Podkreślono, że nasz kraj ma ogromny potencjał produkcyjny w dziedzinie ogrodnictwa. Chociaż warzywa i owoce zajmują tylko około 3% areału upraw, to wartość produkcji z tego sektora wynosi aż 13-14% krajowej produkcji rolniczej. Problemem jest duże rozdrobnienie gospodarstw ogrodniczych (mieliśmy ich aż 2 670 000 w 1996 roku, w tym 342-403 tys. z produkcją towarową, tj. takich dla których ogrodnictwo jest jedynym źródłem utrzymania). Jednak nie sama wielkość stanowi przeszkodę w integracji z Unią Europejską, gdyż strukturą obszarową nasze gospodarstwa ogrodnicze niewiele się różnią od tych w Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, Grecji czy Portugalii. Od krajów Europy Zachodniej odróżnia nas przede wszystkim niska produkcyjność i jakość, a także asortyment uprawianych gatunków oraz niewspółmiernie wysoki udział przetwórstwa owocowo-warzywnego (na ten cel przeznacza się w Polsce prawie 60% produkcji, w Unii – średnio 20%). Jedną z metod lepszego wykorzystania naszego potencjału może być tworzenie grup producenckich (właściwiej byłoby używać terminu organizacje producenckie, uwzględniającego również inne formy wspólnego działania, np. spółdzielnie ogrodnicze), których powstanie pozwoliłoby sprostać zagranicznej konkurencji, niemożliwej do pokonania dla pojedynczych gospodarstw. Jednak dla prawidłowego działania takich organizacji niezbędne są spore nakłady inwestycyjne i pomoc rządowa, które – co podkreślał podczas lubelskiego seminarium profesor Eberhard Makosz – w żadnym dziale gospodarki nie zostaną tak dobrze wykorzystane (i nie przyniosą równie szybkiego zwrotu inwestycji), jak w ogrodnictwie. W Polsce zarejestrowano, jak dotąd, około 120 grup producenckich (tylko w 1998 roku – 26 nowych). Pod względem prawnym działają one obecnie jako: zrzeszenia, stowarzyszenia, spółdzielnie, spółki z o.o. oraz spółki akcyjne. Najczęściej skupiają 15-49 członków, a województwa, gdzie takich organizacji jest najwięcej to: lubelskie, radomskie, rzeszowskie, siedleckie i zamojskie. Średnia wartość rocznych obrotów jednej polskiej grupy producenckiej wyniosła w 1997 roku około 1,27 mln zł, co jest sumą prawie 40 razy mniejszą od średniej unijnej. Według badań Fundacji Spółdzielczości Wiejskiej, w Polsce może docelowo powstać 500 grup z roczną produkcją towarową przekraczającą 1,9 mln zł (0,5 mln ecu) i liczących minimum 15 członków. Wielkość takiej organizacji powinna zależeć od uprawianych gatunków. Przykładowo, producenci truskawek, chcąc samodzielnie, bez pośredników, sprzedawać swój towar, powinni dysponować powierzchnią gwarantującą roczne zbiory około 20-50 ton. W przypadku porzeczek areał uprawy musi pozwolić na pełne wykorzystanie kombajnu, czyli wynosić 15-30 hektarów. Część z założonych u nas grup producenckich niestety już nie działa. Przyczyna niepowodzeń leży zarówno w braku przepisów określających zasady ich funkcjonowania, jak i w pochopnym podejmowaniu decyzji o współdziałaniu, bez uprzedniego rozeznania się w możliwościach zbytu produkcji. W Lublinie po raz pierwszy przedstawiono projekt ustawy o grupach producenckich. Przewiduje on, że warunkami ich uznania będą m.in.: – uprawa wyłącznie jednego produktu (lub kilku, ale pokrewnych), – utworzenie grupy w celu sprzedaży swoich własnych produktów (co najmniej 50% dochodów musi pochodzić z produktów gospodarstw członkowskich), – udział co najmniej pięciu członków (żaden nie może mieć więcej niż 20% głosów na walnym zgromadzeniu), – minimalna wartość produkcji towarowej – 1 mln zł. Po przyjęciu statutu i przedłożeniu pięcioletniego planu działania organizacje spełniające powyższe warunki byłyby wpisywane, decyzją ministra rolnictwa, do centralnego rejestru grup producenckich. Projekt zakłada dotacje w wysokości 5% udokumentowanych przychodów ze sprzedaży produktów dostarczanych przez członków w pierwszym roku działalności grupy (dotacje będą malejące – do 1% w piątym i ostatnim roku przyznawania). Inne propozycje to ułatwienia w przydziale kredytów, jednokrotne w ciągu roku rozliczanie się z podatku oraz objęcie pomocą finansową także zakładów przetwórczych, które powiążą się z grupami producenckimi wieloletnimi umowami kontraktacyjnymi. W dyskusji, prezes istniejącej już grupy ,,Lider-Sad” – Janusz Lipnicki – zwrócił uwagę na wysokie koszty księgowości, sprawozdawczości i prowadzenia biura, a inny przedstawiciel podobnej organizacji z Wierzchosławic zaproponował zniesienie podatku od nieruchomości w przypadku wspólnie wykorzystywanych magazynów i przechowalni produktów ogrodniczych. Mówiono także o pierwszeństwie organizacji producenckich w nabywaniu od gmin terenów pod budowę takich obiektów. W kontekście wejścia Polski do Unii Europejskiej najważniejsze jest dostosowanie polskich norm jakościowych dla warzyw i owoców do wymagań ustawodawstwa unijnego. Na naszym rynku normy takie nie są praktycznie egzekwowane. Jeżeli nie chcemy objęcia polskiego ogrodnictwa okresem przejściowym po przystąpieniu do Wspólnoty (oznaczałby on w praktyce zmniejszoną pomoc finansową ze strony Unii) musimy już wcześniej zacząć wdrażać odpowiednie przepisy. Obecną sytuację w procesie integracji naszego kraju z Unią najlepiej oddają słowa profesora Makosza: ,,W tej chwili dla Polski Unia Europejska nie jest ani piekłem, ani niebem, lecz czyśćcem. A więc jest to miejsce i czas na oczyszczenie się z dawnych, niekoniecznie dobrych, nawyków i przyzwyczajeń, czas na szybkie dostosowanie się do nowych wymagań i zasad uznawanych za dobre”.
UNIA EUROPEJSKA – ANI NIEBO, ANI PIEKŁO…
12 grudnia 1998 roku na AR w Lublinie odbyło się pierwsze ogólnopolskie seminarium na temat organizowania i działalności grup producenckich w Polsce, w perspektywie naszego członkostwa w Unii Europejskiej. Głównym celem spotkania było zapoznanie się z aktualną sytuacją istniejących już grup producenckich, opracowanie programu ich dalszego rozwoju oraz wyciągnięcie wniosków - postulatów dla rządu.