Co zmotywowało Agrosimex do uruchomienia takiej działalności?
Piotr Barański: Firma Agrosimex jest dystrybutorem ś.o.r. od 1991 r. Wieloletnia współpraca z naszymi klientami, problemy, z jakimi przychodzili do nas w poszukiwaniu rady i pomocy, stymulowały nas przez te lata działalności do uruchamiania nowych praktycznych działów. Od 2008 r. istnieje m.in. Fertico, zależna firma Agrosimeksu, w której prowadzona jest działalność badawcza, polegająca m.in. na usługowym badaniu skuteczności ś.o.r., w tym pod kątem ich rejestracji (raport służy do dopuszczenia do obrotu środka w Polsce bądź innych krajach). Takie usługi prowadzimy dla licznych producentów ś.o.r. Działalność ta bardzo się rozrosła przez ostatnie 10 lat.
Karolina Felczak-Konarska: Obecnie mamy 6 zespołów badawczych działających w stacjach badawczych zlokalizowanych w różnych miejscach Polski: w Błędowie, Błoniu, Skierniewicach, trzy zespoły w Wielkopolsce, a w Lublinie oraz okolicach Zamościa dwa. O takim rozmieszczeniu decydowało zróżnicowanie pod względem klimatycznym, glebowym oraz obecności różnych patogenów, szkodników i chwastów. Od 2017 r. mamy certyfikat GLP (Good Laboratory Practice; dobra praktyka laboratoryjna/DPL) uprawniający do wykonywania badań pozostałości ś.o.r. części polowej. Wykonujemy badania związane z uprawami rolniczymi oraz ogrodniczymi – polowe i pod osłonami (w szklarniach i tunelach foliowych). Przy placówce w Błędowie mamy m.in. własny sad doświadczalny. Zaczynaliśmy od 6 osób, a dzisiaj zespół polowy liczy 28 osób.
Wśród wyników badań służących rejestracji ś.o.r. muszą się znajdować także te związane z pozostałościami w płodach rolnych. Przeprowadzacie więc kompleks doświadczeń?
P.B.: Badanie na pozostałości rozpoczyna się od wykonania zabiegu (w formie opryskiwania) na polu/w szklarni, czyli w klasycznych warunkach uprawy. Obserwujemy przy okazji skuteczność środka. Prowadziliśmy dotychczas wyłącznie część polową badania. Następnie pobraną próbkę odsyłaliśmy do współpracującego z nami laboratorium. Teraz, mając własne laboratorium, będziemy mogli cały proces badania wykonać samodzielnie.
Czyli mówimy w tym momencie o całościowej obserwacji reakcji substancji czynnej w środowisku – od zabiegów polowych, biologicznej skuteczności, poprzez rozpad, zanik i kontrolę: w jakiej ilości i czy pozostała w płodach rolnych?
K.F.-K.: Dokładnie tak. To jeden z działów naszego laboratorium.
Czyli będzie ich więcej? Na co ukierunkowane będą te działy?
P.B.: Drugi obszar, którym się zajmiemy w naszym laboratorium, poniekąd też jest wynikiem współpracy, głównie Instytutu Agronomicznego Fertico i Agrosimeksu w ramach działań doradczych. Często do naszego biura przychodzą producenci, przynosząc roślinę lub jej fragment w celu określenia, z czym mają do czynienia, gdyż mimo prowadzenia zabiegów nie uzyskują oczekiwanego efektu. Czy jest to może nowy agrofag? My też czasami nie byliśmy pewni. Wówczas fragment rośliny poddawano badaniu mikrobiologicznemu, tzn. był wykonywany posiew i na tej podstawie byliśmy w stanie zdiagnozować sprawcę objawów.
K.F.-K.: Posługiwaliśmy się tradycyjnymi, prostymi metodami laboratoryjnymi, wszczepiając na pożywkę tkankę rośliną z objawem chorobowym. Potem prowadziliśmy obserwacje mikroskopowe, aby po kluczu dochodzić do gatunku patogenu. Czyli oznaczyć, z czym mamy do czynienia.
P.B.: Kolejna kwestia, która zrodziła się ze współpracy Instytutu Agronomicznego Fertico i Agrosimex w ramach obserwacji mikrobiologicznych, dotyczyła odporności patogenów na substancje czynne, m.in. grzyba Venturia inaequalis często i w nadmiarze używane. Podejrzewano bowiem, że środki te przestały działać, czyli wyodrębniły się rasy patogenu na nie odporne. Robiliśmy własne doświadczenia z dużą liczbą opryskiwań tą samą substancją i uzyskiwaliśmy wyniki rozbieżne z pojawiającymi się w obiegu opiniami. Uodpornienia okazywały się znacznie mniej groźne niż oczekiwaliśmy i mogliśmy na tej podstawie przekazać sadownikom odpowiednie zalecenia.
K.F.-K.: Ta odporność pojawiała się najczęściej lub się potwierdzała wtedy, gdy stosowano środek w bloku kilku-zabiegowym. Grzyby wykazujące największą odporność to te, które przechodzą cykl płciowy i w tym czasie przekazują geny (w tym z częściowymi mutacjami w kierunku uodpornienia). Powstałe w efekcie organizmy mogą wykazywać wybujałość cech, m.in. właśnie pod kątem odporności, gdy odziedziczyły te cechy po obu komórkach rodzicielskich. Dlatego ważne jest zbadanie trwałości odporności. Badania wykonywaliśmy dotychczas metodami tradycyjnymi, np. pobierając zarodniki parcha z aktywnych plam, sprawdzaliśmy, czy kiełkują. Teraz, dysponując nowoczesnym sprzętem, zmieniamy tę technologię.
P.B.: Trzeci dział w naszym laboratorium zajmie się analizą fizykochemiczną: składu gleby, wody, pożywki, zawartością w roślinie i jej częściach minerałów, azotanów i azotynów, w efekcie – zaleceniami odnośnie do kompleksowego nawożenia i dokarmiania podstawowymi pierwiastkami i mikroelementami.
K.F.-K.: Będziemy badali, analizowali oraz doradzali sadownikom i osobom uprawiającym warzywa, rośliny ozdobne oraz rolnicze. Będziemy badali także wodę, więc nasze laboratorium będzie oferowało kompleksową usługę. Będziemy mieli dział mikrobiologii klasycznej oraz biologii molekularnej. Wyniki uzyskane w laboratorium pomogą więc rolnikowi w podejmowaniu decyzji, a jeśli samemu trudno mu będzie wyciągnąć wnioski, nasi doradcy będą pomocni. Instytut Agronomiczny Fertico wspomaga Agrosimex pod względem doradczym czy prostej diagnostyki, a także sygnalizacji. Prowadzimy bowiem monitoring rozwoju sprawcy parcha jabłoni, jak i szkodników. W obecnej sytuacji współpraca obu instytucji gwarantuje pomoc, jakiej w Polsce chyba nikt nie udziela.
Ambitne założenia! Dacie radę ze wszystkim, zapewniając najwyższą jakość?
K.F.-K.: Ze swej strony mogę zagwarantować, że nasze laboratorium będzie cechowała rzetelność, wiarygodność i wysoka jakość świadczonych usług. Mamy kompetentny zespół osób, które uprzednio pracowały w akredytowanych laboratoriach, zajmując się badaniem pozostałości, analizą makro- i mikroelementową oraz fizykochemiczną. W każdej naszej pracowni laboratoryjnej mamy najnowocześniejszy sprzęt dostępny na rynku.
Ile związków będziecie mogli wykryć?
K.F.-K.: Zaczynamy od ponad 600 substancji czynnych będących insektycydami, fungicydami, herbicydami oraz metabolitami danej substancji, ale oczywiście to jest liczba na start, do pierwszych analiz.
A co z akredytacjami?
K.F.-K.: Będziemy pracować w oparciu o dwa systemy wyznaczania jakości i rzetelności badań: GLP oraz akredytację PCA (Polskie Centrum Akredytacji).
Wiarygodny wynik zależy w dużej mierze od prawidłowo pobranej i dostarczonej próbki.
K.F.-K.: Dokładnie tak. Dlatego aby rolnicy nie ponosili kosztów bez potrzeby, osoba przyjmująca próbkę jako pierwsza będzie oceniała jej jakość i przydatność do badania. Jeśli chodzi o pobieranie prób do badania, u nas rolnik będzie mógł uzyskać pod tym względem wszelkie wskazówki. Każdemu opisowi badania będzie towarzyszyła dokładna instrukcja dostępna dla naszych klientów: jak pobrać, zapakować i dostarczyć materiał. Z naszych usług będą mogli korzystać rolnicy z całej Polski. Nie ograniczamy się wyłącznie do własnego regionu. W naszym zespole będą osoby wykwalifikowane do pobierania prób.
P.B.: W zależności od celowości badania rolnik może wezwać certyfikowanego próbobiorcę, np. z naszego zespołu. Jeśli natomiast na użytek własny, dla własnej wiedzy, będzie chciał sprawdzić jakość plonu, wówczas zgodnie ze sztuką może pobrać próbę sam i do nas dostarczyć. Będziemy starali się przekazać dokładną instrukcję postępowania, aby otrzymał najbardziej adekwatny, wiarygodny wynik.
Jaki jest czas oczekiwania na wynik?
K.F.-K.: U nas czas oczekiwania na wynik będzie bardzo krótki, można powiedzieć – ekspresowy. Pozwoli nam na to wykwalifikowany personel, wysokiej jakości nowoczesny sprzęt (czuły nawet do 1 miliardowej grama) i związana z nim technologia – dokładna i szybka. Czas przygotowania samej próbki do badania będzie zdecydowanie krótszy niż w innych laboratoriach funkcjonujących na polskim rynku.
P.B.: Obecnie na przykład na wyniki badania próbek gleby oczekuje się w laboratoriach 2–3 tygodnie. U nas, w zależności od kolejki, będziemy mogli podać wynik w ciągu 2–7 dni – dzięki nowoczesnemu sprzętowi (mineralizatorowi), który skróci czas przygotowania i badania próbki.
Czy stwierdzenie i określenie czynnika chorobotwórczego będzie możliwe w Waszym laboratorium? Prezentując działalność laboratorium, podkreślaliście możliwość wykorzystania biologii molekularnej. Czy właśnie do tego celu?
P.B.: Dysponujemy najnowszą technologią związaną z biologią molekularną i sekwencjami genowymi. W próbce, w której znajdują się różne geny, będziemy mogli znaleźć ten interesujący nas. Zazwyczaj dotyczy to genu organizmu obcego wobec badanego. Jeśli znajdziemy taki gen, sprzęt będzie go powielał (multiplikował) i wówczas urządzenie wyda ostrzeżenie o zagrożeniu.
K.F.-K.: Będziemy sekwencjonować pobrany materiał genetyczny. Będziemy mogli znaleźć gen pochodzący od patogenu, określić patogen, znaleźć miejsce, w którym nastąpiła mutacja.
P.B.: Do odszukania DNA patogenu wystarczy nam jedna komórka obecna w materiale, który badamy. Możemy badać próbkę gleby pod kątem patogenów glebowych przed rozpoczęciem uprawy, aby rolnikowi ułatwić podjęcie decyzji, czy na danym stanowisku można posadzić dany gatunek, czy też lepiej nie. Będziemy mogli stwierdzić w glebie np. sprawcę kiły kapusty, patogeny z rodzaju Phytophthora czy Verticillium. Zdarza się, że obecność patogenów wyklucza założenie uprawy, gdyż podczas jej trwania zwalczanie tych groźnych mikroorganizmów czyni cały proces zupełnie nieopłacalnym. Kolejna kwestia to możliwość wykrycia patogenów na/w roślinie. Taka wiedza pozwala na dobranie odpowiednich, efektywnych fungicydów już do pierwszych zabiegów, a nie testowanie, który wreszcie zadziała, gdy nie mamy pewności, z czym walczymy. Zanim pojawią się objawy, już będziemy mogli zapobiec ich wystąpieniu, czyli zwalczymy zagrożenie „w zarodku”. Będziemy mogli zbadać również materiał szkółkarski na obecność patogenów, np. wirusów.
Czy takie badanie będzie bardzo drogie?
K.F.-K.: Będzie ono w przystępnej cenie.
P.B.: W tej chwili można niegenetycznymi metodami szukać tych patogenów, np. robiąc posiewy czy też badać odporność. Ale ta nowoczesna metoda będzie dużo szybsza. Wyeliminujemy czas związany z przygotowaniem pożywek, wyszczepianiem, hodowaniem, przeszczepianiem, oznaczaniem (ślęczeniem nad binokularem i szukaniem oraz oznaczaniem patogenu na podstawie budowy komórki, zarodników itp.).
K.F.-K.: W metodzie tradycyjnej, zanim coś wyrośnie, potrzebujemy czasami nawet 48 godzin, oczywiście wszystko zależy od patogenu. W przypadku metod związanych z wykorzystaniem biologii molekularnej będziemy mogli pewny wynik podać nawet do 24 godzin.
P.B.: Czyli to znaczne skrócenie czasu i wyeliminowanie żmudnej pracy może nawet okazać się tańszą metodą…
K.F.-K.: Do wszystkich tych badań będą również przygotowane instrukcje, w jaki sposób pobrać próbkę i w jakiej postaci, jak zapakowaną do nas dostarczyć.
Kompleksowość tych działań jest imponująca… Część osób nawet nie zdaje sobie sprawy, że taki postęp nastąpił i takie metody są możliwe.
K.F.-K.: To otwiera nowe perspektywy przed rolnikami. Przy doniesieniu o wystąpieniu nowej choroby pomożemy poznać prawdę i być może nawet będziemy mogli podsunąć antidotum, aby rolnik nie musiał kombinować, poszukiwać samodzielnie rozwiązania. Takie nowo pojawiające się zagrożenia zawsze wiązały się z poszukiwaniem, często długotrwałym, rozwiązania problemu. Wyeliminujemy metodę prób i błędów.
P.B.: Chcemy wychodzić poza standardowy zakres wyników, które rolnik od nas uzyska. Podając np., jaka jest w roślinie optymalna zawartość jodu, który przecież ma wpływ na zawiązywanie owoców. Są nawozy zawierające ten pierwiastek, ale dotychczas niewielka liczba sadowników brała ten element pod uwagę. My będziemy wynikami pomagać w doborze preparatów do nawożenia, dokarmiania…
K.F.-K.: Będziemy pomagali od początku wegetacji do zbioru plonu i potem. Poinformujemy też o zawartości metali ciężkich. Wachlarz naszych usług będzie szeroki. Będziemy mogli także sprawdzać, czy w żywności są mykotoksyny. Jesteśmy więc do dyspozycji bardzo dużej grupy odbiorców, którym chcemy ułatwić produkcję.
Ilu ludzi będzie obsługiwało laboratorium?
P.B.: W każdym z czterech laboratoriów będą zatrudnione 2 osoby. Na początek zespół będzie 14-osobowy. Będziemy mieli zdalną możliwość podglądania sprzętu aktywnego nocą. Obróbka ręczna nie będzie pominięta.
K.F.-K.: Wiedza i człowiek są niezastąpione, mimo iż dysponuje się tak profesjonalnym sprzętem.
Jeśli ktoś przyjdzie do Was z „tajemniczą” zawartością w opakowaniu, to czy będziecie mogli ją zbadać i określić?
P.B.: Planujemy oferować usługę badania zawartości ś.o.r., głównie pod kątem atestacji/stwierdzenia przydatności do użycia tych, które tracą ważność, a także środków z importu równoległego, czy są zgodne z oryginałem. Niektórzy sadownicy sprawdzają nabyte środki, upewniając się, czy nikt ich nie oszukuje, sprzedając towar niepełnowartościowy. Gdy takie badanie wykonamy, to musimy zachować próbkę badanego materiału. Jeśli będzie on reklamowany u producenta środka jako niedziałający, wówczas producent będzie się mógł do nas zwrócić o udostępnienie badanej próbki do ponownego zbadania.
K.F.-K.: Przyjmowaną próbkę powinniśmy jednak dostać w oryginalnym opakowaniu. A każdą próbkę, która została przebadana na naszym sprzęcie i w systemie, w którym będziemy pracować, musimy zarchiwizować i przechowywać przez określony czas. Wymóg ten dotyczy również badanych produktów (oczywiście w formie po homogenizacji).
Dziękuję za rozmowę
Katarzyna Kupczak, Plantpress
fot. K.Kupczak
Za: sad24.pl