Projektowana ustawa o ustroju rolnym wprowadza zbyt daleko idące ograniczenia - o wszystkim ostatecznie zdecydują urzędnicy, oni będą decydować o transakcjach ziemią; ta sytuacja przypomina trochę ręczne sterowanie - mówi PAP dr Barbara Karwat-Woźniak.Ponadto, jej zdaniem, "ustawa w dużej mierze zamyka zawód rolnika na ludzi z zewnątrz, jeśli wejdzie w życie w takim kształcie, może stworzyć swego rodzaju "korporację" dla osób, które chcą prowadzić działalność rolniczą".
„Jeśli ustawa w tym kształcie wejdzie w życie, to uprawnieni urzędnicy Agencji Nieruchomości Rolnych będą mogli decydować o każdej transakcji dotyczącej nieruchomości rolnych, a ich decyzje mogą być obarczone dużą dozą uznaniowości, czy daną ziemię może ktoś kupić” – uważa Karwat-Woźniak, ekspertka z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w Warszawie.
Jak mówiła, obecnie obowiązują regulacje dające Agencji prawo pierwokupu w uzasadnionych przypadkach. „W ubiegłym roku nabyła kilkanaście tysięcy hektarów. Na mocy nowej ustawy to dotyczyć będzie praktycznie każdej transakcji” – wskazała. „Oczywiście, pewne regulacje w rolnictwie są niezbędne, ale skoro mamy wolny rynek, to nie można za daleko ingerować w prawa własności. Dlatego, według mnie, te ograniczenia do każdego kawałka ziemi są zbyt daleko idące” – dodała.
Zwróciła też uwagę, że nadmierna koncentracja użytków rolnych w Polsce, poza nielicznymi przypadkami, które już się wydarzyły, zbytnio nam nie grozi przy tak rozproszonej strukturze obszarowej. „Polski ustawodawca chce, by podstawą naszego rolnictwa były gospodarstwa do 300 ha. Skoro tak, to można ten cel osiągać inaczej niż przez uznaniowość i arbitralność państwa, i urzędników. Można na przykład zastosować rozwiązania podatkowe, które zniechęcać będą do nadmiernej koncentracji gruntów. Albo za pomocą systemu dopłat bezpośrednich, kredytów wspierać pożądaną z punktu widzenia polskiego ustroju rolnego strukturę obszarową” – argumentowała ekspertka.
„Kto da gwarancję, że rolnik, który nabędzie ziemię rolną, a ustawa ta ma dać pierwszeństwo polskim rolnikom, nie nabywa jej po to, by ją przekształcić na cele nierolnicze, odsprzedać z zyskiem w przyszłości (również na cele nierolnicze)? Zapisany w projekcie 5-letni okres, przez który nie można zbywać ziemi, to dobry pomysł. Ale poza tym jednym jasnym kryterium, nie ma innych. O wszystkim ostatecznie zdecydują urzędnicy, oni będą decydować o transakcjach ziemią. Ta sytuacja przypomina trochę ręczne sterowanie” – stwierdziła dr Karwat-Woźniak.
Jak przyznała, „państwo oczywiście powinno czuwać nad pewnymi regulacjami”. „Ale zbyt daleko idąca interwencja może okazać się też szkodliwa. Procesy rozwojowe w polskim rolnictwie muszą postępować i w dużej mierze będą postępowały ku koncentracji środków produkcji i specjalizacji. Podstawą koncentracji środków produkcji jest ziemia. Ziemię trzeba chronić, ale tak, by nie zapobiegać prorozwojowym zmianom. Owszem, polskie rolnictwo obecnie jest konkurencyjne, ale to dzięki niskim cenom. Na dłuższą metę, by pozostać na światowych rynkach, i by polska gospodarka miała z tego jeszcze większe korzyści, musi się pod każdym względem unowocześnić. Bez koncentracji i specjalizacji będzie to niemożliwe. A obawiam się, że zbyt daleka ingerencja państwa na rynku ziemi, może zakłócić ten proces” – podkreśliła Barbara Karwat-Woźniak.
Jak mówiła, ustawa ma zapobiegać także spekulacji gruntami i pomagać w odróżnianiu gruntów, które powinny służyć do produkcji rolniczej. Według niej nie odpowiada jednak precyzyjnie na pytanie, do jakiej klasy grunty powinny podlegać szczególnej ochronie. „Czy naprawdę musimy chronić nawet grunty rolnicze V i VI klasy? Produkcja na tak złej jakości gruntach jest bardzo kosztowna. Poza tym, zwróćmy uwagę, że w Polsce są sądy, prokuratury, urzędy skarbowe, policja, inne instytucje, które mają stać na straży przestrzegania prawa. To one w pierwszej kolejności powinny zapobiegać i ścigać przestępstwa, i nadużycia. Jeżeli słyszymy, że jest problem, że obcokrajowcy skupują ziemię w Polsce, jeżeli duże korporacje skupują ziemię przez podstawione osoby, to pytam się, gdzie są urzędy skarbowe i inne uprawnione organy? A jeśli to nie wystarcza, można przecież w Polsce jeszcze bardziej zaostrzyć przepisy, tak by droga do odrolnienia była jak najdłuższa. Nie musimy wszystkiego załatwiać jedną ustawą o ustroju rolnym i zostawiać wszystkiego do arbitralnych urzędniczych decyzji” – podsumowała ekspertka.
za: