Byliny na drugą część sezonu

Pasją Gerarda Heemskerka z holenderskiej miejscowości Noordwijk są byliny. Ich produkcję rozpoczął w 1977 roku w gospodarstwie ojca, które wcześniej specjalizowało się uprawie roślin cebulowych (ten region to tulipanowe „zagłębie” Holandii).

Obecnie G. Heemskerk jest jednym z największych w tym kraju producentów liliowców (Hemerocallis), a także zapalonym hodowcą, z którego poletek doświadczalnych na rynki całego świata trafiają co roku nowe odmiany tego gatunku, przede wszystkim te powtarzające kwitnienie.

Jest też jednym z założycieli Międzynarodowego Stowarzyszenia Producentów Bylin (Internationale Stauden-Union – ISU ), które zrzesza obecnie członków z 17 krajów. Niestety wciąż brakuje w nim hodowców z Polski (warunkiem jest, aby najpierw powstała organizacja krajowa, dopiero taka może wstąpić do ISU ).

Fot. 1. Gerard Heemskerk (pierwszy z lewej), Eric Augustinus i Loek Teeuwen pod koniec sierpnia na poletku z mieszańcami liliowców powtarzającymi kwitnienie

Doskonała lokalizacja
Szkółka Heemskerk znajduje się zaledwie 3 km od wybrzeża Morza Północnego. Łagodny klimat z długim okresem wegetacji sprzyja produkcji bylin (zimą temperatura rzadko spada poniżej –3°C, latem sporadycznie przekracza +25°C). Produkcję ułatwia też gleba – w większości piaszczysta, lekka, o obojętnym pH. W tej lokalizacji ojciec obecnego właściciela w 1965 r. rozpoczął produkcję roślin cebulowych. W wieku 17 lat do pracy w gospodarstwie włączył się G. Heemskerk, który w 1977 r. posadził tu pierwsze byliny. Początkowo z bratem Wimem (zmarł 6 lat temu) rozwijał ich produkcję, czemu sprzyjała koniunktura. Liczne firmy z regionu, eksportujące rośliny cebulowe, chętnie bowiem uzupełniały ten asortyment o takie gatunki jak astry (Aster), funkie (Hosta), tawułki (Astilbe), liliowce czy żurawki (Heuchera).

Z czasem i na tym rynku zaczęło się jednak robić tłoczno i przed 10 laty bracia zdecydowali się na specjalizację. Postanowiono, że wizytówką firmy zostaną liliowce i funkie, a ofertą uzupełniającą – piwonie (Paeonia – fot. 2), kosaćce syberyjskie (Iris sibirica) oraz mieczolistne (I. ensata). – Nigdy nie chcieliśmy być najwięksi, ale zawsze – najlepsi – podkreśla właściciel, dodając, że wybór specjalizacji pozwolił firmie przetrwać i wciąż przynosić zyski na trudnym rynku.

Fot. 2. Piwonie to hobby właściciela

Asortyment
Liliowce są podstawowym gatunkiem produkowanym w szkółce. Obecnie uprawia się ponad 1000 ich odmian, choć niektórych po 200 tys. szt. rocznie (jak ‘Stella de Oro’), a innych – nowych lub mniej znanych – zaledwie po kilkadziesiąt sztuk. Funkii jest około 210 odmian, kosaćców – 100 (rośnie popularność zwłaszcza odmian kosaćca mieczolistnego, poszukuje się także kosaćców powtarzających kwitnienie w drugiej części sezonu), a piwonii – 65. Nowością z ogromnym potencjałem mają być odmiany gatunku uzyskane przez krzyżowanie kosaćcow (m.in. Pardanthopsis dichotoma, syn. I. dichotoma) z belamkandą chińską (Belamcanda chinensis), opisywane w tej szkołce jako kosaćce z grupy pardancanda (w literaturze częściej spotykana jest nazwa Pardancanda norrisii). Te ciepłolubne byliny (źródła amerykańskie podają, że są odporne na mróz do strefy 5 USDA) tworzą liście podobne do kosaćców, ale ich kwiaty (fot. 3) bardziej przypominają te u belamkandy – występują w wielu barwach (w tym pomarańczowej i czerwonej) i pojawiają się aż do września. Piwonie, jak podkreśla właściciel, to bardziej hobby niż biznes, jednak wciąż utrzymuje ich kolekcję oraz produkuje materiał przeznaczony zarówno do sadzenia w ogrodach, jak i na kwiaty cięte (te ostatnie są wciąż popularne w Holandii, Francji i w Stanach Zjednoczonych).

Fot. 3. Pardancanda norrisii

[NEW_PAGE]
Hodowla
W wypadku liliowców własny program hodowlany skupia się na odmianach powtarzających kwitnienie. Tutaj wciąż niedoścignionym wzorcem jest odmiana ‘Stella de Oro’, która na rynek trafiła w 1975 r., a jej hodowcą był Amerykanin ze stanu Indiana o polsko brzmiącym nazwisku – Walter Jablonsky (zawodowo hodował indyki, amatorsko – liliowce). Ideałem jest roślina, która będzie tworzyć dużo kwiatów i powtarzać kwitnienie. Takich krzyżówek sporo można już zobaczyć na poletkach hodowlanych G. Heemskerka, ale jak mówi sam właściciel, „poszukuje wśród nich dobrych i niespotykanych kolorów kwiatów, gdyż tylko takie można wciąż sprzedać amatorom tych roślin na całym świecie”. Dlatego tworzy własne krzyżówki z roślin matecznych uprawianych w ogrodzie kolekcyjnym. Nasiona wysiewane są na zagony polowe, gdzie pierwsze kwiaty otrzymuje się już po roku. Wtedy przychodzi czas pierwszej selekcji (zwykle jednak trwa ona 2 lub 3 lata), a wybrane okazy trafiają do laboratoriów in vitro, gdzie są namnażane. Od tej pory potrzeba jeszcze około 3 lat na uzyskanie wystarczającej liczby materiału wyjściowego do produkcji.

Pytany o najlepiej oceniane przez siebie własne kreacje liliowców, właściciel wymienia ‘Longfield’s Chihuahua’ (fot. 4 a, zarejestrowana w 2011 r.), ‘Entrapment’ (fot. 4 b, 2006 r.) oraz ‘Burgundy Love’ (fot. 4 c, 2011 r.). Wyróżnieniem tegorocznego kongresu ISU uhonorowana została natomiast odmiana ‘Longfield’s Conchita’.

Fot. 4. Liliowce: ‘Longfield’s Chihuahua’

… ‘Entrapment’

… ‘Burgundy Love’

Ideałem dla funkii jest obecnie roślina, która oprócz ciekawych liści będzie dobrze znosiła słońce i równocześnie obficie kwitła. Przykładami odmian, z których G. Heemskerk jest najbardziej zadowolony, są np. ‘Catherine’ tworząca jasnozielone liście z szerokim niebieskozielonym obrzeżeniem, ‘Spring Morning’ (producenci cenią ją za szerokie liście, ktore szybko wypełniają doniczkę) czy ‘Color Festival’ (bardzo odporna na słońce forma o szeroko białoobrzeżonych liściach – fot. 5), z tej szkółki pochodzi także jedna z najlepiej się obecnie sprzedających odmian, funkia ‘White Feather’ (otrzymana w 2005 r.). Jej pierwsze wiosenne liście są prawie białe, później pojawiają się na nich zielone paski. Latem liście są prawie zielone, ale jesienią rośliny znowu zaczynają tworzyć te prawie białe.

Fot. 5. Funkia ‘Color Festival’

[NEW_PAGE]
Produkcja

Większość materiału wyjściowego do dalszej produkcji polowej pochodzi z laboratoriów in vitro. Otrzymane w ten sposób liliowce (fot. 6) sadzi się na zagonach polowych maszynowo (fot. 7) od marca do maja, zależnie od przebiegu pogody. Wcześniej zagony są odchwaszczane (chemicznie, a jeżeli to niemożliwe – ręcznie) i nawożone samodzielnie przygotowanym kompostem (do jego produkcji używany jest kupowany obornik z ogrodów zoologicznych, hodowli bydła i owiec, a także domieszki gliny, resztek z pól oraz kultur bakterii przyspieszających proces rozkładu materii organicznej). Gleba z pól 3 razy w sezonie oddawana jest do analizy chemicznej i na tej podstawie przygotowuje się program nawożenia (używane są nawozy posypowe, minimum to 50 kg czystego azotu na hektar).

Liliowce trafiają na te same pola co 3 lata, funkie – co 5 lat (przykładowy płodozmian: I rok – liliowce, II rok – funkie, III rok – kosaćce, IV rok – piwonie, V rok – ugór, VI rok – ponownie liliowce).

Fot. 6. Liliowce otrzymane w laboratorium in vitro, …

Fot. 7. … po aklimatyzacji sadzone są w polu

Zbiory rozpoczynają się we wrześniu. Do kopania liliowców wykorzystywana jest maszyna własnej produkcji, która bardzo głęboko odwraca ziemię (fot. 8). Wykopane kłącza trafiają w skrzynkach plastikowych do chłodni, gdzie w temperaturze około 0°C oczekują na sortowanie. Ta praca wykonywana jest przez 60 pracowników (sezonowo pracuje 10 Holendrów i 50 Polaków – fot. 9, cały rok – 8 Polaków) od listopada do czerwca, którzy za pomocą specjalnie na potrzeby firmy skonstruowanej maszyny (fot. 10) sortują kłącza na 3 kategorie (bezpośrednio przed wysyłką). Maszyna ma program komputerowy, który pozwala na selekcję kłączy według masy i wyglądu, automatycznie przycinane są także korzenie. W wypadku partii przeznaczonych na eksport do USA i Kanady kłącza liliowców i funkii muszą być dodatkowo dokładnie umyte z pozostałości gleby.

Fot. 8. Wykopywanie liliowców
 

Fot. 9. Sortowanie wykopanych funkii…

Fot. 10. …i liliowców

Produkcja funkii wygląda podobnie, z tym że trwa rok dłużej. Młode rośliny z in vitro trafiają bowiem najpierw na zagony polowe w szklarni (gdzie cieniowane i nawadniane lepiej się przyjmują – fot. 11) i dopiero po roku sadzone są na zagonach polowych.

Fot. 11. Funkie początkowo uprawiane są na zagonach w szklarni

Zbyt
Rośliny z opisywanej szkółki przeznaczone są przede wszystkim na eksport, obecnie do ponad 20 krajów świata. Odbiorcy pochodzą nie tylko z Europy, ale również z Japonii, Nowej Zelandii, Kanady, Stanów Zjednoczonych czy Chin. Jak żartuje właściciel, na razie nie prowadzą jeszcze wysyłek jedynie do Afryki i na Antarktydę, pozostałe kontynenty już opanowali. Firma nie zawsze jest obecna na dużych targach, czasem lepsze efekty daje przygotowanie kwitnącej ekspozycji na takich imprezach jak Floriada czy w Keukenhof (zwiedzający sami potem szukają dostawcy).

Choć sprzedaż hurtowa jest najważniejsza, właściciel nie zapomina o amatorach i pasjonatach liliowców, funkii, piwonii i kosaćców z całego świata, którzy pojedyncze okazy mogą kupić w sklepie internetowym firmy.

Wojciech Górka
Fot. 2, 4, 6–10 Heemskerk Vaste Planten, fot. 1, 3, 5, 11 W. Górka

Related Posts

None found

Poprzedni artykułShinepure, czyli „czyste aż błyszczy”
Następny artykułKrystyna Gurbiel nowym wiceministrem rolnictwa

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.