– Na granicy nie żąda się już przedłożenia certyfikatów bezpieczeństwa. Zamiast tego służby rosyjskie pobierają próby z niemal każdego tira i przetrzymują towary aż do uzyskania wyników badań laboratoryjnych, co wydłuża transport owoców i warzyw o 1-5 dni. Nie są to jakieś specjalne restrykcje w stosunku do Polski. Unia Europejska domagała się zniesienia certyfikatów i wzmożone kontrole stosowane są wobec wszystkich dostawców ze Wspólnoty. Zresztą także państwa UE sprawdzają, przynajmniej teoretycznie, pod względem bezpieczeństwa 100 procent wwożonych do nich towarów. Certyfikaty były co prawda uciążliwe, ale wtedy Rosja przyjmowała niejako za pewnik, że importowane owoce i warzywa są bezpieczne i kontrolowała transporty tylko wybiórczo. Znając stopień korupcji w Rosji należy przypuszczać, że niektórzy eksporterzy napotkawszy na kłopoty będą starali się „wykupić”. Zapewne też zbierane są informacje o przekroczeniach dopuszczalnych w Rosji norm pozostałości pestycydów, aby potem przedstawić te dane Komisji Europejskiej.
Pytała Jolanta Szaciłło