Panel poświęcony branży sadowniczej poprowadził Witold Boguta, prezes zarządu Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw. Do udziału w panelu zaproszeni zostali: Zbigniew Chołyk, prezes zarządu LubApple; prof. dr hab. Małgorzata Korbin, dyrektor Instytutu Ogrodnictwa; Robert Kremser, dyrektor ds. rozwoju w Bisnode Polska Sp. z o.o.; prof. Eberhard Makosz, prezes zarządu Towarzystwa Rozwoju Sadów Karłowych; Mirosław Maliszewski, poseł na Sejm RP, zastępca przewodniczącego Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, prezes zarządu Związku Sadowników RP; Julian Pawlak, prezes zarządu Krajowej Unii Producentów Soków; Kazimierz Porębski, zastępca dyrektora Departamentu Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich, Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego; dr inż. Tomasz Zieliński, prezes zarządu Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego.
Mimo iż zakładano omówienie wielu problemów, z jakimi obecnie muszą zmierzyć się polscy producenci, przetwórcy i eksporterzy owoców – ze względu na ograniczenia czasowe udało się tylko porozmawiać o szansie utrzymania przez Polskę wiodącej pozycji w produkcji owoców miękkich i warzyw.
Jak zaznaczyła prof. M. Korbin, jesteśmy liderem w produkcji owoców wielu gatunków sadowniczych i mamy szansę na utrzymanie tej pozycji. Należy jednak zastanowić się nad tym, co jest najważniejsze w tym momencie – ilość czy jakość produktu. – To, że jesteśmy liderem, zawdzięczamy taniej sile roboczej. To jednak niedługo się skończy. Dlatego powinniśmy zwrócić uwagę na innowacyjność, mechanizację oraz zmianę sytemu produkcji. Obecnie ważne jest też zapewnienie dostępu do nowych rynków, ale aby na nich zaistnieć, musimy oferować produkty wysokiej jakości i bezpieczne dla konsumenta – powiedziała prof. M. Korbin.
– Uważam, że na pytanie, czy mamy szansę utrzymania przez Polskę wiodącej pozycji w produkcji owoców i warzyw, należy bez namysłu odpowiedzieć – tak. W ostatnich latach tak duże środki finansowe zostały zaangażowane w rozwój gospodarstw sadowniczych, grup, a także konsorcjów, że nie mamy innego wyjścia. Musimy zrobić wszystko, aby tę pozycję utrzymać – powiedział Zbigniew Chołyk. Zaznaczył jednak, że w przypadku producentów jabłek mijający sezon trudno zaliczyć do udanych. Embargo znacznie ograniczyło możliwości eksportu naszych owoców. Dlatego w perspektywie kolejnych lat musimy poprawić ich jakość, a także wprowadzić zmiany w dobrze odmian, aby zdobyć nowe rynki. Obecnie należy sprostać nie tylko normom unijnym, ale przede wszystkim oczekiwaniom i wymaganiom stawianym przez nowych odbiorców owoców. Nadal istotną kwestią pozostaje też organizowanie się producentów. Bez tego – jak zaznaczył Z. Chołyk – trudno będzie sprostać wyzwaniom, jakie stoją przed nami. Produkcja owoców powinna być nastawiona na jakość. Niekontrolowany wzrost nasadzeń niektórych gatunków sadowniczych bez uwzględnienia potrzeb nowych odbiorców może bowiem mieć negatywne skutki dla branży.
Według M. Maliszewskiego mamy szansę na utrzymanie dotychczasowej pozycji w produkcji owoców. – Obecnie produkujemy 4 mln ton tych owoców i jakoś je sprzedajemy, więc jak będziemy produkować ich 5 mln ton, to też je jakoś sprzedamy. Cały problem w tym, aby „jakoś” oznaczało zysk dla tych, którzy te owoce produkują. Aby produkcja jabłek (podobnie jak i innych owoców) była stabilna – na światowym rynku musiałby pojawić się dostawca, który oferowałby je takiej samej jakości (a nawet i lepszej) i to taniej niż my. Wówczas spadłaby dochodowość naszych producentów i spadłoby zainteresowanie zakładaniem nowych nasadzeń. Jeżeli uda nam się utrzymać niskie koszty produkcji (z naciskiem na koszty robocizny), będziemy konkurencyjni w stosunku do naszych największych partnerów, wtedy produkcja będzie rosła, podobnie jak możliwości sprzedaży. Jeśli odbiorca chce, aby zapewnić identyfikowalność produktu (wskazać, z którego sadu pochodzą jabłka w danym opakowaniu), musimy temu sprostać, aby można było myśleć o dłuższej współpracy – zaznaczył M. Maliszewski.
– Dość szybko osiągnęliśmy wysoką produkcję jabłek. W żadnym innym kraju nie wzrosła ona w tak szybkim tempie. Ta produkcja może być i wyższa, ale pod warunkiem, że będziemy mieli gdzie te jabłka sprzedać. Aby tak się stało, należy zadbać o ich jakość. Udział owoców wysokiej jakości w produkcji jabłek deserowych stanowi dopiero około 50%. A gdybyśmy chcieli z owoców deserowych przygotować towar na nowe, najbardziej wymagające rynki, to wymagania te spełni zaledwie około 20% owoców (dla porównania w Tyrolu Południowym 80%) – informował prof. E. Makosz.
Według profesora Makosza mamy wiele jeszcze do zrobienia. Dotychczas łatwo można było sprzedać jabłka do Rosji. To uśpiło czujność naszych sadowników, potrzebę rozwoju i inwestowania nie tylko w ilość, lecz przede wszystkim w jakość. Zmianie musi też ulec struktura odmianowa – na całym świecie dominują jabłka jednokolorowe, w Polsce – dwukolorowe. Jest to też spore wyzwanie dla rodzimego szkółkarstwa, ale – jak zaznaczył E. Makosz – szkółkarze szybko dostosują swoją produkcję do oczekiwań rynku. Ponadto co roku importujemy 1,5–2 mln drzewek z zachodniej Europy.
Według prof. Makosza naszym głównym rynkiem zbytu owoców będzie nadal Europa (90% eksportu jabłek). Dobrze, jeśli 10% jabłek uda się nam zagospodarować na nowych, pozaeuropejskich rynkach. – Szczególną uwagę należy zwrócić na rozwój sadownictwa we wschodniej Europie. Od 15 lat polscy szkółkarze eksportują tam drzewka, co roku około 2,5 mln sztuk. Przecież kiedyś (nawet jeśli tylko cześć z nich przeżyje) zaczną one owocować. Będzie to odczuwalna produkcja w tej części Europy – mówił Profesor. Produkcja jabłek w Polsce będzie opłacalna tylko wtedy, gdy plon wyniesie 50–60 t/ha, w tym 80% jabłek wysokiej jakości, a zbiory w kraju wyniosą nie 5 mln, a 3–3,5 mln ton. Należy też pamiętać, że bez przetwórstwa nie ma naszego sadownictwa. W tym roku zakłady skupiły 2,5 mln ton jabłek, w tym 2 mln ton przeznaczono na produkcję koncentratu soku jabłkowego. Warto sobie zadać w tym miejscu pytanie, co działoby się na rynku, gdyby przetwórstwo nie skupiło takiej masy owoców? Inną dyskusyjną kwestią jest cena oferowana za ten surowiec – dodał profesor.
Prof. Eberhard Makosz
Jak przypomniał J. Pawlak, produkujemy około 4 mln ton jabłek, z tego musimy wyeksportować 75% w postaci owoców deserowych oraz przetworów z nich (w tym zagęszczonego soku jabłkowego, soków NFC). Podobnie jest, jeśli chodzi o owoce miękkie. Czy zatem mamy szansę zwiększyć ich produkcję? – Tak, ale jeśli utrzymamy, a następnie zwiększymy ten eksport. – Obecnie szacuje się, że zakłady przetwórcze w Polsce mogą przetworzyć 6–8 mln ton jabłek rocznie. Problemem nie jest jednak przetworzenie tych owoców, ale ich sprzedaż przy tak dużej produkcji – zaznaczył J. Pawlak.
Obecnie w ramach regulacji rynku wprowadzono konieczność zawierania umów na 100% dostarczanego surowca. Niestety, powinno to działać w obie strony, czyli zakłady też powinny mieć umowy na sprzedaż 100% wytworzonego produktu. A tak niestety nie jest. Ten rynek też nie jest stabilny. Ponadto zwiększają się nasadzenia jabłoni, np. za naszą wschodnią granicą, a więc i ilość surowca. Zdaniem Pawlaka wprowadzenie umów jest dobrym rozwiązaniem, ale zbyt wcześnie wprowadzono przepis obejmujący nimi 100% dostaw. Taka regulacja powinna być wprowadzana w dłuższym okresie czasu. Nadal polski rynek jest bowiem zbyt rozdrobniony. Dostawy surowca do przemysłu w większości pochodzą z małych gospodarstw, nienależących do organizacji producenckich.
Tekst i fot. Monika Strużyk