień.

„Strategia Madonny”

(amerykańska piosenkarka) polega na odkryciu nowego produktu w już istniejącym. W przypadku jabłek może to być produkcja odmian klubowych (np. Pink Lady®, Cameo®, Rubens®), „zarządzanie” odmianami (np. nowozelandzka organizacja ENZA kontroluje liczbę sadzonych drzew odmiany Jazz®, ilość owoców wprowadzanych na rynek, ich jakość oraz decyduje o metodach promocji) czy ubieganie się o ochronę produktu na rynku. Ten ostatni sposób może polegać na wprowadzaniu Chronionego Oznaczenia Geograficznego (czyt. też HO 12/2003) lub Chronionej Nazwy Pochodzenia (np. jabłka z Południowego Tyrolu — fot. 1) albo — wzorem win — apelacji (znakiem AOC opatrywane są np. etykiety na opakowaniach jabłek odmiany 'Golden Delicious' z francuskiego regionu Limousin). Jeżeli planuje się wykorzystanie „strategii Madonny”, trzeba najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie będą koszty wprowadzenia wymienionych działań i czy ich poniesienie zwiększy zyski ze sprzedaży owoców.

Fot. 1. Jabłka z Południowego Tyrolu chronione są od początku 2006 r.
ze względu na Chronione Oznaczenie Geograficzne

„Strategia Bono”

(irlandzki muzyk nominowany do pokojowej Nagrody Nobla) polega na wierze w to, że użycie cudzych pieniędzy pozwoli rozwiązać problem. W przypadku jabłek strategia ta polega na poszukiwaniu sponsorów, którzy przekonają konsumentów, że warto kupować więcej tych owoców. W UE takim „sponsorem” może być Komisja Europejska, która przydziela fundusze na promocje produktów rolno-spożywczych. Nabywcom jabłek należy uświadamiać, że te owoce korzystnie wpływają na zdrowie ludzi, że produkcja jabłek nie szkodzi środowisku naturalnemu (jak np. uprawa owoców tropikalnych na plantacjach tworzonych na terenach po wyrębie lasów). Problem w przypadku tej strategii stanowi niedostatek wiedzy o skuteczności takich argumentów i ich wpływie na konsumenta, brak funduszy na działania ogólnoświatowe, rywalizacja pomiędzy krajami-producentami jabłek oraz małe zainteresowanie państw o największej liczbie mieszkańców (Indii czy Chin). Trzeba też pamiętać, że nawet pokonanie tych kłopotów nie pomoże, jeżeli jabłka oferowanych odmian nie będą spełniać oczekiwań nabywców.

Wszystkie przedstawione strategie mają — według dr. O'Rourke — wady i zalety, dlatego najlepsze byłoby połączenie pozytywnych elementów tych działań i stworzenie „strategii Einsteina”. Musi ona zawierać rozwiązanie problemów, na które producenci jabłek rzadko lub prawie wcale nie zwracają uwagi. Należy do nich zaliczyć przede wszystkim starzenie się społeczeństwa w krajach, w których nabywców stać na kupowanie jabłek, zmniejszanie się gospodarstw domowych (potrzebne będą mniejsze opakowania), presję czasu (w bogatych krajach rynek produktów konwencjonalnych przeżywa stagnację, a bardzo szybko zdobywają uznanie nabywców produkty wstępnie przygotowane, np. jabłka umyte i pokrojone — fot. 2). Nie można także wierzyć, że uda się zwiększyć sprzedaż jabłek na dotychczasowych rynkach, dlatego trzeba szukać nowych. Niezbędna jest również międzynarodowa współpraca (np. w organizacji WAPA skupiającej kraje-producentów jabłek i gruszek), aby podjąć badania rynkowe. Trzeba bowiem wiedzieć, dlaczego nabywcy owoców wybierają jabłka, czym ich przekonać, żeby kupowali więcej, oraz czego oczekują od jabłek w przyszłości.

Fot. 2. W najbliższych latach szybko będzie się rozwijał rynek  produktów „wygodnych” w użyciu (tu: myte i krojone jabłka)

Coraz trudniej w Europie

Zdaniem dr. Wilhelma Ellingera reprezentującego niemiecką organizację ZMP (Zentrale Markt- und Preisberichtstelle) zajmującą się badaniem rynku artykułów spożywczych, w Europie obniża się spożycie jabłek, co pociąga za sobą zmniejszanie się nie tylko ich produkcji, ale także importu. Statystyczny mieszkaniec „starej” UE zjadał rocznie średnio 21,8 kg tych owoców w 2000 roku i 18,4 kg w 2005 r. Nie we wszystkich krajach spadek ten jest skorelowany z obniżeniem spożycia owoców łącznie, np. w Austrii, Belgii, Holandii i Wielkiej Brytanii ten ostatni parametr się zwiększa, ale za jego wzrost nie odpowiadają, niestety, jabłka. Więcej jabłek zjadają w ostatnich latach tylko Francuzi i Hiszpanie. Import tych owoców do UE-15 rósł szybko w latach 1999–2004 (z mniej więcej 25 tys. ton do 520 tys. ton rocznie), ale w 2005 r. zatrzymał się na tym samym poziomie, co rok wcześniej, a w 2006 r. będzie prawdopodobnie (po podliczeniu danych) kilkakrotnie niższy niż w 2005 r.

Według dr. Ellingera, zwycięzcami w rankingu odmian na rynku „starych” krajów Wspólnoty są 'Elstar', 'Gala' i 'Braeburn', a największymi przegranymi — 'Golden Delicious', 'Granny Smith', 'Koksa Pomarańczowa' oraz 'Boskoop'. W przypadku najpopularniejszych odmian tendencje są jednak różne w poszczególnych krajach. Nabywcy w Niemczech wybierali w 2005 r. — w kolejności — owoce takich odmian, jak: Jonagoldy (około 17%), 'Elstar' (17%), 'Braeburn' (15%), 'Gala' (12%), 'Golden Delicious' (7%) i 'Idared' (4%). Inaczej wyglądał ranking w Holandii — 'Elstar' (40%), Jonagoldy (20%), 'Granny Smith' i 'Golden Delicious' (po mniej więcej 7%), 'Gala', 'Boskoop' i 'Braeburn' (po 5%), 'Fuji' (3%). We Francji podobną listę otwiera 'Golden Delicious' (ok. 28%), a za nim plasują się 'Gala' (20%), Jonagoldy (7%), 'Elstar' (5%) i 'Braeburn (2,5%).

Młodzi Europejczycy kupują dużo mniej jabłek niż starsi. Czy zatem będą jeść więcej tych owoców, gdy się zestarzeją? Dr Ellinger twierdzi, że raczej nie, gdyż przyzwyczają się wcześniej do kupowania innych owoców. Aby zapobiec tej niekorzystnej sytuacji, już dzisiaj trzeba więc dać tym młodym konsumentom jabłka, które ich zainteresują. O tym pamiętają już niektóre organizacje producentów, adresujące swoją ofertę owoców nowych odmian (np. Kanzi® i Greenstar® — fot. 3) właśnie do młodego pokolenia.

Fot. 3. Jabłka trzeba promować przede wszystkim wśród młodego pokolenia
(tutaj reklamy owoców Kanzi® i Greenstar®)

Ceny będą coraz niższe

Rudolf Deitert reprezentujący firmę Gfk, która zajmuje się dostarczaniem informacji biznesowych uzyskanych na podstawie badań rynku w 28 krajach Europy, zwrócił uwagę na szybki rozwój sieci sklepów dyskontowych na naszym kontynencie. Wbrew pozorom, powierzchnia supermarketów w UE ulega zmniejszeniu, w przeciwieństwie do sklepów dyskontowych, które mają nie tylko coraz większą powierzchnię, ale także liczbę placówek oraz obroty handlowe. Na przykład w 2005 r. udział „dyskontów” (np. Aldi, Lidl, Plus) w handlu artykułami spożywczymi wynosił: w Niemczech — 35,6%, w Portugalii — 22,9%, w Hiszpanii i Belgii — po 16,6%, w Austrii — 15,9%, w Holandii — 15%, a we Francji — 13,3%. Obroty sieci Aldi wzrosły z 11,7 mln euro w 1996 r. do 32,58 mln euro w 2004 r. W 2003 r. udział tej sieci w handlu produktami spożywczymi w Polsce szacowano na 0,9%, a w 2005 r. — na 2,6% (w Czechach odpowiednio 1,5% i 6,7%, a na Słowacji — 0% i 7,2%). Dla sieci dyskontowych najważniejsze były zawsze niskie ceny, ale obecnie także jakość i świeżość produktów. Z tego powodu sklepy dyskontowe zwiększają udział sprzedaży świeżych owoców i warzyw, a niektóre oferują te produkty także w wersji ekologicznej.

Średnie ceny detaliczne i udział jabłek w sprzedaży owoców w wybranych krajach
w latach 2003–2005

Zakupy w sieciach dyskontowych chwalą sobie nabywcy, natomiast dostawcy mogą tam uzyskać ceny niższe niż w supermarketach, choć w przypadku tych pierwszych placówek jakość owoców może być jeszcze gorsza. Rudolf Deitert przedstawił też, jak zmieniają się ceny jabłek, a także udział jabłek w sprzedaży owoców w kilku krajach UE (tabela).

Nowe rynki zbytu

Według większości prelegentów, najbardziej chłonnym odbiorcą jabłek będzie nadal Rosja, ale w niedalekiej przyszłości dołączą do niej Chiny i Indie. W tych trzech krajach żyje bowiem prawie 40% mieszkańców naszej planety. Według Klausa Schwarza dziennikarza z niemieckiego magazynu LP-International (zajmującego się problematyką handlu), te trzy kraje zajmują obecnie pod względem wielkości obrotów na rynku artykułów spożywczych, odpowiednio, 10., 3., i 7. miejsce, ale w 2010 r. — Chiny utrzymają 3. pozycję, Indie przejdą na 4., a Rosja — na 9. W tym samym okresie obroty wspomnianymi produktami wzrosną w Rosji z 130 mld $ do 170 mld $, w Chinach — z 346 mld $ do 489 mld $, a w Indiach — z 221 mld $ do 307 mld $.

Większość światowych firm zajmujących się produkcją i handlem jabłkami już funkcjonuje na rynku rosyjskim, na którym siła nabywcza mieszkańców jest obecnie wyższa niż w Indiach oraz w Chinach, a sieci supermarketów szybko powiększają liczbę placówek (według K. Schwarza, liderem w handlu w Rosji jest sieć Pieriekrostok). Supermarkety powstają też bardzo szybko w Chinach — działają tam m.in. Carrefour, Wallmart, Tesco, Metro, a powoli — wchodzą na ten rynek także sklepy dyskontowe. W tym kraju przybywa klasy średniej, a bogatsi mieszkańcy są już „znudzeni” jabłkami 'Fuji', które dominują w chińskich sadach. Nieco gorzej wygląda sytuacja handlu w Indiach, w których — ze względu na przepisy prawne — nie ma jeszcze placówek sieci znanych w Europie (z wyjątkiem Metro). Warto jednak pamiętać o innych, np. sieciach Shoprite, Dairyfarm czy Pantaloon. W Indiach i Chinach ogromne problemy wciąż sprawia logistyka (kiepska sieć dróg), ci którzy pierwsi wejdą na te rynki z europejskimi jabłkami (wciąż uznawanymi tam za owoce egzotyczne), mają jednak największe szanse na sukces.

Na przeszkodzie w handlu z krajami azjatyckimi oraz z USA stoją też bariery fitosanitarne oraz celne, o których mówił Alessandro Dalpiaz z włoskiej organizacji ASSOMELA, skupiającej największych poducentów jabłek w tym kraju. Na przykład Amerykanie chronią swój rynek przed jabłkami z Europy zasłaniając się obecnością na naszym konynencie chorób i szkodników jabłoni nieznanych w USA. Okazuje się jednak, że to w Ameryce Połnocnej jest więcej patogenów nieznanych w Europie. Europejskie jabłka prawie nie docierają także do Chin, choć kraj ten importuje te owoce z USA, Nowej Zelandii oraz z Chile. Chińczycy kontrolują bowiem dokładnie każdą plantację, z której jabłka mają trafić do ich kraju (pierwsze jabłka z UE dotrą wkrótce do Chin z Francji). Czy nie powinniśmy więc chronić unijnego rynku, podobnie jak robią to Amerykanie, a także wzorować się np. na krajach północnej Afryki stosujących wysokie cła na te owoce? — pytał A. Dalpiaz. Średnie cło na jabłka (stawki zależą od pory roku) wynosi np. w Egipcie — 40%, w Maroku — 52%, a w Tunezji — 230%.

Related Posts

None found

Poprzedni artykułWarzywa od trzech pokoleń
Następny artykułROLNICTWO EKOLOGICZNE BEZ NADZORU

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.