Obecnie Unia Owocowa jest chyba największym w Polsce stowarzyszeniem działającym na rzecz wspierania krajowych producentów oraz dystrybutorów owoców i warzyw?
Robert Monarski: Tak. Unia Owocowa to obecnie największe w Polsce stowarzyszenie dystrybutorów owoców i warzyw. Zrzesza 23 największe podmioty działające w tej branży, a ich udział w eksporcie tych produktów do Federacji Rosyjskiej ocenia się na 50%. Członkowie Unii skupują owoce i warzywa od około 10 000 producentów. Ponadto Stowarzyszenie reprezentuje swoich członków w kontaktach z administracją państwową i Komisją Europejską. W imieniu zrzeszonych podmiotów prowadzimy rozmowy i konsultacje w sprawach ważnych dla środowiska producentów oraz dystrybutorów owoców i warzyw.
Słabą stroną polskiego eksportu owoców na rynki wschodnie jest wciąż wzajemna konkurencja. Czy naprawdę tak trudno wypracować wspólne stanowisko? Już samo powołanie do życia w 2010 r. Unii Owocowej mogłoby świadczyć, że dużo się w tej materii zmienia na plus, czy tak jest istotnie?
Proces transformacji polskiej gospodarki, który dotyczy również sektora produkcji oraz dystrybucji świeżych owoców i warzyw, jest procesem długotrwałym. Jednak zmiany, jakie zachodzą na krajowym i światowych rynkach, są coraz szybsze i wymagają dużej uwagi od ich uczestników. Rynek europejski (UE-15) skonsolidowany jest w około 40%, co daje znaczną przewagę nad nowymi krajami członkowskimi UE. Taka sytuacja niejako wymusza konieczność szybkiej konsolidacji również polskiego rynku. I tu mamy już spore osiągnięcia. Powstaje coraz więcej nowoczesnych oraz dużych grup producentów ogrodniczych i rolnych, konkurencyjnych pod względem jakości i wielkości produkcji w stosunku do „starych” państw członkowskich. Sama konsolidacja produkcji jednak nie wystarczy. Problemy organizacyjno- prawne, nieuczciwa konkurencja, próby wprowadzania praktyk monopolistycznych, jakich doświadczają zarówno producenci jak i dystrybutorzy owoców i warzyw, spowodowały, że środowisko to wspólnie stanęło w obronie własnych interesów. W tym celu została powołana do życia między innymi Unia Owocowa. Może za wcześnie mówić, że utworzenie takiej organizacji jak nasze Stowarzyszenie, w znacznym stopniu ograniczyło wewnętrzną konkurencję (mam tu na myśli głównie sferę handlu). Na pewno jednak spowodowało, że producenci oraz eksporterzy reprezentują i na bieżąco wypracowują wspólne stanowisko, chroniące ich prawa na rynkach krajowym oraz międzynarodowym. Jest to pozytywna zmiana, która już przynosi i, mam nadzieję, będzie przynosić wymierne korzyści zarówno dla branży, jak i dla całej administracji rządowej.
Jak wynika z oficjalnej informacji przesłanej przez zastępcę przewodniczącego Federalnej Służby Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego FR do Dyrektor Generalnej ds. Zdrowia i Ochrony Konsumentów KE, wymagane do tej pory certyfikaty bezpieczeństwa odnośnie do pozostałości pestycydów w produktach roślinnych przeznaczonych na eksport z UE do FR, zostały zniesione. Nie sprecyzowano jednak warunków technicznych, na jakich FR odstępuje od wymogu dołączania certyfikatów bezpieczeństwa, ani daty zniesienia tego obowiązku. Jak Państwo myślicie, z czym może się to wiązać? Jakie warunki trzeba będzie spełnić tym razem?
Informacja o zniesieniu wymogu dołączania certyfikatów bezpieczeństwa do przesyłek świeżych owoców i warzyw przeznaczonych na eksport do FR, jest dobrą wiadomością dla wszystkich polskich i europejskich producentów oraz dystrybutorów. Jeżeli jeszcze wiązałaby się ona z zakończeniem procesu harmonizacji norm europejskich i rosyjskich najwyższych dopuszczalnych poziomów pozostałości środków ochrony roślin, byłaby to wiadomość niemal przełomowa w organizacji stosunków handlowych z Federacją Rosyjską. Wiadomość o zniesieniu certyfikatów pojawiła się 21 października br. Niestety, do dzisiaj nie wiadomo, na jakich warunkach i kiedy certyfikaty te zostaną faktycznie zniesione. Wewnętrzne służby celne FR do tej pory nie zostały poinformowane o tym fakcie. 7 listopada miał się pojawić oficjalny komunikat Rossielchoznadzoru informujący o podjęciu tej decyzji, ale się nie pojawił. Jest to dość typowe zachowanie służb rosyjskich, z czym mieliśmy już do czynienia, chociażby w przypadku embarga nałożonego wskutek problemów z E. coli. W tej sytuacji mnożą się pytania. Co z laboratoriami, którym cofnięto akredytację? Co z eksporterami umieszczonymi przez Rosję na „czarnej liście”? Co z harmonizacją norm? Niestety, nie znamy odpowiedzi na żadne z nich.
Spodziewamy się, że zniesienie certyfikatów bezpieczeństwa, które ma związek z planowanym na grudzień tego roku przystąpieniem Rosji do WTO, wiązać się będzie z wprowadzeniem nowych zasad kontroli owoców i warzyw eksportowanych do FR. Czy będą to uczciwe i jednakowe dla wszystkich zasady? Czy dzięki ich wprowadzeniu zostanie ukrócona działalność organizacji typu PSPE? Czas pokaże.
Wobec tylu niejasności, może warto byłoby wykonać krok uprzedzający rosyjskie decyzje. Może nie warto czekać na to, co zaproponują nam inni, a wprowadzić w życie własny, polski system gwarantujący jakość i bezpieczeństwo produkowanych w Polsce owoców i warzyw.
Mamy nadzieję, że Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi podejmie działania w tym kierunku.
[NEW_PAGE]Od początku swojej działalności podejmują Państwo kroki mające na celu unormowanie handlu z Rosją. Odbywa się to w porozumieniu z innymi organizacjami sadowniczymi, takimi jak Związek Sadowników RP, Towarzystwo Rozwoju Sadów Karłowych, Krajowy Związek Grup Producentów Owoców i Warzyw. Czy wspólnie łatwiej jest osiągać zamierzone cele? Co uważacie Państwo za sukces w tym względzie?
Problemy, które poruszamy, są wspólne dla całej branży. Dlatego też staramy się ściśle współpracować ze wszystkimi organizacjami pozarządowymi, a w szczególności z wyżej wymienionymi. Pierwszą wspólną akcją była kampania komunikacyjna dotycząca Integrowanej Produkcji, a także ochrony sadów pod kątem eksportu owoców do FR. Patronat nad nią objął minister rolnictwa. Udało nam się również pozyskać wsparcie PIORiN dla tego projektu. Około 10 000 sadowników otrzymało od nas programy ochrony roślin uwzględniające normy FR wraz z informacją propagującą zalety przystąpienia do integrowanej produkcji. Działania te spotkały się z ogromnym zainteresowaniem i dużą przychylnością środowiska, co było dla nas wielkim sukcesem. Współpracujemy również w trudniejszych kwestiach, jak np. zapobieganie wprowadzaniu praktyk monopolistycznych na naszym rynku.
Wystosowaliśmy komunikat otwarty do ministra rolnictwa, podpisany przez wszystkie organizacje, z prośbą o zajęcie stanowiska w sprawie tego typu praktyk. Otrzymaliśmy satysfakcjonującą nas odpowiedź, w której Ministerstwo zdecydowanie stwierdza, że nie akceptuje takiej działalności. Czy był to sukces? Trudno powiedzieć, nadal mamy do czynienia z praktykami o monopolistycznym charakterze. Obecnie próbujemy rozwiązać problemy związane z funkcjonowaniem grup producentów. Komisja Europejska planuje bowiem wprowadzić radykalne zmiany w dotychczasowych zasadach ich finansowania. Z prośbą o wyjaśnienie sprawy i zaniechanie zmian, które mogą wstrzymać proces konsolidacji polskiego rynku, zwróciliśmy się we wspólnym liście do ministra Marka Sawickiego oraz do unijnego komisarza ds. rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich Daciana Ciolosa. O wsparcie poprosiliśmy również naszych eurodeputowanych. Odpowiedź, czy nasze działania odniosą skutek, poznamy do końca bieżącego roku.
Rosja jest największym na świecie importerem jabłek i gruszek. Własną produkcją jest bowiem w stanie tylko w 1/3 zaspokoić potrzeby konsumpcyjne swoich obywateli, a te podobno stale wzrastają. Taka informacji chyba cieszy? Czy to oznacza, że zwiększy się dla nas rynek zbytu tych owoców?
Rynek rosyjski jest bardzo konkurencyjny. To prawda, że potrzeby konsumpcyjne są tam ogromne. Należy jednak pamiętać, że postęp w rosyjskim rolnictwie jest olbrzymi i niewiarygodnie szybki. Rosja z największego importera zbóż na świecie stała się ich piątym światowym eksporterem. Inwestycje w rolnictwo są olbrzymie. Celem rosyjskiego rządu jest żywnościowa samowystarczalność. Wzrasta produkcja owoców i warzyw na Ukrainie, w Mołdawii i Białorusi. Coraz więcej i lepiej produkuje Serbia, która eksportuje swoje produkty do Rosji bez cła. Biorąc pod uwagę powyższe czynniki, nie można być pewnym naszej mocnej pozycji na rosyjskim rynku w kolejnych dziesięcioleciach.
Polska jest największym eksporterem jabłek do Rosji. Udział naszego kraju w eksporcie na ten rynek w I kwartale 2010 r. wyniósł 38,8%. Czy w tym roku może być większy?
Tak, gdyż tegoroczne zbiory są wyższe niż w ubiegłym roku.
Jak podsumowujecie Państwo miniony rok współpracy z Rosją? Czy, ze względu na panikę związaną z epidemią EHEC, także eksporterzy owoców ponieśli starty?
Był to trudny rok zarówno dla producentów, jak i eksporterów. Zamknięcie laboratoriów, „czarna lista” eksporterów, embargo nałożone na import warzyw w dużym stopniu utrudniły tę współpracę. Z drugiej jednak strony, ze względu na duże zainteresowanie polskimi owocami i warzywami, był to rok udany. Straty poniesione przez producentów warzyw w związku z niekorzystnym przebiegiem warunków atmosferycznych oraz wstrzymaniem eksportu do Rosji zostały częściowo zrekompensowane przez system unijnych dopłat. Takich odszkodowań nie dostali jednak eksporterzy, którzy również ponieśli straty.
Czy w ubiegłym sezonie handlowym często spotykali się Państwo z kwestionowaniem przez stronę rosyjską zasad bezpieczeństwa naszych owoców?
Od czerwca bieżącego roku obowiązuje tak zwana czarna lista eksporterów. 11 firm nie może eksportować towarów do FR pod pretekstem notorycznego wykrywania przekroczeń norm pozostałości. Naszym zdaniem, na tej liście znalazły się głównie firmy, które nie wyrażają zgody na ponoszenie dodatkowych kosztów eksportu wynikających z opłat za tak zwany akt przedwstępnej kontroli. Z tego powodu wpisu na czarną listę nie wiążemy z realnymi przekroczeniami. Być może się mylimy…
Czy w razie jakichkolwiek nieścisłości bądź zastrzeżeń możliwa jest polemika z rosyjskim kontrahentem odnośnie do wyników rosyjskich badań kwestionujących polskie świadectwa bezpieczeństwa?
R.M.: Nie ma takiej możliwości. Obowiązujące w tej chwili Memorandum nie przewiduje żadnych procedur weryfikacyjnych ani odwoławczych.
[NEW_PAGE]Na co sadownicy powinni zwracać szczególną uwagę, decydując się na sprzedaż owoców do Rosji?
Zalecamy stosowanie się do programu ochrony roślin uwzględniającego normy pozostałości w eksporcie do FR. Jeżeli FR zharmonizuje normy pozostałości z tymi obowiązującymi w UE, wystarczy stosować się do zaleceń zwykłego programu ochrony.
Zapotrzebowanie na polskie jabłka ze strony rosyjskiego odbiorcy i możliwość uzyskania za nie wyższych cen coraz częściej zależą od ilości owoców sprowadzonych do FR z Serbii i Mołdawii, a także z Ukrainy, Litwy i Białorusi. Czy jabłka z tych krajów mogą ograniczyć
ich eksport na ten rynek z Polski?
Tak, oczywiście. Już wcześniej o tym wspominałem. Musimy przede wszystkim wziąć pod uwagę szybki wzrost produkcji w Rosji i na Ukrainie. W perspektywie kolejnych dziesięcioleci jedyną szansą na odwrócenie tego trendu będzie stworzenie strefy wolnego handlu pomiędzy UE a FR.
Coraz więcej jabłek trafia do Rosji z zachodniej Europy. Czy polscy eksporterzy tych owoców powinni się obawiać?
Tak, jeżeli ceny polskich jabłek zrównają się z cenami jabłek eksportowanych z Europy Zachodniej, stracimy naszą przewagę konkurencyjną.
W tym roku ceny jabłek przemysłowych są wysokie, a jakie będą deserowych?
Ceny jabłek deserowych muszą być wyższe. Jeżeli proces wzrostu cen będzie postępował tak szybko jak obecnie i ceny jabłek z Polski zrównają się z cenami tych owoców z Europy Zachodniej, to rosyjski odbiorca zacznie w dużo większym stopniu kupować jabłka z tego drugiego źródła. W dłuższej perspektywie może to mieć negatywne skutki dla polskich producentów i eksporterów.
Czy polscy eksporterzy jabłek powinni poszukiwać nowych kanałów zbytu dla tych owoców, czy może lepiej zadbać o dobre stosunki w handlu z Rosją?
Należy szukać nowych kanałów zbytu i dbać o dobre stosunki handlowe z Rosją. Świat się zmienia i musimy wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję do eksportu polskich owoców i warzyw.
Rozmawiała Monika Strużyk