– Takich lat nie pamiętam, żeby przez całą wiosnę nie można było zebrać jakichkolwiek miodów. A w tym roku tak właśnie było – powiedział we wtorek prezes Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Rzeszowie Tadeusz Dylon.
Przypomniał, że podkarpackie pszczoły sezon rozpoczęły „w słabej kondycji”. – W zimie wyginęło blisko 30 proc. pszczół. Ponad 2/3 z nich zniszczyły choroby, a ok. 1/3 padła ofiarami dzięciołów. Ptaki zainteresowały się ulami, bo ostatnia zima była śnieżna, mroźna i długa; dzięcioły miały kłopoty ze zdobywaniem pokarmu – wyjaśnił Dylon.
Prezes Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Rzeszowie zauważył, że „w kwietniu i maju pszczoły z powodu m.in. chłodu oraz deszczu praktycznie nie opuszczały uli”. – W konsekwencji nie zebrały one nektaru np. z sadów. Początek sezonu został bezpowrotnie stracony. Nie ma miodów wiosennych – dodał.
Dylon zauważył, że „być może nieco zrekompensują te straty zaczynające się zbiory miodów z rzepaku”. Ma też nadzieję, że „łaskawsze dla pszczelarzy będą kolejne miesiące roku”.
W ubiegłym roku pszczelarze z Podkarpacia zebrali średnio 13 kg miodu z ula; 10 kg mniej niż rok wcześniej. Na Podkarpaciu wytwarza się przede wszystkim tzw. miód spadziowy. Z pasiek regionu pochodzi 40 proc. tego rodzaju miodu w Polsce. Jest dwa-trzy razy droższy od innych miodów. Należy do produktów eksportowych.
Źródło: