Ile i jak zapłacimy?

Najczęściej martwimy się, ile nam zapłacą – za to, co zbierzemy w gospodarstwach. Korzystając z okazji, na konferencji sadowniczej w Kraśniku spytałem posła i szefa Związku Sadowników RP Mirosława Maliszewskiego, co sądzi o ubiegłorocznych cenach oraz o to, ile będą „kosztowały” ogrodników spodziewane zmiany legislacyjne w kraju i w UE.
Red.: Co Pan powie o cenach skupu owoców dla przemysłu w minionym sezonie ? 
M. Maliszewski: Oceniam je pozytywnie. Poza niektórymi gatunkami – były dobre. Spodziewaliśmy się gorszego zachowania przemysłu. Owoce miękkie (poza porzeczką czarną) trochę gorzej „płaciły”, jabłka – lepiej.

– Czy za te dobre ceny nie zapłacimy w nowym sezonie?
Co do jabłek – nie ma takiej obawy, bo ich produkcja nigdzie raptownie nie wzrośnie, kanały dystrybucyjne są przetarte, nikt nie uruchomi nagle jakiegoś nadzwyczajnego importu. W zeszłym roku szkółkarze ponieśli zimą straty, nie posadzono wszystkich zaplanowanych sadów, a posadzone zaczną owocować za kilka lat – raczej nie obawiałbym się w najbliższych latach gwałtownych zmian sytuacji. W wiśniach – chociaż nie jestem zwolennikiem tezy, że ten gatunek ma perspektywy – też nie widzę groźby jakiejś gwałtownej zmiany. Natomiast jest takie niebezpieczeństwo w owocach miękkich. Tu są możliwe szybkie zmiany, już obserwujemy wzrost nasadzeń malin i truskawki. W przypadku czarnej porzeczki mocny spadek cen w kolejnych sezonach jest już przesądzony. 
 
– ZSRP deklaruje walkę o utrzymanie wsparcia dla producentów owoców miękkich, dotychczasowego systemu wsparcia grup producenckich, poziomu dopłat do programów promocyjnych. Chcecie wprowadzenia do polskiego prawa pracy kategorii pracownika dorywczego. Czy ma w tych kwestiach jakichś sojuszników? 
Jeżeli te projekty nie będą obciążały budżetu, a nie obciążają – na przykład ten o pracowniku dorywczym jeszcze likwiduje szara strefę, więc minister finansów powinien być zadowolony – sojuszników powinniśmy sobie znaleźć. Musimy ich tylko do tego przekonać, a to wcale łatwe nie będzie. Wspieranie grup producenckich z krajowego budżetu w wysokości do 25% jest na pewno obciążeniem dla tego budżetu, ale jak dotąd nie spotkaliśmy się z postulatami ograniczenia poziomu wsparcia grup z tego źródła do – na przykład 5%. A minister finansów taka możliwość ma – może ono wynosić od właśnie 5% do funkcjonujących u nas 25%. Gorzej wygląda to na poziomie europejskim. Jedni komisarze sa za utrzymaniem wysokości wsparcia z budżetu UE, inni postulują cięcia. 
 
– Znacznie silniejsze organizacje pracodawców – Biznes Center Club, Lewiatan, itp. – z dużymi trudnościami przebijają się ze swoimi postulatami najpierw do świadomości społeczeństwa a potem przez machinę legislacyjną?
To prawda, jesteśmy słabsi… Ale odpowiem pytaniem: jak to się stało, że te inne, silniejsze działy gospodarki narodowej nie mają prawa zatrudniać obcokrajowców na okres do 6 miesięcy w roku, a rolnicy taka możliwość mają? Teraz nikt z polityków nie chce słyszeć o jakimś ryczałtowym systemie opłacania pracownika w rolnictwie. Postaramy się wykorzystać polityczny mechanizm. Minister finansów chce podatku dochodowego dla rolników. Ale jak rolnicy mają rozliczać koszty pracy – musi się to odbywać na podstawie jakichś dokumentów, umów. Bez rozwiązanie tej kwestii (oczywiście jeszcze wielu innych) trudno będzie  skonstruować system podatku dochodowego dla rolnictwa. Więc minister rolnictwa z dbałości o interes wsi powinien być sojusznikiem w kampanii o łatwe pozyskiwanie (i rozliczanie) pracownika dorywczego. W dodatku likwiduje to część szarej strefy – jakaś zryczałtowana składka zusowska (pomińmy tutaj jej wysokość) oznacza wpływy do budżetu. Dzisiaj tych wpływów nie ma, nie sposób zbudować taką policję fiskalną, która by skutecznie wyegzekwowała należności budżetowe wynikające z obecnego stanu prawa pracy i ubezpieczeń. Wobec tego i minister finansów powinien widzieć korzyść z wprowadzenia proponowanej przez Związek Sadowników RP legislacji.
 
– Jak do postulatów, oczekiwań ZSRP, a szerzej polskich rolników co do Wspólnej Polityki Rolnej odnoszą się nasi koledzy rolnicy z innych państw Unii? Czy ich oczekiwania wobec nowej WPR są zgodne z naszymi?
Częściowo – tak, częściowo – nie. Generalnie przedstawione jesienią propozycje komisarza Ciolosa wszyscy skrytykowali z dwóch powodów. Pierwszy, formułowany przez „stare” kraje: te propozycje idą za daleko w kierunku krajów nowo przyjętych do UE. Drugi: nowe zasady utrzymują stary system. To nie podoba się nowym krajom członkowskim. Rolnicy francuscy, niemieccy, włoscy nieprzychylnie patrzą na strumień pieniędzy wspierający wstępnie uznane grupy producenckie. Chcieli by zlikwidować ten mechanizm, ewentualnie przenieść te środki na rzecz wsparcia uznanych organizacji, czyli dopłat do programów operacyjnych tytułem zwiększenia budżetu ponad te 4,1%.

– To kto nas poprze?
No ale dotąd też tak było… Powiedzmy tak: rozporządzenie (regulujące tę sferę) obowiązuje,  nie traci ważności nawet po roku 2013. Jeśli nikt nie przeszkodzi, może ono dalej funkcjonować. Zawirowanie, jakie się pojawia teraz jest skutkiem nowego rozporządzenia nr 543, które zmienia warunki wsparcia dla grup wstępnie uznanych. Obecnie panuje uzgodnienie polityczne, że nie będzie ono wprowadzone. Już trzeci raz miało być wprowadzone na komitet zarządzający – ostatnia propozycja dotyczy wprowadzenia pod obrady w lutym, ale za każdym razem jest ono wycofywane. Mam jednak podstawy przypuszczać, że ta część unijnego ministerstwa rolnictwa, która zajmuje się rynkiem owoców i warzyw na siłę chce zmienić obowiązujące przepisy regulujące wsparcie dla grup wstępnie uznanych. Ten punkt będzie najtrudniejszy do utrzymania. Jeśli nawet uda się go obronić, na pewno zostaną zaostrzone warunki tego wsparcia. Inne problemy – jak choćby dopłaty do truskawek czy malin – to nie jest taka duża kwota (w 2012 roku – 84 mln euro), by musiały one być likwidowane. Może zostanie to przekazane do decyzji krajów członkowskich. Myślę, że u nas nikt nie odważy się tego likwidować…Działania promocyjne: raczej mówi się o zliberalizowaniu ich budżetu (obecnie 20 mln euro) –zresztą z tych pieniędzy koledzy z Zachodu też korzystają. Warto tu wspomnieć, że Polska ma w tym spore sukcesy, bo wykorzystuje już 17% unijnego budżetu wspierania promocji żywności.

– Dziękuję za rozmowę.
 
Rozmawiał Piotr Grel, ogrodinfo.pl

Related Posts

None found

Poprzedni artykułKonferencja ochrony sadów w Ossie
Następny artykułW tym roku projekt ustawy o podatku dochodowym w rolnictwie

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.