Benbrook oraz przedstawiciele amerykańskich środowisk rolniczych Wes Shoemyer i Wendel Lutz, którzy uczestniczyli w poniedziałkowej konferencji prasowej, przyjechali do Polski, by przestrzec rolników przez uprawą roślin GMO.
Greenpeace zlecił Benbrookowi przeprowadzenie symulacji dotyczącej upraw modyfikowanych genetycznie. W swojej pracy prof. Benbrook pokazał konsekwencje dopuszczenia w UE do uprawy kukurydzy, soi i buraków odpornych na stosowanie herbicydów. UE bierze pod uwagę dopuszczenie takich upraw na terenie Wspólnoty. Decyzja w tej sprawie ma zapaść na początku 2013 r.
Z raportu Benbrooka wynika, że uprawa roślin odpornych na stosowanie oprysków chemicznych spowoduje wzrost cen nasion oraz masowe występowanie chwastów odpornych na herbicydy.
W Unii Europejskiej decyzję o dopuszczeniu do uprawy GMO podejmuje Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Jednak procedura stosowana przez ten Urząd jest często krytykowana przez kraje członkowskie. Obecnie trwa dyskusja nad nowymi wytycznymi dla EFSA, które dotyczą konieczności oceny zagrożeń dla środowiska ze strony GMO. Dotychczas ta organizacja nie rozpatrywała takich skutków.
W UE dopuszczonych jest 26 roślin GMO, to odmiany kukurydzy i ziemniaki amflora. 13 z nich jest odpornych na glifosat. To herbicyd o szerokim zastosowaniu, wprowadzony na rynek pod nazwą Roundup przez firmę Monsanto.
Benbrook wykonał symulację, co się stanie w przypadku zgody na powszechne uprawy, m.in. kukurydzy GMO na terenie UE. Według najbardziej pesymistycznego scenariusza, który zakłada, że europejscy rolnicy, podobnie jak amerykańscy, bez żadnych ograniczeń wprowadzą uprawy GMO, zastosowanie glifosatu do 2025 r. wzrośnie o 1000 proc., a zużycie herbicydów zwiększy się o 25 proc.
Profesor zauważył, że stosowanie odmian upraw GMO odpornych na opryski chemiczne spowodowało gwałtowne rozprzestrzenienie się w USA ponad 20 gatunków chwastów odpornych na działanie glifosatu, co zmusza rolników do stosowania większej ilości bardziej toksycznych herbicydów.
Według Shoemyera amerykańscy rolnicy nie mają wyboru i muszą uprawiać rośliny genetycznie modyfikowane. Pojawienie się chwastów odpornych na glifosat znacznie zwiększa wydatki na środki ochrony roślin, co w konsekwencji zwiększa koszty produkcji i zmniejsza zyski rolników. Ponadto rolnicy są zmuszeni do zakupu drogich nasion GMO, których nie mogą u siebie wyhodować – dodał.
Natomiast Lutz zwrócił uwagę, że rolnicy, którzy zgodzili się na uprawę GMO nie mają już wyboru i nie mogą wrócić do rolnictwa tradycyjnego. Podkreślił, że początkowo koncerny obiecywały większe zyski, ale w rezultacie wydatki na środki chemiczne co roku rosną. Zaznaczył, że są też kłopoty z chwastami, które w wielu wypadkach trzeba niszczyć ręcznie. W jego ocenie w sprawie wprowadzania upraw GMO powinny decydować władze, które nie mogą ulegać wielkim koncernom chemicznym.
W ocenie ministra rolnictwa Stanisława Kalemby, Polska powinna być wolna od upraw genetycznie modyfikowanych.
W Sejmie znajduje się prezydencki projekt ustawy o nasiennictwie. Prezydent Bronisław Komorowski pierwszą rządową ustawę o nasiennictwie zawetował w 2011 roku. Komorowski uzasadniał swoją decyzję niezgodnością przepisów ustawy o nasiennictwie z prawem europejskim. Wcześniej prezydent przeprowadził konsultacje ze środowiskami naukowymi, po których ocenił, że ustawa to bubel legislacyjny.
Na początku 2012 r. prezydent skierował do Sejmu własny projekt ustawy o nasiennictwie. Powtarzał on większość podstawowych zapisów zawetowanej ustawy, ale m.in. utrzymał zakaz wpisu do rejestru odmian roślin genetycznie modyfikowanych. Do tego projektu ma być włączony rządowy projekt ustawy o nasiennictwie, który przygotował resort środowiska. Wprowadza on obowiązek rejestracji odmian genetycznie modyfikowanych oraz obrotu materiałem siewnym odmian GMO. Ministerstwo rolnictwa na październikowym posiedzeniu sejmowej podkomisji zapowiedziało, że wprowadzi zakaz upraw GMO w naszym kraju. Takie rozporządzenie ma być wprowadzone wraz z uchwaloną ustawą i obowiązywać przed wiosennymi siewami.
Źródło: