„Osiołkowi w żłoby dano”

Tragiczne dzieje osiołka skazanego na przymus wyboru hrabia Aleksander Fredro opisał w XIX wieku, ale podobne sytuacje zdarzają się też współcześnie. Ta, o której chcę opowiedzieć, potwierdza, że konieczność wyboru bywa uciążliwa, a jego skutki często nie należą do przyjemnych. Rzecz wydarzyła się w ciągu kilku tygodni tego lata i dotyczyła rynku czereśni w jednym z ważnych rejonów produkcji tych owoców, przy czym nie jest to Grójeckie. Ta tajemniczość to na wypadek, gdyby ktoś poczuł się urażony porównaniem z osiołkiem, nawet we Fredrowskim kontekście.

Wbrew szacunkom, uszkodzenia mrozowe czereśni okazały się nieznaczne i zawiedli się ci, którzy liczyli na bardzo wysokie ceny tych owoców. Już w czerwcu sygnały z rynku wskazywały, że notowania niewiele będą odbiegać od ubiegłorocznych. Wielu sadowników sądziło jednak, że zmieni się to na lepsze w przypadku późniejszych odmian. Początkowo zresztą rynek krajowy zdawał się to potwierdzać. W eksporcie notowania były jednak na poziomie tych z sezonu 2005 i powstała pułapka, w którą wpadli wspomniani we wstępie producenci. Dali się skusić wyższym cenom na rynku lokalnym, mimo że w eksporcie płacono po 3 zł/kg, zaś popyt był duży. Szybko doprowadziło to do nadmiernej podaży i spadku cen hurtowych, nawet do poniżej 2 zł/kg. Eksporterzy zaś zaczęli szukać towaru gdzie indziej. „Ugotowaliśmy się w czereśniowym sosie na własne życzenie” — stwierdził jeden z sadowników.

Na Mazowszu także czereśni nie brakowało. Ceny dużych owoców ciemnych odmian na rynku warszawskim były na ubiegłorocznym poziomie, nieco tańsze (ceny hurtowe) były owoce czereśni 'Poznańskiej'. Nie dotyczyło to natomiast eksportu. Znana mi grupa producentów wysyłała po 5 tirów czereśni tygodniowo do krajów nadbałtyckich, które znaczną część owoców ekspediowały do Rosji. Minimalna średnica czereśni na eksport wynosiła 2 cm, a producent otrzymywał 3 zł/kg, niezależnie od odmiany. Odbiorcy woleliby owoce o średnicy 2,2 cm, za które płacono 3,5 zł/kg, zaś za 'Kordię' nawet o złotówkę więcej. Ale takie czereśnie były — na skutek suszy — prawie nie do zdobycia.

Stare i nowe kłopoty z owocami miękkimi

Z wszystkimi problemami na tym rynku będziemy sobie musieli radzić sami. Nie będzie pomocy finansowej z Brukseli nawet dla producentów truskawek przemysłowych. Była natomiast susza, która spowodowała straty na plantacjach.
Na Mazowszu sezon truskawek „polowych” w połowie lipca już się zakończył, w Szwajcarii Kaszubskiej jeszcze trwał.
W obu regionach kwitnienie było bardzo obfite i zbiory zapowiadały się rekordowo. Katastrofalna susza przyspieszyła jednak dojrzewanie drobnych owoców. Jeszcze w drugim tygodniu lipca na targu w Lęborku można było kupić kilogram pięknych truskawek za 2–2,5 zł. Kilka dni później ceny podskoczyły do 3,5 zł/kg, zaś jakość truskawek się obniżyła. Podobnie było w Warszawie, gdzie dostępne były już tylko owoce deserowe z upraw sterowanych. Po 5 zł/kg oferowano jednak także tylko truskawki drobne, często zniekształcone, a więc deserowe jedynie z nazwy.

Niepokojącą sytuację na plantacjach malin sygnalizowano z Lubelszczyzny. Krańcowe oceny mówiły o stracie połowy plonów z powodu suszy. Oceniano jednak, że nawet pozostałych owoców nie uda się zebrać ze względu na brak pracowników. Podobne problemy dotyczyły także dużych gospodarstw, zajmujących się produkcją truskawek deserowych.

Gdy piszę ten felieton, sezon skupu wiśni jeszcze się nie rozpoczął, ale i w przypadku tych owoców obawiano się kłopotów z pracownikami, oraz narzekano, że straty w plonach
z powodu suszy mogą sięgnąć nawet 30%, a miejscami i więcej. Wiele wiśni opadło, a pozostałe były drobne i przedwcześnie dojrzewały. Ceny detaliczne pierwszych owoców w Warszawie okazały się o mniej więcej 30% wyższe niż przed rokiem, ale wiśnie były drobne i miały gorszą jakość. Obawy przetwórców zaczynały dotyczyć zapewnienia sobie dostatecznej ilości surowca. Szkoda tylko, że w raczej umiarkowanym stopniu przekładało się to na wysokość cen skupu (tab. 1).

Tabela 1. Notowania owoców miękkich dla przetwórstwa w 2005 i 2006 roku

* wartości wyższe — loco zakład
Źródło: notowania Zakładu Ekonomiki Ogrodnictwa IERiGŻ

W połowie lipca na ocenę sezonu było jeszcze za wcześnie, można było jedynie sformułować ją wstępnie. Ceny skupu truskawek okazały się wyższe niż w roku ubiegłym i zgodne z wcześniejszymi prognozami. To samo dotyczyło pierwszych notowań czarnych porzeczek i malin. Na poziomie z ubiegłego roku, a więc bardzo niskim, były ceny agrestu i porzeczek
kolorowych — nie wystarczą do pokrycia kosztów produkcji owoców. Podobne wątpliwości można mieć także w przypadku truskawek, malin i czarnych porzeczek, gdyż należy pamiętać o stratach w plonach, co spowoduje wzrost jednostkowych kosztów produkcji.

W produkcji owoców przemysłowych coraz bardziej brakuje alternatywy dla gospodarowania na dużych areałach, na których zbiór prowadzi się mechanicznie. Można jednak zauważyć, że rozwija się rynek owoców deserowych, przede wszystkim porzeczek kolorowych i czarnych oraz agrestu, czyli gatunków dotychczas w tym zakresie bardzo zaniedbanych. Niektóre grupy producentów przygotowywały już w tym roku tygodniowo po kilka samochodów owoców tych gatunków, zapakowanych w niewielkie (zwykle 0,5-kg) opakowania jednostkowe przeznaczone dla supermarketów.
Coraz częściej widuje się tak przygotowane owoce również na bazarach. Ceny oferowane plantatorom przez grupy producentów były dużo wyższe niż uzyskiwane za owoce dla przetwórstwa. Za porzeczki i agrest można było otrzymać 2 zł/kg, zaś za maliny 6–7 zł/kg. Palącym problemem staje się jednak brak pracowników do zbioru takich owoców. Uważa się powszechnie, że o ile dotychczas można było znaleźć chętnych do pracy za 4–5 zł/godz., to obecnie trzeba będzie płacić do 7 zł/godz. i wcale nie jest pewne, czy rozwiąże to problem.

Na marginesie o jabłkach

W omawianym okresie rynek był zdominowany przez owoce miękkie, więc jabłkom poświęcam tylko kilka zdań (tab. 2).

Z prognozy zbiorów w Europie Zachodniej wynikało, że najwięksi producenci spodziewali się zbiorów na ubiegłorocznym poziomie (Włochy) albo niższych o 5–10% (Francja).
W naszych sadach sytuacja jest zróżnicowana, ale ze stratami trzeba się liczyć, gdyż nie brakuje rejonów, w których z powodu suszy opadały nawet zawiązki o średnicy 3–4 cm, a powszechnie jabłka przestały rosnąć. Ci, którym mimo wszystko uda się wyprodukować jabłka dobrej jakości, mogą więc oczekiwać godziwych cen.

Tabela 2. Wysokość oraz dynamika średnich cen owoców (w zł/kg) wybranych gatunków i odmian na rynku warszawskim — lipiec 2006/lipiec 2005

* współczynnik konkurencyjności cenowej
(cena jabłek importowanych do ceny jabłek krajowych)
** 'Granny Smith'

Related Posts

None found

Poprzedni artykułNa suche bukiety
Następny artykułNOWA IMPREZA OGRODNICZA W POLSCE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.