Poniedziałkowa konferencja senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi miała być w założeniu poświęcona perspektywom rozwoju przetwórstwa owoców i warzyw w Polsce. Senatorowie do dyskusji zaprosili zarówno przetwórców jak i sadowników, obecni też byli przedstawiciele nauki. Nie zabrakło także KOWR i ARiMR - agend rządowych wpierających rolnictwo. W spotkaniu wziął też udział Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, J.K Ardanowski.
Mimo że tematem miała być cała branża przetwórcza większość czasu w gorącej chwilami dyskusji poświęcono sytuacji na rynku jabłek. Jest to w tej chwili najpoważniejszych problem z jakim konfrontuje się polskie sadownictwo – zbiory szacowne są nawet na rekordowe 5 milionów. Z jednej więc strony mieliśmy przetwórców którzy starli się pokazać sytuacji ze swojej perspektywy – a z drugiej rozgoryczonych sadowników, którzy nie maja szansy na uzyskanie godziwej ceny za swoje owoce. Z perspektywy obserwatora, który był na tym spotkaniu nasuwa się jeden wniosek – największym problem w naszym kraju nie jest klęska urodzaju – prawdziwym problemem jest brak umiejętności solidarnej współpracy ze strony samych sadowników.
Przetwórcy są od lat dobrze zorganizowani o czy świadczy działalność chociażby KUPS – maja dobre rozeznanie w rynku zarówno tym krajowym jak i zagranicznym. Z drugiej strony mamy dziesiątki tysięcy sadowników, z których tak naprawdę nikt nie produkuje jabłek przemysłowych. Czyli mamy w Polsce ponad 170 tysięcy hektarów jabłek deserowych, z których mniej niż połowa trafia do konsumentów w kraju lub zagranicą a reszta albo trafia do tłoczni albo musi zgnić pod drzewami.
Ktoś kiedyś powiedział że najlepiej by było żeby jabłko deserowe było czerwone, przemysłowe żółte i wtedy była by jasność a tak jabłko to jabłko. Podczas spotkania wracał temat zeszłorocznego sezonu gdzie ceny zarówno jabłek przemysłowych jak i deserowych były na zadowalającym sadowników (ale już niekoniecznie przetwórców) poziomie. Tylko tylko że oznacza to że zamiast 5 milionów ton powinniśmy produkować niewiele ponad 3 miliony ton. Tylko jak wytłumaczyć to sadownikom, którzy zainwestowali bardzo dużo wysiłku w nowe nasadzania, maszyny czy chłodnie i produkują wysoką jakość. Kto ma z tej produkcji rezygnować? Z drugiej strony przetwórcy przypominali że już kilka lat wcześniej proponowali zakładanie sadów przemysłowych, z niższymi kosztami produkcji i gwarantowaną ceną ale niewiele osób z tej oferty skorzystało. Czyli że jedynym mechanizmem regulującym rynek jest pogoda! Minister Ardanowski podkreślał, że branża musi się zrestrukturyzować i to nie tylko jeżeli chodzi o przetwórstwo ale o samych sadowników.
Czy jest konieczne dopłacanie do kolejnych sadów, czy to jest kierunek w którym powinniśmy iść? – pytał retorycznie minister. Rynek owoców i warzyw jest w Unii Europejskiej tak zorganizowany że nie ma możliwości bezpośrednich interwencji. To sami ogrodnicy, według słów ministra muszą decydować, w którym kierunku pójdzie rozwój ich gospodarstw a także całej branży. Według Ardanowskiego rozwiązaniami może być zakładanie przez samych sadowników przetwórni by zagospodarować nadwyżki jabłek. Namawiał też do większej aktywności w promowaniu spożycia jabłek w kraju a także w zdobywaniu i utrzymywaniu nowych rynków zbytu. Minister zapowiedział też szereg działań które mają w najbliższym czasie być wdrożone jedną z nich, bardzo szeroko komentowaną jest wprowadzenia umowy kontraktacyjnej.
AP