Najczęstsze błędy w ochronie roślin sadowniczych – cz. I

Wydatki na ochronę roślin są nie tylko kosztownym elementem nakładów związanych z intensywną produkcją, ale często i tym, który decyduje o jej sukcesie lub porażce. Jeden błąd może kosztować utratę plonu lub jego jakości, co oznacza dotkliwą stratę, nierzadko mającą konsekwencje także w kolejnym sezonie. Poniżej przedstawiam listę błędów najczęściej – moim zdaniem – popełnianych przez producentów, w tej części połowę z ponad 20 pozycji, które uznałam za najważniejsze.

Przygotowanie zawodowe
W swojej praktyce zawodowej spotykam  sadowników o różnym przygotowaniu zawodowym i podejściu do swojego warsztatu pracy. Są wśród nich zarówno profesjonaliści, jak i ci tacy, którzy popełniają podstawowe błędy agrotechniczne i związane z ochroną roślin. Najczęściej wynikają one z rutyny, czasami z pozornych oszczędności, a niejednokrotnie z braku wiedzy. Każdy sezon wegetacyjny jest inny, dlatego w ochronie roślin nie wystarczy kierować się tylko zaleceniami Programu Ochrony Roślin Sadowniczych, gdyż tam zawarty jest jedynie pewien schemat zabiegów ochrony, a jak głosi polskie przysłowie „diabeł tkwi w szczegółach”.
 
Brak lustracji
Przed podjęciem decyzji o zabiegu i wyborze fungicydu lub insektycydu konieczne jest  przeprowadzenie analizy aktualnej sytuacji w konkretnym sadzie lub kwaterze polegającej na dokładnych lustracjach i ocenie progów zagrożenia. W monitoringu niektórych szkodników bardzo pomocne są pułapki lepowe (fot. 1a) i feromonowe (fot. 1b). Do oceny liczebności kolejnych konieczne jest użycie płachty entomologicznej (chrząszcze), lupy (o powiększeniu 5–10x), binokularu (daje powiększenie co najmniej 30-krotne; np. w przypadku szpecieli). Sprzęt pomaga nie tylko określić liczebność szkodników, ale także ich skład gatunkowy oraz dominujące stadium rozwojowe.

Fot. 1a. Monitoring aktywności szkodników przez obserwację odłowów na pułapkach lepowych
 

Fot. 1b. Monitoring aktywności szkodników przez obserwację odłowów na pułapkach feromonowych

Niekorzystanie przez sadowników z pułapek lepowych i feromonowych oraz brak obserwacji odłowów szkodników, w połączeniu z nieprzeprowadzaniem lustracji jest częstą przyczyną niepowodzeń w walce np. z nasionnicami, zwójkami liściowymi czy owocówkami, ale i z chorobami. Wykonywanie zabiegów chemicznych tylko „na wyczucie” czy „na wszelki wypadek”, w zbyt krótkich lub zbyt długich odstępach czasowych niedostosowanych do występowania i aktywności szkodników (czy zagrożenia przez chorobę) zwiększa ryzyko niepowodzeń w ochronie i wydatki na jej prowadzenie. Również zaprzestanie obserwacji pułapek zbyt wcześnie, kiedy szkodniki nie zakończyły jeszcze swojej aktywności w sadzie, może skutkować uszkodzeniami owoców, np. tuż przed ich zbiorami. Przykładem może być rozwój II pokolenia zwójkówek (szczególnie siatkóweczki i bukóweczki), które w końcówce sezonu wegetacyjnego nadal są aktywne (fot. 2) i uszkadzają jabłka późnych odmian, co jest zauważalne dopiero w trakcie zbiorów.

Fot. 2. Jabłko przed zbiorem uszkodzone przez zwójkę bukóweczkę
 
Lustracje powinny być wykonywane zarówno przed zabiegiem chemicznym, jak i również kilka dni po jego wykonaniu. Pozwala to na ocenę skuteczności zabiegu, ale także aktualnego stanu zagrożenia w poszczególnych kwaterach, a w konsekwencji bieżącą weryfikację programu ochrony. Coraz mniej insektycydów powoduje śmierć szkodników tuż po zabiegu, częściej efekty stosowania można ocenić dopiero po kilku dniach (zależnie od substancji aktywnej, temperatury oraz stadium rozwojowego szkodnika). Lustracje nie powinny być zawsze wykonywane w równych odstępach czasu. Na przykład podczas suszy lub upałów, co zwiększa zagrożenie pojawienia się przędziorków i pordzewiacze, lustracje na ich obecność i wielkość populacji powinny być wykonywane częściej niż co 10–14 dni (najlepiej w cyklach tygodniowych).
 

[NEW_PAGE]Jednakowa ochrona wszystkich odmian
Rzadko mamy do czynienia z sadami lub kwaterami jednoodmianowymi. Nie zawsze brana jest po uwagę naturalna odporność lub wrażliwość (podatność) danej odmiany na działanie agrofaga. Traktowanie wszystkich odmian jednakowo jest niewłaściwe, ponadto niepotrzebnie zwiększa koszty ochrony. Jednak nawet dla odmian mało podatnych na daną chorobę błędem będzie ograniczanie ochrony w okresach największego zagrożenia,  np. w przypadku parcha – w okresie od różowego pąka do kilku dni po kwitnieniu. W przypadku mączniaka jabłoni taki okres przypada na czas przed kwitnieniem, szczególnie w czasie długotrwałej suszy i podczas wysokiej temperatury powietrza. Zróżnicowany program ochrony na poszczególnych kwaterach i odmianach wymagany jest także w walce ze szkodnikami. Ulubione przez przędziorki odmiany jabłoni to np. ‘Gala’, ‘Idared’, ‘Elstar’ i ‘Lobo’, a przez zwójki – ‘Ligol’, ‘Elstar’, ‘Cortland’, ‘Šampion’, ‘Idared’. Jednak przy sprzyjających warunkach i bardzo licznej populacji szkodnika zasiedlane są wszystkie odmiany.
 
Nieuwzględnianie warunków siedliskowych
Inne warunki panują na stanowiskach położonych wysoko, odmienne – na tych położonych nisko. Uprawy sadownicze prowadzone na tych drugich są narażone na uszkodzenia mrozowe lub przez przymrozki i będą wymagały intensywniejszej ochrony przed chorobami grzybowymi oraz bakteryjnymi. Na takich stanowiskach długo utrzymuje się wysoka wilgotność powietrza oraz częściej i dłużej zalega mgła. Rozpatrując lokalizację sadu należy także uwzględnić bliskość m.in. zbiorników (np. stawów), cieków wodnych (np. rzek, rowów melioracyjnych), gdzie zagrożenie chorobami jest znacznie większe niż w przypadku terenów otwartych lub sadów usytuowanych na stokach (fot. 3).

Fot. 3. Zakładając sad należy uwzględnić położenie działki, jej odległość od wzniesień i zarośli
 
Brak znajomości ochrony sadów sąsiednich
Zaniedbane sady w sąsiedztwie (fot. 4) tworzą duży potencjał infekcyjny chorób oraz są siedliskiem szkodników. Zarodniki workowe grzyba Venturia inaequalis z takich sadów mogą być przenoszone przez wiatr nawet na kilkaset metrów. Z sadów słabo lub źle chronionych do sadów zadbanych szkodniki przenoszą się szybko. Jest to szczególnie groźne w przypadku tych, które są wektorami chorób wirusowych, np. mszyc przenoszących szarkę. Ze względu więc na szerzenie się szarki, ale także np. infekcji wirusowych z pyłkiem, młode sady wiśniowe, czereśniowe czy śliwowe nie powinny być lokalizowane w pobliżu starych drzew tych gatunków (także dzikich i antypki), gdyż te zazwyczaj są już porażone chorobami wirusowymi. Konieczne jest wówczas uwzględnienie izolacji przestrzennej (im większa odległość, tym lepiej). Nieuwzględnienie potencjalnego zagrożenia z sadu sąsiedniego może spowodować zdecydowanie gorsze efekty ochrony niż założono.

Fot. 4. Zaniedbany sad za miedzą to siedlisko szkodników i duży potencjał infekcyjny chorób
 
Nieanalizowanie wielkości źródeł infekcji
Na początku każdego sezonu ochrony dobrze jest przeanalizować wielkość źródła infekcji na podstawie wystąpienia i nasilenia chorób w sadzie w poprzednim sezonie (fot. 5). To, obok warunków pogodowych, będzie miało decydujący wpływ na presję ze strony patogenu. Zdarza się jednak, że choroba może pojawić się w sadzie w zaskakująco dużym nasileniu, mimo, że w poprzednim sezonie nie wystąpiła. Przyczyną tego są najczęściej wyjątkowo sprzyjające warunki pogodowe.

Fot. 5. Porażenie drzew w poprzednim sezonie pozwala na ocenę wielkości źródła infekcji na następny
 
Nieuwzględnianie zabiegów agrotechnicznych
Można do nich zaliczyć np. wycinanie latem porażonych moniliozą kwiatostanów i pędów wiśni, w pełni sezonu – porażonych owoców (fot. 6), a podczas cięcia drzew – mumii. Takie zabiegi są nieodzownym uzupełnieniem ochrony chemicznej ograniczającym źródło infekcji na następny sezon.  Kolejny przykład dotyczy parcha jabłoni, jeżeli w sadzie wystąpił w poprzednim sezonie w dużym nasileniu – należy sprawdzić czy wykonano jesienne opryskiwanie opadłych liści roztworem  mocznika (5%), który intensyfikuje rozkład liści porażonych parchem jabłoni, a zaburzając rozwój owocników i worków z zarodnikami ogranicza źródło infekcji pierwotnej na kolejny sezon.

Fot. 6. Gruszki z objawami moniliozy stanowią źródło infekcji dla zdrowych, należy je usuwać
 
Potencjał infekcyjny w sadzie ogranicza również wycinanie i usuwanie nie tylko pojedynczych, porażonych pędów, ale również całych drzew. Dotyczy to głównie raka bakteryjnego, chorób wirusowych, srebrzystości liści, brunatnej zgnilizny drzew pestkowych. W ich przypadku selekcja negatywna powinna być prowadzona przez cały okres eksploatacji sadu. Chore drzewa powinny być usuwane z sadu całkowicie (pozostawione pnie chorych drzew, stanowią nadal źródło infekcji i zagrożenie dla drzew zdrowych). Jeżeli nieprowadzona jest wycinka silnie porażonych drzew lub usuwanie nie jest staranne wówczas presja ze strony chorób jest dużo większa niż w sadach, gdzie zabiegi te wykonywane są regularnie i prawidłowo.
 
Niewłaściwa technika zabiegów
Najczęstsze błędy dotyczą stanu technicznego opryskiwacza, doboru ilości cieczy użytkowej oraz szybkości wykonywania zabiegu. Zły stan techniczny opryskiwaczy, będzie skutkował słabszą penetracją wnętrza koron oraz niedopryskaniem wierzchołkowych partii drzew (fot. 7). Może to być przyczyną kłopotów w walce na przykład z parchem jabłoni czy gorzką zgnilizną wiśni ale również z niektórymi szkodnikami np. zwójkówką siatkóweczką czy nasionnicami (te szkodniki preferują głównie górne partie koron).

Fot. 7. „Niedopryskanie” wierzchołkowych partii drzew skutkuje np. nasileniem występowania tam szkodników

Dobrze dobrana ilość cieczy użytkowej a więc odpowiednia kalibracja opryskiwacza zapewni dobre pokrycie liści i owoców, a nie spowoduje spływania jej nadmiaru na glebę. W praktyce zdarzają się sytuacje, że zabieg musi być wykonany podczas długotrwałego zwilżenia liści, np. podczas mgły. Wówczas trzeba się liczyć z dużymi stratami cieczy, a co za tym idzie również pestycydu i mniejszą jego skutecznością (należy jednak unikać zabiegów w sytuacji dużej presji ze strony choroby czy szkodnika i w warunkach stwarzających dodatkowe możliwości utraty cieczy).
 
Brak deszczomierza
Działanie preparatów kontaktowych modyfikowane jest przez opady deszczu, powodujące ich zmycie. Skuteczność ochrony może być zdecydowanie niższa, jeśli sadownik nie uwzględni tego elementu. Ogólnie przyjmuje się, że 16 mm opadu burzowego i 20–25 mm spokojnego deszczu, powoduje zmycie fungicydów w tak dużym stopniu, że niekiedy zabieg preparatem kontaktowym należy powtórzyć następnego dnia. Nieuwzględnienie intensywności deszczu, odłożenie wykonania kolejnego zabiegu o zalecane (w PORS) 7–10 dni może być w przypadku niektórych chorób katastrofalne, a szkodników – spóźnione. Do uwzględniania wielkości opadów atmosferycznych (szczególnie po wykonanych zabiegach) najlepszy jest deszczomierz (fot. 8) umożliwiający podjęcie decyzji o ewentualnym powtórzeniu opryskiwania. Niestety w wielu gospodarstwach nadal brakuje tego prostego, a podstawowego sprzętu.

Fot. 8. Deszczomierz pomaga ocenić wielkość opadu deszczu

   

[NEW_PAGE]Nieuwzględnianie warunków pogodowych
Sadownik powinien zastosować fungicyd/insektycyd w odpowiednich dla niego warunkach pogodowych. Optymalne warunki dla przeprowadzenia zabiegu to ciepły dzień o małej intensywności operacji słonecznej i dość wysokiej wilgotności powietrza. Temperatura wpływa na szybkość pobierania substancji czynnej z preparatów systemicznych. Im jest wyższa, tym więcej wniknie jej do tkanek. W przypadku fungicydów z grupy IBE, aby zostały pobrane przez liście konieczna jest temperatura powyżej 12°C utrzymująca się do 3–4 godzin po zabiegu. Dla preparatów anilinopirymidynowych czas ten wynosi 2 godziny. Niewiele ś.o.r. wykazuje dobrą skuteczność w temperaturze niższej (przykładem są pyretroidy, które efektywnie działają w temperaturze do 20°C oraz niektóre neonikotynoidy, np. Apacz 50 WG). Dla większości insektycydów minimalna temperatura to 15°C, akarycydy najwyższą efektywność działania wykazują zazwyczaj w zakresie 15–25°C. W wyższej temperaturze powietrza szkodniki są bardziej aktywne (intensywniej żerują) co zwiększa możliwość kontaktu szkodnika z zastosowanym środkiem i gwarantuje skuteczność.
 
Przy silnym nasłonecznieniu obniża się wilgotność powietrza i ciecz robocza za szybko odparowuje z powierzchni liści, co może nie sprzyjać pobieraniu substancji czynnej do wnętrza tkanek i właściwemu zadziałaniu ś.o.r. Intensywne nasłonecznienie może też powodować szybki rozpad związków chemicznych stanowiących substancję czynną niektórych preparatów z grupy IBE. Z kolei nawet niewielkie opady deszczu w czasie zabiegu lub krótko po nim mogą znacząco obniżyć efektywność zabiegu preparatami systemicznymi.
 
Nieuwzględnianie temperatury wody
Na efektywność zabiegu chemicznego wpływa temperatura wody użytej do sporządzenia cieczy roboczej. Jeżeli opryskuje się sad wieczorem i temperatura powietrza obniża się, to użycie zimnej wody spotęguje ten efekt i w konsekwencji zmniejszy efektywność zabiegu.
 
Brak znajomości fazy rozwojowej szkodnika
Przy wyborze preparatu należy uwzględniać dominujące stadium rozwojowe szkodnika. W przypadku szkodliwych motyli (zwójkówek i owocówek) zarejestrowane insektycydy dzielą się na dwie grupy. Do pierwszej należą te, które należy stosować w okresie masowego lotu motyli i składania jaj, a do drugiej – preparaty do zwalczania jaj w fazie tzw. czarnej główki. Młode gąsienice też można zwalczać pamiętając, że im młodsze tym bardziej są one wrażliwe na ś.o.r. Starsze gąsienice zwójkówek zazwyczaj są ukryte w pąkach czy w zwiniętych liściach, co znacznie utrudnia dotarcie tam środka. W przypadku akarycydów część działa tylko na jaja i larwy, inne na formy ruchome. Gdy populacja przędziorków jest liczna, użycie akarycydu zwalczającego tylko jaja i larwy lub tylko formy ruchome nie przyniesie pożądanych rezultatów. Można wówczas zastosować mieszaninę odpowiednio dobranych preparatów. Akarycydy stosowane pojedynczo nigdy nie zwalczą szkodników w 100%, co przy sprzyjającej pogodzie i bardzo dużej populacji zawsze oznacza jej szybkie odbudowanie.
 
Dopuszczenie do nadmiernego rozwoju agrofaga
Jeśli sadownik dopuści do nadmiernego, niekontrolowanego rozwoju populacji szkodnika czy choroby – wówczas walka z agrofagiem jest bardzo trudna i często mniej skuteczna. Pojawienie się w sadzie np. dużej
populacji przędziorków i pordzewiaczy jest zazwyczaj następstwem ograniczonej ochrony w poprzednim sezonie i bagatelizowania problemu wczesną wiosną w bieżącym. Błędem jest wówczas opóźnianie czy zwlekanie z wykonaniem pierwszych zabiegów zwalczających. Przy dużej presji ze strony tych szkodników niekorzystne jest także nadmierne wydłużenie odstępów pomiędzy kolejnymi zabiegami w warunkach pogodowych sprzyjających szybkiemu ich rozmnażaniu się. Zabiegi powinny być przeprowadzane z odpowiednią częstotliwością.
 
W przypadku szkodników, które w sezonie mają dwa lub więcej pokoleń, każdy błąd popełniony na etapie zwalczania I pokolenia lub zimującego (zwójkówki), to w konsekwencji intensyfikacja zabiegów w sezonie i niejednokrotnie gorsze efekty ochrony.
 
Zbyt mała lub zbyt duża liczba zabiegów
Częstym błędem popełnianym przez sadowników jest niewystarczająca liczba zabiegów, niedostosowana do presji ze strony agrofaga (stąd ważna jest ocena nasilenia objawów w poprzednim sezonie), wrażliwości tkanki na porażenie (np. dla drobnej plamistości liści drzew pestkowych jest to okres tuż po kwitnieniu przez kolejnych 6–8 tygodni) i wrażliwości odmiany.

Mgr inż. Barbara Błaszczyńska, Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Minikowie, Oddział Zarzeczewo   
Fot. 1, 3–8 B. Błaszczyńska, fot. 2 A. Łukawska

Artykuł pochodzi z numeru 1/2013 Informatora Sadowniczego
 
 

Related Posts

None found

Poprzedni artykułPrzed nami tydzień z pogodą… marcową
Następny artykułPrzychody wzrosną

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.