Barszcz po krakowsku

W początkach czerwca informowaliśmy o rozpoczęciu w Małopolsce programu zwalczania barszczu Sosnowskiego. Do realizowanego przez Uniwersytet Rolniczy, Małopolską Izbę Rolniczą i Zakład Doświadczalny IHAR w Grodkowicach wspomaganych przez wojewodę małopolskiego przystąpiły gminne samorządy Małopolski. Wczoraj instytucje realizujące projekt podsumowały pierwszy sezon pracy.
Opracowany przez partnerów przedsięwzięcia program ma na celu ograniczenie populacji uciążliwego chwastu, jakim jest barszcz Sosnowskiego (Heracleum Sosnowskyi) o około 80%. Obszar objęty jego zwalczaniem, w 29 gminach Małopolski określono na 134 hektary. Projekt „Środowisko bez barszczu Sosnowskiego” jest realizowany w ramach Programu Operacyjnego PL 2 Ochrona różnorodności biologicznej i ekosystemów”. Uzyskał on finansowe wsparcie (w wysokości 85%)  – 3 228 985 zł z funduszy Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Będzie realizowany 19 miesięcy (początkowo zakładano 30 miesięcy).
 
Pierwszy sezon działań praktycznych kończy się podsumowaniem, jakie wczoraj odbyło się w Urzędzie Wojewódzkim, pod przewodnictwem wojewody Jerzego Millera. Przygotowania do akcji zwalczania barszczu przyniosły dobre rezultaty – przez cały sezon napływały ze strony samorządów zapytania o możliwość dokooptowania do programu, zgłaszano też nowe stanowiska występowania chwastu. Liczba zainteresowanych gmin powiększyła się o kolejnych pięć, a zgłoszona powierzchnia porośnięta barszczem Sosnowskiego – do 200 hektarów.

 Uczestnicy wczorajszego spotkania oszacowali, że na terenie województwa trzeba się spodziewać jeszcze kilkudziesięciu hektarów (padała liczba 60 ha) – tak w różnych zakątkach gmin już objętych programem, jak i (głównie) w tych, które do niego dotąd nie przystąpiły. To jeden z podstawowych problemów do rozwiązania dla organizatorów projektu – jak skłonić do wysiłku, przede wszystkim organizacyjnego – bo dofinansowanie jest pokaźne, samorządy pozostające „wyspami”, na których populacja barszczu wzrasta i będzie rozszerzać się na tereny właśnie z niego oczyszczone. Nadal nie ma skutecznego prawa nakazującego ustawowe zwalczanie barszczu, nakładanie mandatów jest mało efektywne (niska ściągalność, słaby bodziec dopingujący do aktywności). Pozostaje upowszechnianie wiedzy o skali stwarzanego przez barszcz zagrożenia oraz możliwościach efektywnego zwalczania tej rośliny. Są powody, by sądzić, że ta świadomość rośnie – firma wybrana w przetargu na zwalczanie barszczu oraz organizatorzy i urzędy gmin odbierają ciągle nowe zgłoszenia stanowisk barszczu (czasem także roślin pokrewnych). Zainteresowanie skutkami zwalczania, możliwościami zorganizowania podobnych akcji wykazują mieszkańcy gmin z innych województw, także sama administracja lokalna w różnych częściach kraju.

Co konkretnie udało się zrobić do tej pory? Najpierw upowszechniono (ulotki, plakaty, szkolenia w gminach) zalecane sposoby zwalczania barszczu Sosnowskiego. Młode rośliny  można opryskiwać (Chicara 25 WG w dawce 200 g/ha lub Madrigal 360 SL 4 l/ha), starsze – wysokie – kosić. Na obszarach podlegających ochronie – aplikację środków przeprowadza się mazaczami lub nanosi herbicydy na szyjkę korzeniową barszczu. Pojedyncze rośliny wycina się poniżej szyki korzeniowej.

W tym roku akcja zwalczania wystartowała na tyle późno, że pierwszym zabiegiem było koszenie. Następnie używano herbicydów – czego bardzo dydaktyczne skutki są ciągle widoczne. W przyszłym roku rozpoczynając pracę wiosną w pierwszej kolejności wykorzystane będą herbicydy. Tu wyłania się kolejny problem – koordynacji prac pomiędzy organizatorami projektu a gospodarzami pasów drogowych autostrad i dróg innych kategorii oraz zarządcami cieków wodnych. Bywało, że tuż przed planowanym opryskaniem poboczy drogi przez ekipę firmy realizującej program zwalczania barszczu ten odcinek był sumiennie obkoszony przez zarządcę drogi. Zdarzało się również koszenie ledwie co opryskanych roślin.

Takie „wypadki przy pracy” są jednak łatwe do skorygowania. Trudniejsze okazało się zharmonizowanie współpracy z NFOŚiGW oraz Bankiem Ochrony Środowiska. Instytucje te nie dotrzymują ustalonych terminów płatności – partnerzy programu finansują go z własnych środków od prawie dwóch miesięcy, daremnie oczekując na wywiązanie się banku i państwowej instytucji z ich zobowiązań.
pg

Related Posts

None found

Poprzedni artykułDlaczego jabłka Granny Smith są lepsze od innych?
Następny artykułMisja gospodarcza do Chin

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.