Rośliny potrzebują azotu, aby prawidłowo się rozwijać. W naszym klimacie przyswajają głównie formy nieorganiczne azotu dostępne w glebach: jony azotanowe lub amonowe. Jednak azotany, stanowiące główny składnik nawozów, zanieczyszczają zbiorniki wodne, a ich obecność w paszach lub pokarmie może spowodować groźne choroby zwierząt i ludzi. Z kolei nawozy na bazie jonów amonowych powodują zahamowanie wzrostu upraw.
Dlaczego? Jedną z największych zagadek fizjologii roślin bada w swojej pracy doktorskiej Anna Podgórska z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.Jak wyjaśnia badaczka, azot jest jednym z podstawowych makroelementów koniecznym do prawidłowego wzrostu i rozwoju roślin. Niestety, azotany są łatwo wymywane z gleb, a spływając do wód gruntowych powodują eutrofizację zbiorników wodnych oraz zanieczyszczenia zbiorników z wodą pitną. Wysokie ich stężenie nie jest toksyczne dla roślin, ale wykorzystanie roślin zawierających duże ilości azotanów na pasze lub pokarm może spowodować występowanie groźnych chorób zarówno zwierząt jak i ludzi.
Rozwiązaniem tych problemów mogłoby być zastosowanie nawozów na bazie jonów amonowych. Jednak, z niewyjaśnionych dotąd przyczyn, uprawa roślin w obecności jonów amonowych jako jedynym źródle azotu powoduje m.in. znaczne zahamowanie ich wzrostu.
„Natomiast z metabolicznego punktu widzenia wydaje się, że pobieranie jonów NH4+ powinno być teoretycznie korzystniejsze dla roślin. Od wielu lat przyczyna toksyczności jonów amonowych dla roślin jest jedną z największych zagadek fizjologii roślin. Pomimo proponowanych na przestrzeni dekad wielu hipotez wyjaśniających przyczyny występowania tzw. syndromu amonowego, istota problemu pozostaje dotąd nierozwiązana” – tłumaczy Anna Podgórska.