Temat zawarty w tytule staje się z dnia na dzień modniejszy. Coraz większa pula konsumentów o tym mówi i domaga się żywności – zgoła całkowicie bez pozostałości obcych substancji. Właśnie „obcych substancji”. Bo trzeba podkreślić, że wyprodukowanie żywności bez pozostałości obcych substancji jest po prostu niemożliwe. Jeśli tych pozostałości nie będą stanowiły środki ochrony roślin, to w żywności znajdą się substancje bardzo szkodliwe – w formie metabolitów patogenów, które czasami bywają śmiertelnie groźne dla zdrowia ludzi i zwierząt spożywających takie rośliny lub ich produkty.
Czy możliwa jest produkcja całkowicie bez pozostałości?
Obecnie obowiązujące technologie produkcji roślinnej, oparte na nowoczesnych metodach, odmianach, nawozach i środkach ochrony roślin są gwarancją uzyskania bardzo wartościowej, zdrowej żywności, ale… No właśnie to ale. Polscy ogrodnicy przestrzegając wyśrubowanych do granic możliwości zaleceń nawożenia i ochrony roślin dostarczają owoców i warzyw, w których podczas badań laboratoryjnych stwierdzane są pozostałości obcych (wobec autonomicznych, produkowanych przez roślinę) substancji. Jednak zawartość tych substancji jest bardzo często na minimalnym poziomie, ale … jest. Obecnie sprzęt, którym dysponują laboratoria jest coraz bardziej precyzyjny i tak dokładny, że w badanych produktach stwierdzane są tysięczne części (0,00x mg/kg), ba nawet i mniejsze związków chemicznych.
Świadomość konsumenta
Trzeba to mocno zaakcentować, ale te tysięczne czy nawet jeszcze mniejsze ilości są także pozostałościami, przy czym nie mają drastycznego wpływu na organizm konsumenta. Badane latami związki wchodzące w skład środków ochrony roślin, dopuszczone do użycia na terenie Unii Europejskiej, mają określone normy, zbieżne z obowiązującymi w innych rejonach świata (patrz, m.in. Codex Alimentarius – zbiór przyjętych w skali międzynarodowej norm żywności, kodeksowych praktyk, zaleceń i wytycznych wykorzystywanych przez urzędowe służby kontroli, przemysł rolno-spożywczy oraz środowiska naukowe). Najbardziej restrykcyjne z tych norm określają pozostałość niektórych substancji czynnych na poziomie 0,01 mg/kg. Niższych wartości norm – nie ma.
Dlatego więc konsument musi być świadom, że pozostałości na poziomie nie setnych, ale tysięcznych (0,00x) mg/kg są praktycznie niegroźne. „Praktycznie”, bo trudno powiedzieć używając wielkich kwantyfikatorów autorytatywnie – „absolutnie niegroźne”. Aby bowiem być całkowicie pewnym należałoby wyłącznie takim jednym produktem uzyskanym w ściśle określony sposób, karmić doświadczalnie konsumenta latami, a i tak nic by to nie dało, gdyż jednym produktem nie zapewnimy pełnego zapotrzebowania organizmu na różne związki, aby prawidłowo funkcjonował. Dlatego też dieta musi być urozmaicona i stanowią ją różne produkty, zarówno pochodzenia roślinnego, jak i zwierzęcego. Nie żywimy się wyłącznie jednym produktem, nawet jeśli przeważa w naszej diecie, to nie zjadamy go dziennie w dziesiątkach kilogramów. Nie podajemy małemu dziecku kilograma owoców dziennie, bo nie wytrzymałby to jego przewód pokarmowy fizycznie, i nie byłoby mowy o reakcji chemicznej całego organizmu. Przecież sami bardziej lub mniej świadomie regulujemy sobie dietę i ją urozmaicamy.
Przestańmy histeryzować, dramatyzować i… pomyślmy!!!
Przestańmy też ulegać podszeptom innych i sami przeanalizujmy fakty.
Liczba ludności na świecie wzrasta. Wszyscy chcą jeść, „bo nie żyje się po to aby jeść, ale je się po to aby żyć”. Niestety obszar, na którym trzeba wyprodukować żywność aby pokryć zapotrzebowanie wszystkich ludzi, raczej się już niewiele zwiększy, gdyż groziłoby to katastrofami ekologicznymi. Dlatego też trzeba zintensyfikować produkcję roślinną. Ale nie tylko Homo sapiens z niej korzysta… niestety. Żywią się roślinami uprawnymi również inne gatunki – od mikroorganizmów do makroorganizmów. Jedne pobierają pokarm aparatem gębowym i trawią w organizmie, inne rozkładają enzymami komórki roślinne, aby ze zmacerowanych tkanek pobrać potrzebne do życia składniki. Wszystkie są naszymi konkurentami. Musimy więc je wyeliminować. Masowo i najtaniej, i najszybciej, i najefektywniej – używając właśnie zoocydów i fungicydów. Niestety czasami tę walkę przegrywamy, gdyż niedopuszczone są w produkcji roślinnej bakteriocydy (czytaj antybiotyki), a substancji antywirusowych jeszcze nie odkryto. Tymczasem choroby bakteryjne i wirusowe robią znaczne spustoszenie na polach uprawnych.
Jeśli nieskutecznie wyeliminujemy konkurentów do uprawianych roślin, wówczas to one zaczną pochłaniać pokarm, zanim się zorientujemy. Enzymy, toksyny produkowane przez te mikroorganizmy będą obecne w żywności. A trzeba podkreślić, że niektóre są nawet w niewielkich ilościach zabójcze również dla organizmów wyższych, np. kręgowców, w tym ptaków, ssaków (nie pomijając człowieka).
Stąd konieczność używania środków ochrony roślin (nazywanych błędnie pestycydami*). A stosowane są one naprawdę w niewielkich ilościach przez rolników i wprowadzane do gospodarstwa domowego w mikroskali, w porównaniu z innymi wykorzystywanymi w gospodarstwie domowym substancjami, np. do odkamieniania powierzchni, czyszczenia armatury, higieny… Nikt nie zastanawia się nad ilością oparów po chemicznym czyszczeniu i udrażnianiu rur odpływowych z wanny czy umywalek, w zamkniętym pomieszczeniu toalety… Nikt nie kontroluje dawek tych środków czystości i detergentów, najczęściej stosuje więcej niż wskazuje instrukcja. Tymczasem rolnicy przestrzegają zaleceń dawkowania środków ochrony roślin i nawozów. Przedawkowanie może bowiem dorowadzić do całkowitej straty uprawy bądź skażenia na sezony stanowiska pracy (czytaj gleby). I z czego wtedy żyć. Dla dużej liczby rolników produkcja żywności jest jedynym ich przychodem i ze względu na ekonomię – starają się dbać o swoje miejsce pracy i je szanują.
Katarzyna Kupczak
*wszystkie substancje czynne wykorzystywane profilaktycznie bądź interwencyjnie do eliminowania szkodliwych mikro- i makroorganizmów, nie tylko w żywności (te nazywane są środkami ochrony roślin), ale także żyjących na drewnie, betonie, różnych powierzchniach szklanych, metalowych, z tworzyw sztucznych, skórach, itp.