Z rosyjskimi sadownikami i hodowcami jagody kamczackiej z ośrodka w Bakczarze mam okazję porozmawiać chwilę przed ich odlotem do Moskwy z Krakowa, w którego okolicach zwiedzali gospodarstwa zajmujące się rozmnażaniem i uprawą tej rośliny.
Pierwsze, co chciałbym potwierdzić czy uściślić: czy naturalne formy wiciokrzewów (kilka gatunków) rosnące w sąsiadujących z sobą rejonach Dalekiego Wschodu (Kraj Nadmorski, Kamczatka, Kuryle, Japonia) rzeczywiście wyraźnie się od siebie różnią? Mówił o tym podczas Konferencji Kamczackiej kanadyjski specjalista w dziedzinie hodowli – Bob Bors.
-Tak, różnią się – potwierdza Nadieżda Wiktorowna Sawinkowa, która przez kilkadziesiąt lat zajmuje się selekcją i krzyżowaniem wiciokrzewu w Bakczarze. – To przecież ogromne przestrzenie, tysiące kilometrów… Kolekcje odmian wiciokrzewu ałtajskiego, w. kamczackiego, w. Turczanina, w. Regela, w. Pallasa) powstawały w Rosji już dawno – istniały zanim jeszcze (przed 80 laty) założono naszą stację. Materiału porównawczego więc nie brakuje i można spokojnie twierdzić, że różnice są bardzo wyraźne. Patrzymy na nie pod kątem przydatności dla plantatora, więc najpierw widzimy pokrój krzewów, potem przyglądamy się owocom – ich wielkości, walorom smakowym. Teraz jeszcze doszedł czynnik przydatności do zbioru mechanicznego. Zwykle charakteryzuje się odmiany jagody kamczackiej porównując termin ich owocowania z truskawkami.
Rosyjskie odmiany, których w Bakczarze mamy najwięcej, zazwyczaj mają krzewy o pokroju wzniesionym, kolumnowym. Najwcześniej kwitną i owocują – wyprzedzając u nas truskawki. Owoce są wydłużone – łatwo się odrywają, dobrze jest zbierać je ręcznie. Taki zbiór będzie się opłacał zwłaszcza przy nowych odmianach – tych o dużych, nadających się do spożycia w stanie świeżym, deserowych owocach.
Trochę późniejsze są odmiany pochodzące z Japonii, zgromadzone przez amerykańskich szkółkarzy z Oregonu. Dojrzewają jednocześnie z truskawkami, owoce są zaokrąglone, nie maja tendencji do osypywania się, ale nierównomiernie dojrzewają.
Te z Wysp Kurylskich są niskie, mają silne gałęzie i słodkie owoce. Ale te, choć duże i zaokrąglone – co rokuje łatwy zbiór mechaniczny – słabo owocują. Kwitną i owocują bardzo późno. Interesujące są raczej dla hodowców, bo wykazują odporność na szarą pleśń, niż dla sadowników.
Typy znajdywane w Kanadzie mają bardzo małe owoce, niektóre chorują na szarą pleśń, inne są odporne. Wykazują odporność na chlorozę żelazową. –Tak, jak mówił dr Bob Bors – podsumowuje dr Nadzieżda Sawinkowa.
– Kanadyjczycy rozpoczęli swoje prace nad „haskap berry” trochę później, niż Rosjanie? – upewniam się kierując to pytanie do dyrektora ośrodka badawczego północnego sadownictwa w Bakczarze Piotra Nikołajewicza Miszczuka: – Trochę wcześniej, my zaczęliśmy w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, Kanadyjczycy w latach siedemdziesiątych. Oni mają nasze selekty i krzyżówki, my przyglądamy się ich wynikom… Od 1964 roku, kiedy to Iwan Karpowicz Gidziuk zaczął prace nad jagodą kamczacką, dorobiliśmy się setek selektów i już czwartego pokolenia mieszańców. Mamy na swoich polach 540 miejscowych form i 71 obcych, badamy je wszystkie, z niektórych zakładamy plantacje. Dzisiaj Bakczar to największa w Federacji Rosyjskiej plantacja tej rośliny – nasze poletka, kolekcje, kwatery produkcyjne zajmują około 50 hektarów. Ale jak pójdzie dalej tak, jak widziałem teraz w Polsce – za „chwilę” to u was będzie więcej „żimołos’ti” niż na Syberii… – śmieje się P. Miszczuk. – Obecnie nie ma u nas warunków do inwestycji w wieloletnie uprawy – jak już to w zboża, gdzie jest szybki obrót kapitału. Przy drogich kredytach (10-20%) mało kto odważy się wejść w zakładanie sadu czy plantacji – dodaje już wyraźnie smętnie.
Nadieżda W. Sawinkowa – hodowca odmian jagody kamczackiej i Piotr N. Miszczuk – dyrektor ośrodka w Bakczarze na plantacjach Ośrodka
Może warto na chwilę zawiesić rozmowę z gośćmi z Syberii i wtrącić parę zdań o samym miejscu ich pracy. Ośrodek badawczy w miejscowości Bakczar leży na Zachodniej Syberii – w obwodzie Tomskim, wśród najrozleglejszych w świecie Bagien Wasiugańskich, na wododziale Obu i Irtysza. Najpewniejszy środek komunikacji na tym obszarze to sanie, a latem – śmigłowiec. Klimat jest tu kontynentalny (rekord zimą to -56˚C), średnia temperatura stycznia – 19,9˚C a lipca 17,4˚C. Śnieg spada przeciętnie 13 października, leży warstwą 45-65 cm, okres bezprzymrozkowy wynosi 95-105 dni. Wiosna jest późna, za to sucha. Gleby bielicowe, torfowe, pH 4,5 do 5,5, ubogie.
W tych mało komfortowych warunkach jagoda kamczacka radzi sobie zupełnie dobrze. Na samym początku prac hodowlanych Iwan K. Gidziuk sformułował dziesięć zasad selekcji przestrzeganych w zasadzie do dzisiaj, co zaowocowało – dosłownie i w przenośni – u tutejszych odmian. Zachowały one odporność kwiatów na przymrozki – aż do -8˚C, ale pozbywając się owłosienia owoców i goryczki osiągnęły jagody 2-3 krotnie większe od form wyjściowych. Krzewy jagody kamczackiej szybko wchodzą w okres owocowania (niektóre odmiany, np. ‘Vostorg’ już w pojemnikach P9, jako sadzonki), mają zawiązane owoce. Czteroletnie krzewy są uważane za dorosłe, zbiera się z nich po około 4 kg owoców. Nie stwierdzono u jagody przemienności owocowania czy istotnego zróżnicowania wielkości owoców w jednym owocostanie. U niektórych odmian jest problem osypywania się owoców czy nierównomierności ich dojrzewania. Odmiany są uznawane za bardzo plastyczne – owocują podobnie niezależnie od miejsca, w które je przeniesiono.
Z Bakczaru są one rozsyłane do 18 placówek doświadczalnych na zachodniej Syberii, wiele informacji przekazują także klienci – hurtowi i amatorzy zamawiający sadzonki w sezonie letnim. Bakczarskie odmiany rosną w obwodzie kaliningradzkim, leningradzkim, na Powołżu, Syberii, w Polsce, Chorwacji, Słowenii, Kanadzie (w tych ostatnich czterech państwach – na stanowiskach z glebą o pH powyżej 7,0 – bez szkody dla wzrostu czy owocowania). Jedyne odstępstwo od normy Piotr Miszczuk zauważył (potwierdza to Nadieżda Wiktorowna) u odmian pochodzących z regionu Ałtaju – te w warunkach Bakczaru dają owoce ze zwiększoną ilością goryczki.
Z bakczarskiego ośrodka w ciągu trzydziestu lat (od 1984 roku) poszło do praktyki 19 odmian, z których najciekawsze dla plantatorów są te najmłodsze kreacje. Nadieżda Wiktorowna zwraca uwagę zwłaszcza na kilka z nich. Jedną z liderek sprzedaży jest ‘Sylginka’ – zarejestrowana w Państwowym Rejestrze Odmian w 2011 roku. Jej jagody osiągają masę do 2,4 g, mają kształt wydłużony, „szerostrączkowy”, z krzewu zbiera się 2,5-3,4 kg owoców. ‘Bakczarskij Welikan’ jest nieco starszy od poprzedniczki (rejestracja w 2005 r.), również bardzo chętnie kupowany, jagody do 2,6 g, szeroko wrzecionowate, daje do 4,6 kg z krzewu. Na uwagę zasługuje – zdaniem hodowcy – ‘Bakczarska Jubiljejnaja’ – plenna, o owalnych, dużych owocach. Jeszcze młodsze – zgłoszone do rejestru, ale jeszcze nie zarejestrowane, to wielkoowocowe (jagody o masie około 3 g) ‘Docz Welikana’, ‘Streżewczanka’, ‘Vostorg’, ‘Jugana’.
Pytam Sybiraków, czy ich podopieczna w ogóle sprawia jakieś kłopoty w uprawie – bo jak na razie wygląda, że w zasadzie żadnych… – Żimołos’ti wiele nie trzeba, radzi sobie świetnie. Na pewno warto zadbać o dobre zapylenie kwiatów. U nas, w Bakczarze, jest za zimno dla pszczół, trzmiele też nie latają. Innych, dzikich gatunków jakoś nie widzimy. A ona owocuje… Krzyżowe zapylenie jest lepsze – to jej człowiek może łatwo zapewnić, no a resztę daje wiatr – u nas zawsze wieje, więc nie ma problemu – mówi Piotr Nikołajewicz. – A wy co? –Przecież macie wentylatorowe opryskiwacze – jakby trzeba było… Takim sztucznym podmuchem na pewno pomożecie. Najlepiej będzie robić to w dzień, kiedy pyłek będzie suchy a znamiona słupków pozostaną wilgotne – łatwo się będzie przyklejał. Łagiewka pyłkowa potrzebuje kilkunastu godzin, by przerosnąć do zalążni, w polskich warunkach nie powinno być z tym problemów – podsumowuje.
Plantacja produkcyjna jagody kamczackiej w Bakczarze
[NEW_PAGE]
Miłe, a co najmniej obiecujące, początki… Można się spodziewać, że jagoda kamczacka szybciej zadomowi się w naszym sadowniczym krajobrazie niż borówka wysoka, która długo dochodziła do pozycji pełnoprawnej, towarowej uprawy. W poprzednim zdaniu celowo opuściłem słówko „złego”, by nie zapeszać od razu na wstępie. Tym niemniej warto chyba zwrócić uwagę na bardzo możliwe kłopoty w przyszłości. O ile rzeczywiście trudno znaleźć problemy w agrotechnice, nawożeniu, ochronie jagody kamczackiej, to szybkość, z jaką może ona wejść na rynek może być większa, niż nasze tego rynku przygotowanie. Zostawienie zaś kwestii niewidzialnej ręce rynku może spowodować, że ta ręka obudzi się w nocniku. Chodzi o to, by nie wpuścić się w taki zaułek, jak z porzeczką.
Łatwość uprawy i mechanizacji zbiorów pozwala zakładać, że szybko powstaną u nas spore plantacje towarowe – pierwsze już przecież są, owocują już nawet. To, że jagoda kamczacka nadaje się do przetwórstwa jest udowodnioną w świecie prawdą. Nie ma jednak wyraźnych sygnałów, że nasz przemysł nie może się doczekać zasypania przez te owoce. Na razie pojedyncze osoby skupują, komuś, gdzieś sprzedają. Co będzie gdy produkcja z setek ton wzrośnie o dwa rzędy wielkości? Komuś by trzeba te przetwory jakoś sprzedać… kto, za czyje pieniądze jest przygotowany do edukacji konsumenta. Przykład jakże cennej, potrzebnej organizmowi człowieka, też łatwej w uprawie aronii nie nastraja optymistycznie.
Może należałoby wziąć się za sprawę z drugiej strony – od zaproponowania rynkowi nowego owocu deserowego – wykorzystując niezaspokojoną ciekawość człowieka. Tu efekty osiągać można drobniejszymi krokami, inicjatywami bardziej rozproszonymi, działaniami tańszymi. Nawet indywidualnymi. A w tak zwanym międzyczasie konstruować rynek owoców przetwórczych ucząc się na błędach popełnionych przy innych uprawach jagodowych?
Owoce jagody kamczackiej zbierane ręcznie – wiele odmian może dostarczać jagód o jakości owoców deserowych
Kolejnym „sękiem” może szybko okazać się kwestia jakości oferowanego rynkowi materiału szkółkarskiego. Nęcące plantatorów odmiany nowych gatunków są również atrakcyjne dla szkółek, które rozmnażając je nierzadko obywają się bez pewnego odmianowo i dobrej jakości materiału wyjściowego – z reguły już na świecie licencjonowanego. Prawdę mówiąc, należałoby napisać, że wręcz rzadko kiedy nasze szkółki płacą „royalty” właścicielowi odmiany. Patrz sytuacja z polskimi malinami. Poza oczywistymi stratami finansowymi ponoszonymi przez hodowców, co oczywiście nic a nic nie obchodzi piratów, straty ponosi plantator pakując pieniądze w często kiepski materiał niekoniecznie oczekiwanej odmiany. To z kolei można byłoby uznać za prywatny ból „oszczędnego” producenta owoców. Prawdziwe straty ujawniają się, kiedy oferowany towar nie osiąga parametrów konkurencyjnych owoców z innych krajów i trudno przebić się z nim do pierwszej ligi dostawców owoców. Wówczas ratuje (?) nas przetwórstwo… Zanim jagoda kamczacka na dobre rozejdzie się po szkółkach i plantacjach warto byłoby przynajmniej spróbować zadbać o ochronę praw intelektualnych (hodowców), jak najbardziej w swoim własnym interesie plantatora. To jest wykonalne, o czym świadczą przykłady firm hodujących róże, a ostatnio także szkółek produkujących klubowe odmiany jabłoni.
Notował i dywagował: pg
Fot: T. Kusibab