W czwartek w Supraślu k. Białegostoku podsumowano blisko dwuletnie działania, które obejmowały m.in. budowę barci i kłód bartnych (nadrzewnych uli), szkolenia potencjalnych bartników, tworzenie ścieżek edukacyjnych, badania naukowe (dotyczące m.in. genetyki pszczół leśnych) i analizy prawne.
Wartość projektu, to blisko 1,3 mln zł brutto, z czego 1,1 mln zł to pieniądze z tzw. funduszy norweskich. Realizowały go wspólnie cztery nadleśnictwa: Augustów (Puszcza Augustowska), Browsk (Puszcza Białowieska), Maskulińskie (Puszcza Piska) i Supraśl (Puszcza Knyszyńska), we współpracy ze Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie i Uniwersytetem w Białymstoku.
W odtwarzaniu tradycji bartnictwa polskim leśnikom pomagają bartnicy z parku narodowego Szulgan-Tasz w Baszkirii na Uralu w Rosji. To oni uczyli ich budowy pierwszych kłód bartnych czy barci i pokazywali, jak należy opiekować się leśnymi pszczołami.
Barcie wydrążane są w żywym drzewie. Kłody bartne to wydrążone kawałki drewna, przeważnie o długości 1,5-2 m, przygotowywane specjalnie dla dzikich pszczół i wieszane na drzewach.
Projekt zakładał, że w każdym z nadleśnictw powstaną po trzy kłody bartne i dwie barcie do zasiedlenia przez dziko żyjące pszczoły. W sumie powstało ich dużo więcej, bo blisko czterdzieści kłód bartnych i barci – najwięcej w nadleśnictwie Augustów. Miejsca te są sukcesywnie zasiedlane przez pszczoły.
– To nie tylko projekt ochrony czynnej, ale projekt edukacyjny – mówił na konferencji zastępca nadleśniczego nadleśnictwa Augustów Adam Sieńko, jeden z inicjatorów projektu. Przyznał, że przed jego realizacją było wiele wątpliwości (np. po co Lasom Państwowym bartnictwo), brakowało wiedzy o historii tradycji bartniczych na ziemiach polskich, a wśród obaw były także te ze strony pszczelarzy, że leśne pszczoły będą infekować ich pasieki.
Mówiąc o efektach Sieńko podkreślił, że przede wszystkim udało się doprowadzić do wzrostu świadomości społecznej o roli i znaczeniu pszczół w przyrodzie i uświadomić ludziom, że to nie tylko miód. W jego ocenie, bartnictwo zostało też zaakceptowane przez pszczelarzy (niektórzy sami zaczęli się tym zajmować, obok dotychczasowej działalności), a badania naukowe zaprzeczają tezie, że leśne pszczoły mogą infekować pasieki chorobami i pasożytami.
Powstała też „infrastruktura edukacyjna”: ścieżki, ogródki z roślinami lubianymi przez pszczoły, jedną z kłód bartnych można też oglądać przy siedzibie nadleśnictwa w Augustowie. W tym mieście odbywa się też od 2014 roku „Barciowisko” – impreza promująca tę tradycję, z konkursem wytwarzania kłód bartnych. W lipcu będzie jej trzecia edycja.
Prawnicy z Uniwersytetu w Białymstoku przebadali obowiązujące w kraju prawodawstwo. Ich wniosek – o bartnictwie nie ma w polskim prawie „praktycznie nic”. W ramach projektu została opracowana i wydana monografia dotycząca prawnych aspektów prowadzenia działalności bartniczej.
Leśnicy chcieliby projekt kontynuować, za kilka miesięcy będzie wiadomo, czy znajdą pieniądze na jego sfinansowanie. Zainteresowanych udziałem jest już trzynaście nadleśnictw, a większy nacisk miałby być położony na poprawę warunków bytowania pszczół w lasach, np. tworzenie tzw. łąk pszczelich (z gatunkami roślin miododajnych).
Docelowo w Augustowie miałoby też powstać Regionalne Centrum Bartnictwa i Pszczelarstwa Leśnego.
Tradycje bartne związane z dzikimi pszczołami zaniknęły w Polsce w XVIII wieku i na początku XIX wieku nie tylko z powodu rozwoju rolnictwa, przemysłu oraz bardziej efektywnych metod hodowli pszczół, ale również przez zakazy administracyjne. Dzikie pszczoły ginęły też na skutek warrozy – pasożytniczej choroby, która panowała wśród tych owadów w Europie.
Tradycje bartne przetrwały natomiast do dziś na południowym Uralu, w Republice Baszkortostan w Rosji. Miód produkowany przez dzikie pszczoły jest tam towarem poszukiwanym i osiąga wysokie ceny.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl