Na południowej półkuli, także w sadach Chile, sezon trwa już w najlepsze. Za 3 miesiące, w lutym, na międzynarodowym rynku pokażą tamtejsze jabłka z nowych zborów (choć pierwsze, niewielkie partie statystyki odnotowują już w styczniu). Nie brakuje powodów, by poświęcić chwilę na zerknięcie w te liczby.
Całe jabłkowe sadownictwo Chile zmieściło by się w regionie warecko-grójeckim. Według najnowszych statystyk jabłonie rosną w tym kraju na powierzchni 41,75 tys. ha (36 tys. ha to sady produkcyjne, z których nieowocujących jest 2,5 tys. ha). Wszystkich nieowocujących drzew doliczyli się Chilijczycy u siebie 2,8 tys. hektarów.
Produkcja jabłek w Chile w ostatnich latach ustabilizowała się na poziomie około 35 tysięcy ton. Sumaryczne zbiory jabłek w 2017 roku szacuje się na 1,36 mln ton, z czego produkcja komercyjna to 1,35 mln ton, niekomercyjna – 10 tysięcy ton. Sezon eksportu na dobre zaczyna się w marcu (wysyła się wtedy około 70 tys. ton jabłek), pik sprzedaży to maj (150 tys. t) i czerwiec (140 tys.t).
Spożycie krajowe to 260 tys. ton jabłek, eksport 780 tys. ton. Import jest minimalny – 1 tysiąc ton. Odbiorcami chilijskich jabłek są USA (14%), Kolumbia (9%), Taiwan (8%), Arabia Saudyjska (7%), Holandia, Peru, Ekwador (po 6%), Wielka Brytania, Rosja, Indie (po 4%). Poza sąsiednim Peru i względnie niedaleką Kolumbią – same odległe rynki.
Warto może te liczby i relacje porównać z tymi, jakie odnotowujemy w Polsce. Porównanie modelu chilijskiego i innych z naszym mogłoby być ciekawym wątkiem do dyskusji – na przykład na konferencji sadowniczo-warzywniczej, jaka już 21 listopada odbędzie się podczas kieleckich targów Horti-Tech.
Więcej szczegółów o tych targach i samej konferencji tutaj.
za: GAIN Reports