ŚREDNIO, CZYLI DOBRZE

    Ostatnio poprawiły się nastroje niektórych sadowników, posiadacze chłodni z kontrolowaną atmosferą twierdzą wręcz, że "co dzień to lepiej". Komory takich przechowalni na początku lutego były jeszcze zamknięte, a właściciele sprawdzali tylko od czasu do czasu stan owoców. W tym samym okresie znacznie mniej wesoło było producentom, którzy dysponują jedynie zwykłymi przechowalniami. Wielu z nich kończyło już sprzedaż, bo inaczej w tym sezonie się nie dało - jabłka przechowywały się źle, a od kilku tygodni klienci zdecydowanie woleli owoce z chłodni.




























    Obecny sezon bardzo wyraźnie pokazał, że produkcja nie może już pozostać jedyną mocną stroną naszego sadownictwa. Nie można się bowiem bez końca dobrze zapowiadać. Jeżeli nadal chcemy się liczyć w Europie, w najbliższych latach trzeba się skoncentrować na tworzeniu prawdziwego rynku owoców. Od samych sadowników najbardziej zależy, jak i kiedy się to uda.



    Większy eksport
    Ostatnie wyniki polskiego eksportu owoców nie są złe — w 1999 roku ujemne saldo handlu zagranicznego w tym sektorze wynosiło ponad 40 mln USD, w roku 2000 było już dodatnie — wartość eksportu przewyższała wartość importu o około 26 mln USD. Warto jednak pamiętać, że w 2000 roku ceny bananów i cytrusów były bardzo niskie, a bananów sprowadziliśmy o ponad 50 000 ton mniej niż rok wcześniej (z owoców cytrusowych o około 40 000 ton więcej zaimportowaliśmy jedynie mandarynek). O sukcesie eksportu zdecydował głównie wzrost sprzedaży mrożonek owocowych i koncentratu soku jabłkowego (ksj). Wprawdzie wysłaliśmy za granicę 144 000 ton świeżych jabłek (rok wcześniej 103 000 ton), ale w tym samym czasie eksport koncentratu wzrósł dwukrotnie, z 42 000 do 84 000 ton. Powody do radości są bardzo umiarkowane, gdyż wyniki polskiego handlu zagranicznego nie znajdują odbicia w cenach płaconych sadownikom. Na przykład, produkcja truskawek dla przemysłu w 1999 roku była jeszcze ledwo opłacalna, zaś w 2000 roku już wcale. O jabłkach przemysłowych, po tym, co się działo ostatniej jesieni, lepiej nie wspominać.
    Analiza naszego eksportu owoców świeżych do Unii Europejskiej nie daje jednak powodów do optymizmu. Trzeba przypomnieć, że w latach 90. polskie dostawy na ten rynek stanowiły zaledwie 1% importu Wspólnoty w tym sektorze. Ciągle nie potrafimy wykorzystać nawet preferencyjnego kontyngentu w eksporcie jabłek, który wynosi jedynie około 5000 ton. Trudno sobie wyobrazić, że będziemy takim dziwnym członkiem UE, który wprawdzie należy do czołówki producentów owoców, ale nie jest w stanie eksportować na ten rynek ilości produktów, proporcjonalnej do jego miejsca w sadowniczym rankingu. W przypadku mrożonek i ksj koncentracją podaży zajmują się przetwórcy, a korzyści dla producentów są problematyczne. Rynek owoców świeżych muszą natomiast ożywić i uporządkować sami sadownicy.
    Na początku roku eksportowi jabłek na Wschód nie sprzyjał niski kurs dolara. Przełom stycznia i lutego przyniósł wzrost zainteresowania polskimi jabłkami oraz lepsze ceny. W tym czasie za 'Glostera’ (ale tylko z chłodni) proponowano 0,7 zł/kg, za ładnego 'Idareda’ — tyle samo lub nawet o 10 groszy więcej. Towar mieszany, praktycznie prawie niesortowany, można było sprzedać po 0,55 zł/kg. Wiele było jednak doniesień o skromnej podaży 'Idareda’, a nawet o kłopotach ze skompletowaniem towaru do załadowania pojedynczego tira. Pewniejszą odpowiedź na pytanie, jakich jabłek w tym sezonie było zbyt wiele, a jakich brakowało, przyniosą dopiero następne tygodnie.



    Wreszcie coś drgnęło
    Takim stwierdzeniem można było określić sytuację na krajowym rynku jabłek deserowych na początku lutego. Po pięciu miesiącach stagnacji nieco wzrosła średnia cena hurtowa tych owoców (tabela) i można przypuszczać, że jest to początek wyraźniejszego trendu na dalsze miesiące. Rośnie zainteresowanie polskimi jabłkami, a w jednym z supermarketów usłyszałem nawet, że „idą jak woda”. Oprócz pory roku wpłynęła na to rozpętana przez media dyskusja na temat bezpiecznej żywności. Wydaje się także, że zarówno ubiegłoroczna afera dioksynowa, jak i bieżąca z BSE, poprawiają szanse polskich produktów spożywczych na rynkach Wspólnoty oraz na naszym własnym. Obyśmy tylko potrafili wykorzystać tę sytuację.





    WYSOKOŚĆ ORAZ DYNAMIKA ŚREDNICH CEN OWOCÓW WYBRANYCH GATUNKÓW I ODMIAN NA RYNKU WARSZAWSKIM – LUTY 2001/LUTY 2000: * – współczynnik konkurencyjności cenowej (ceny jabłek importowanych/ceny jabłek krajowych), x) – odmiany: 'Red Delicious’, 'Golden Delicious’, 'Granny Smith’


    Na uwagę zasługują zmiany w czołówce cenowej odmian jabłek. Spadają notowania 'Jonagoldów’ i 'Šampiona’, rosną — 'Elise’, 'Gali’, 'Rubina’ oraz 'Ligola’. O ile ten trend jest trwały, pokażą następne miesiące. Niezależnie od odmiany, znacznie korzystniej można było jednak sprzedać jabłka z chłodni niż z przechowalni.



    Praktycy praktykom
    Chętnie, uważnie i stale przysłuchuję się wypowiedziom sadowników. W dużej mierze dzięki temu powstają comiesięczne felietony. Obecny zawdzięcza tytuł Stanisławowi Mączewskiemu, a konkretnie jego wystąpieniu na ostatnim spotkaniu w Grójcu. Chodziło o 'Lobo’ i wyjątkowo kiepską w tym sezonie predyspozycję przechowalniczą tej odmiany. Ale wystąpienie to jest także dowodem, że nadzieje na uporządkowanie rynku przez samych sadowników są uzasadnione. Mówca stwierdził bowiem, że chociaż efekty kiepsko zorganizowanego handlu jabłkami w Polsce zasługują na miano fenomenu, to jednak jest to za mało. Dobrze się stało, że właśnie producent powiedział wyraźnie, iż liczenie na cud w postaci opłacalnej produkcji jabłek przemysłowych może sadowników doprowadzić do szybkiego bankructwa. Kończąc wypowiedź życzył słuchaczom średnich zbiorów i dobrych cen. W tym krótkim zdaniu ujął całą istotę problemu. Zresztą, zarówno z innych wystąpień, jak i wielu rozmów kuluarowych można wnioskować, że wielu sadowników liczy na taki właśnie następny sezon. Prawdopodobnie rachuby te nie są bezpodstawne — po ubiegłorocznym wysypie sady przydomowe będą w tym roku plonować słabo, a nadmiar jabłek przemysłowych nie zepsuje cen na rynku owoców deserowych. Dotyczy to również wielu sadów produkcyjnych, które w ubiegłym roku uniknęły uszkodzeń przymrozkowych i plonowały nadzwyczaj dobrze, a może nawet za dobrze. Koniunktura na polskim rynku owoców zależy jednak w dużym stopniu również od tego, co dzieje się w sadach naszych sąsiadów na wschodzie i zachodzie, a nawet za oceanem. Najlepszym tego dowodem były drogie jabłka jesienią 1999 roku, co spowodowane było głównie słabymi ich plonami w większości krajów Europy Środkowej i Wschodniej.





    DYNAMIKA HURTOWYCH CEN JABŁEK NA RYNKU WARSZAWSKIM W SEZONIE 1999/2000 I 2000/2001


    Nie wiadomo jednak, czy przewidywania te potwierdzą się, gdyż w licznych sadach dotkniętych przez przymrozki drzewa zawiązały bardzo dużo pąków kwiatowych. Z rozmów w Grójcu wynika, że świadomość dużej (i chyba nadmiernej) liczby nowych nasadzeń jest powszechna. Wielu producentów ciągle jeszcze nie traktuje nowo zakładanych sadów jako zwiększenia konkurencji przy sprzedaży swoich owoców i w perspektywie — uzyskiwania za nie kiepskich cen.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułMIĘDZY USTAWĄ A ZDROWYM ROZSĄDKIEM
    Następny artykułMONITOROWANIE RYNKU ROLNEGO

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.