– Protekcjonizm w UE zaczyna przybierać skalę systemową (…) To zjawisko dosyć mocno się rozlewa po całej Unii. To już nie są „wyskoki” pojedynczych polityków – mówił podczas konferencji prasowej w Parlamencie Europejskim dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Andrzej Gantner.
Przedstawiciele eksporterów żywności, główny inspektor sanitarny Marek Posobkiewicz, szef komisji rolnictwa PE Czesław Siekierski (PSL) rozmawiali z europosłami z różnych krajów, aby zwrócić ich uwagę na ten problem. Jak mówił Gantner chodzi o to, by ci, którzy odpowiadają za jednolity rynek UE, przyjrzeli się temu, co się na nim dzieje.
Argumentem w tej dyskusji jest raport „Bariery pozataryfowe dla polskich eksporterów żywności w Unii Europejskiej” przygotowany przez PWC. Wynika z niego, że Czechy, Niemcy i Wielka Brytania to trzy państwa, w których eksporterom żywności rzucane są najczęściej kłody pod nogi.
„Polscy eksporterzy szacują, że ponad 30 proc. produktów eksportowanych do państw UE stawiających bariery importowe, spotyka się z dyskryminacją. Średnio na ich pokonanie potrzeba więcej niż cztery dni robocze. Powstałe w wyniku dodatkowych działań koszty szacuje się na około 4 proc. całkowitej wartości eksportu” – czytamy w dokumencie PWC.
Autorzy opracowania wskazują, że przyczyną rosnącego nacisku na polskich producentów jest paradoksalnie ich sukces. Od 2008 roku wartość eksportu polskiej żywności wzrosła o prawie 70 proc. Całkowita wartość produktów żywnościowych eksportowanych z Polski do innych państw UE wzrosła z 8,3 mld euro w 2008 roku do 13,9 mld euro w roku 2014.
„Sukces tej skali nie mógł pozostać niezauważony zarówno przez lokalnych producentów żywności, jak i konkurencję z państw trzecich na głównych rynkach UE. Przejawem tego jest rosnąca liczba oraz sztywność barier pozataryfowych (głównie administracyjnych) i/lub kampanie prasowe o negatywnym wydźwięku przeciwko importowi żywności. Niektóre z takich akcji skierowane są bezpośrednio przeciwko polskim produktom” – czytamy w raporcie.
Negatywnym liderem takich działań – według analizy przeprowadzonej na podstawie deklaracji polskich producentów – są bezapelacyjnie Czechy. To tam nasi eksporterzy spotykają się najczęściej z podwyższoną częstotliwością kontroli sanitarnych, czy negatywnymi kampaniami prasowymi. – Czechy to kraj, który ewidentnie postawił na tworzenie barier – uważa dyrektor Gantner.
Do naszego południowego sąsiada trafia 8 proc. eksportu polskiej żywności, czyli zdecydowanie mniej niż np. do Niemiec, gdzie sprzedajemy 29 proc. produktów żywnościowych. Polska żywność sukcesywnie zwiększa jednak swoją obecność w Czechach – w ubiegłym roku jej udział w tamtejszym rynku wynosił ponad 18 proc.
Kolejne pod tym względem antyimportowych restrykcji są Niemcy oraz Hiszpania oraz w mniejszym stopniu Wielka Brytania i Słowacja. Nasi eksporterzy nie dostrzegają za to problemów w Belgii, Bułgarii, Chorwacji, Estonii, Grecji, Portugalii i Rumunii.
– Ten raport jest bardzo alarmujący. Tym bardziej, że te złe przykłady zaczynają się rozprzestrzeniać na inne kraje członkowskie- mówił podczas konferencji członek komisji ochrony środowiska, zdrowia publicznego i bezpieczeństwa żywności PE Andrzej Grzyb (PSL, Europejska Partia Ludowa).
Przedstawiciele producentów nie kryją, że ich celem jest doprowadzenie do dyskusji na ten temat w całym europarlamencie, by problem ten dostrzegli też deputowani z innych krajów. Wówczas zwiększyłaby się szansa na wspólne stanowisko PE w tej sprawie, który mógłby np. w formie rezolucji wywrzeć presję na Komisję Europejską, by ta przyjrzała się bliżej tej sprawie.
– Brak reakcji ze strony Brukseli (na przejawy protekcjonizmu – PAP) może spowodować falę podobnych działań ze strony innych państw – ostrzegał Łukasz Dominiak z Krajowej Rady Drobiarstwa.
Polska jest obecnie siódmym największym eksporterem żywności w UE, wyprzedzając od 2008 roku m.in. Wielką Brytanię i Danię.
Źródło: